Dzięki Panie Grzegorzu za wyjaśnienia, nieco zdejmujące ze mnie odium sprawcy "niesławy Trzebieży". Ja też mam takie same informacje, również ze źródeł policyjnych. Obowiązkiem dziennikarza jest dostrzegać pewne zjawiska i opisywać zdarzenia, nawet jak z tego powodu anonimowi prześmiewcy na człowieka plują. A już dorabianie "politycznej gęby" całemu zagadnieniu jest pozbawione logiki i sensu.
Niemniej drobna uwaga. Tak się akurat składa, że trzebieżanie i inni aktywiści spoza Trzebieży, zaangażowani w przedsięwzięcie, nie mieszkają w rejonach, które miał objąć zasięg wyścigu. Co więcej, ludzie spoza Trzebieży nie zdają sobie sprawy, że wyścig sparaliżowałby tę miejscowość. I tak, nawet jedynie w przypadku przejazdu, będą kłopoty z parkowaniem przy plaży i to z każdej strony. Gdyby pomysłodawcy zaplanowali paradę efektownych motorów, powiedzmy od 11 do 13, kilkakrotny przejazd wokół miejscowości - złego słowa bym nie powiedział. A wyścigi? Czemu nie, na leśnej drodze za CPN. Wystarczyłaby taśma budowlana na drzewach i dwa radiowozy, na początku i na końcu trasy. Do tego ochrona, czy nawet wolontariusze - miłośnicy motoryzacji co 200 m. Na 3 km potrzebnych byłoby 15 osób. Tylu daje się znaleźć. Najtrudniejsze są zawsze rozwiązania najprostsze.
A tak, na marginesie, inicjatywę podjęto na początku roku (patrz strona Moto-Kliniki). Od końca, czyli od zbierania kasy z tytułu wpisowego. A powinno się zacząć od logistyki i pozwoleń...