@jezat
Powiedziałem (napisałem) - nie chodzi o idee, ale o zimną kalkulacje. Co ja (szary wyborca) mogę zrobić? Tylko jedno: przyczynić się do zrównoważenia sceny politycznej. A to oznacza dolanie "innej krwi" do układu PO-PiS. Szanuję PSL (tradycja, idee, zasady), lecz nie znam ludzi. To znaczy: znam ludzi. lecz innych niż ci na scenie. Jakby tak Andrzej Durka chciał być senatorem - głosowałbym "w ciemno". Bardzo zacny człowiek. Startują jednak mi zupełnie nieznani.
Teraz Lewica. Znam ludzi z SLD. Wielu to moi dobrzy i bardzo dobrzy znajomi. Mam wiele uwag, co do pewnych posunięć, ale wiem, co mam sądzić o tym, czy o owym. W naszym okręgu kandydat na senatora nie budzi moich zastrzeżeń. Profesor Flejterski jest godny zaufania. Mądry człowiek. A kandydat na posła?
Na liście lewicy widzę trzy nazwiska, dobrze mi znane. Wiem, co ci ludzie umieją, wiem, co mogą i wiem jacy są naprawdę. Pewnie chcesz poznać. OK. Napieralski, Wieczorek, Trojanowski. Na dziś - 22 sierpnia - skłaniam się ku przekonaniu, że jednego z nich wybiorę.
A dlaczego nie innych, z innych partii? Długo by gadać i opowiadać. Najzacniejszy z PO - Norbert Obrycki niestety mnie rozczarował. O Bartku Arłukowiczu nie myślę, zrobił, co zrobił, uważam, że tak się nie robi. Może jestem zacofany, może mam "starą szkołę", ale tak się nie robi i już.
W PiS znam świetnych ludzi, którzy na listy się nie dostaną. Dlaczego? Bo to i owo. Bo nie chcą, bo im nie pozwolą. Jednym z najprzyzwoitszych, polickich ludzi PiS jest Bartłomiej Przybył. Radny. Czy ktoś mu coś zaproponował. Albo paru innym: Mariuszowi Sarneckiemu, Mariuszowi Różyckiemu, Stanisławowi Nazarowi, Pawłowi Mireckiemu?
Same świetne osobowości. Są na świeczniku? Niestety nie.
Niewiele mogę jako wyborca w nadchodzących wyborach. Mam dwa głosy: mój i żony. Dla uniknięcia nieporozumień - Ona też ma dwa: swój i mój.
No i tyle. Po wielu (oj wielu) deliberacjach, jeśli się nic nie zmieni, zagłosuję na Lewicę. Czy to oznacza, że jestem "komuch"?
Nigdy nim nie byłem. Walczyłem z PZPR ile sił, póki była pora. Potem zaczęliśmy "dialogować". Jak na razie nie straciłem przeświadczenia, że ta formacja jest potrzebna.
Co teraz mendy zrobią, po tym, co napisałem?
Doniosą. "Komu trzeba".
Że, piszący te słowa jest "niepewny i świnia".
Donoście Bracia i Siostry! Wszak to Wasze powołanie. Być nikim, być kimś, być szpiclem. No to do dzieła!
Jezat - to nie do Ciebie. To sarkazm, bo taka jest Polska. Jeszcze ileś tam lat będę musiał żyć w tym tragicznym kraju. A co potem?
Panu Bogu wiadomo. Umrę i to On wie, co będzie dalej.