Więc skoro mają się dobrze finansowo to po jakiego grzyba wyrzucili z końcem roku jakieś 100 osób twierdząc, że to w ramach oszczędności?!
A po co zatrudniać darmozjadów, którzy biorą tylko kasę a nie wykonują żadnej pracy dla firmy?
Moim zdaniem jeszcze w niektórych komórkach są zbędni ludzie a w innych jest ich deficyt.
Możesz powiedzieć ilu w tych 100 osobach było darmozjadów? Tylko konkretnie, ok?
Był to etap realizacji Planu restrukturyzacji, który posłużył aby otrzymac pomoc publiczną. Bez tej pomocy Police byłyby juz fragmentem zielonych płuc dla Berlina. Dodam, iż wg komunikatu Plan restrukturyzacji jest nadal realizowany.
Ja to doskonale wiem. Tylko wierzyć mi się nie chce, że przy poprawionej koniunkturze oraz znaczących zyskach firmy zwolnienia te nadal były koniecznością. Bo teraz, przynajmniej z perspektywy mojego wydziału, obsada na zmianach jest totalnie minimalna, wystarczy, że jedna osoba pójdzie na zwolnienie to już żadna inna nie może wziąć urlopu. Więc jak zachoruje się dwóm osobom to trzeba szukać kogoś w zastępstwo.
To typowa polityka korporacyjna i ja doskonale o tym wiem, ale trochę boli, że dzieje się to w firmie, o której do niedawna wiele osób miało pozytywne zdanie i bardzo ją szanowało.
I tak, wiem, że zakład będzie pracował nawet jeśli odejmą po jeszcze jednym człowieku (w myśl zasady "mówią, że nie da się przeżyć za 800zł... a przeżywają!"), ale chyba nie tędy droga.
A może to ja jestem jakiś dziwny bo uważam, że sytuacje, w których człowiek zostaje sam na sterowni, a czasem nawet na całym obiekcie są niedopuszczalne?