Mam tę książkę od dnia promocji, jeszcze w nieodżałowanej księgarni Ossolineum, w Szczecinie. To było coś 10 lat temu. Wówczas zapłaciłem 150 zł i otrzymałem rzecz bardzo cenną - osobistą dedykację śp. Hansa Güntera Cnotki. Szczecinianin, historyk, zmarł w roku 2004. Cudem ocalał podczas wybuchu miny na Zalewie - był na tej barce, która uległa zniszczeniu.
Książkę przewertowałem dziesiątki, jeśli nie setki razy. Wspaniała, co tym ciekawsze, że pani Maronn nie jest historykiem, ale pedagogiem (doktorat). W książce są różne ciekawe ujęcia, aczkolwiek, co zrozumiałe, wszystkich zagadnień nie wyczerpuje.
Dwie - trzy sprawy mają charakter niuansowy. Pierwsza to element dumy związany z wskazaniem przodków, którzy przybyli na te tereny w XIII (sic!) wieku.
Druga - to delikatna (ale zrozumiała) dezaprobata wobec tego, co się stało po II wojnie światowej. Wspomnienia z czasów szczęśliwego dzieciństwa skonfrontowane z konsekwencjami II wojny światowej. Delikatnie, między wierszami, niemniej doczytać się można wiele.
I wreszcie czas nazizmu. pani Kristin Maronn wyraża wobec tego okresu jawną, choć zakamuflowaną dezaprobatę. Niemniej nie byłaby Niemką jeśliby nie byłaby dumna z osiągnięć Pölitz czasu III Rzeszy. Jest dumna, acz potępia (między wierszami) Hitlera.
Na sprawy patrzy oczyma inteligentki w przynajmniej II pokoleniu. Rówieśna pani Kliche - w tym właśnie punkcie wyjścia różni się od jej spojrzeń ("Treibsand" i inne). Po latach społeczna pozycja pani Kliche i pani Maronn uległy zrównaniu (pani Kliche ostatecznie została nauczycielką). Ale w odbiorze przeszłości oraz w formułowaniu sądów owe różnice widać.
Książka jest generalnie wspaniała. Wyznaj "ak" ile Cię kosztowała?
Pozdrowienia serdeczne.
PS Mimo wszystko należy pamiętać, że nie ma ludzi nieomylnych. Błędów Maronn jeszcze nie znalazłem, przeciwnie, jest wiarygodniejsza od innych, korzysta z obfitych i prawdziwych źródeł. Ot, "Deutsch bleibt deutsch", potwierdzone po raz "enty".
PS2 I jeszcze jedno. W tym samym czasie, co promocja książki, Niemcy z Historisches Arbeitkreis Stettin (z siedzibą w Lubece), kierowanego przez H. G. Cnotkę, odwiedzili Police. Był wśród nich ok. 50-letni siostrzeniec Cnotki. Pamiętam krótką rozmowę na temat "starej fabryki". I zdanie, rzucone w ferworze dwustronnej dyskusji: "wy nawet nie macie pojęcia, co tu było produkowane". Nic więcej nie chciał powiedzieć, więc zdanie zapamiętałem. V2 to byłaby pestka. Sądzę, że chodziło o coś znacznie ważniejszego. W mojej głupawej głowie wciąż krąży temat Nazi-Ufo oraz projektu Riese...