Sądzę, że w tegorocznych wyborach klucz głosowania jest inny. Mamy to, co mamy, a to, co mamy jest marne. FAKT. Jednak do 9 października niczego nie zmienimy. To też FAKT. Co robić?
Zastosować regułę: optymalna jest równowaga. Zatem na bok idee, zostaje zimna kalkulacja. Należy maksymalnie zrównoważyć układ. Opozycja PO-PiS jest bez sensu i - wg mnie - należy ją pominąć. Niech się kłócą dalej, skoro inaczej nie mogą. Należy głosować na taką propozycję, która:
1. Po pierwsze ma szanse zaistnienia (nie należy marnować głosu).
2. Po drugie - może stać się języczkiem u wagi i cokolwiek zmienić w rachubach.
Co z tego rozumowania wynika? Ano tyle, że podstawowe rozważanie dotyczy PSL i SLD. Pozostałe propozycje (Palikot, Korwin, PJN) są niepewne i abstrakcyjne. Mogą nie przekroczyć progu, głos będzie zmarnowany.
Wydaje się, że możliwa jest powyborcza koalicja PO+PSL (jak dotąd). Oraz PiS+PSL+SLD, PO w opozycji. W inne konfiguracje trudno uwierzyć.
Po dojściu do powyższego wniosku pozostaje wybrać: PSL lub SLD.
Co było do udowodnienia.