Wróciłem przed chwilą, zatem dopiero teraz odpisuje. Wiesz, tu, w Policach było takie miejsce, które się zwało "emiraty". To ubiegły wiek, ale było. Dokładnie - koło Kamiennej, za wiaduktami, tam gdzie teraz inny gość zrobił wysypisko śmieci udające firmę przetwarzającą odpady. Mniejsza o to. To, co można było kupić w "emiratach" (jasne, że najtaniej w regionie) - pojęcie ludzkie przechodzi. Zwłaszcza speców od motoryzacji. Ale ludzie kupowali.
Inne miejsce to dawna baza MO, potem policji, za Zakładami, bezludzie absolutne. Tam była ciekawa stacja. Sprzedawała tylko dwie ciecze: olej napędowy i olej opałowy. Dość długo. Już nie sprzedaje. Swoją historię ma stacja przy dawnym "Poligumie" (oj ma, ma) oraz stacja w Przęsocinie. Dziwy potrafiły się dziać nawet na stacji Lotosu, w środku Polic. Jeden przynajmniej mam stwierdzony: letnia ropa sprzedawana w zimie. Filtr zamarzł po 100 km bo w głębi kraju było -29 stopni, a gość jechał do Austrii i nieopatrznie zrobił sobie postój na posiłek.
Dziś już jest lepiej, ale był czas, że takie tematy były codziennością. Zmieniły je kontrole (zresztą w całej Polsce) i trochę zmiana świadomości kierowców. Ale jeszcze dwa lata temu, kiedy mój diesel zaczął słabnąć i dymić czarno z rury, bez sensownej przyczyny - pierwsze pytanie brzmiało: od kogo kupowałeś ropę?
To jest Polska Bartku, ze swoimi dziwami. Również ze stacjami (np. w Szczecinie) w takich miejscach, że gdybyś nie był "polecony" - bałbyś się na zadupie pojechać i wysiąść z samochodu. Nie wymienię gdzie, bo wciąż chcę móc być "polecony", a nie chcę mieć zniszczonego grata. A o historiach z analizatorem wiem od mechaników w Tanowie, Przęsocinie, Drogoradzu. Prawie wszyscy to przeżywali.
Na szczęście policyjny analizator się popsuł, a i ludzie jadąc na przegląd wiedzą co mają mieć w baku. Tylko nie wszystkich i nie zawsze stać na to, by takie paliwo tankować na stałe. Mnie też po prawdzie nie stać, ostatnio ropa na Shellu - 5,34 zł, ale ajencja gwarantowana (Wojska Polskiego, Szczecin), sprawdzona dziesiątki razy, więc tankuję. To jednak tańsze niż naprawy.
Jak ja mam kwit, że kupiłem V-Power oraz gwarancję niezamarzania do -30 stopni - jest dobrze. Nie zamarznie i ma stosowne parametry. Czuję je pod nogą, słyszę, czuje jak równo pracuje silnik i wtedy kasy nie żałuję, choć boli. Zresztą spalam mniej o 0,5 l w stosunku do Vervy z Orlenu, a 0,8 mniej w stosunku do Ultimate. Testowałem na bardzo długich trasach - 700 km i więcej.
Dlatego płaczę i płacę, czasem mam fart, jak opisał Kuba (obniżka ceny za punkty, a mam ich na karcie lojalnościowej coś 30 tysięcy), ale i bez obniżki rachunek ekonomiczny jest jednoznaczny. Już nie jest tak, jak w ubiegłym wieku, że w biały dzień ajent potrafił mieszać benzynę z olejem (wtedy były duże różnice w cenie), jednak tu i ówdzie wciąż można np. trafić na wodę w paliwie. Szczęśliwie istnieją sieci, które swój honor cenią i takie numery się nie zdarzają. Mieszkam w dwóch miejscach, w Trzebieży i w Szczecinie, jeśli sytuacja paliwowa (jakość, cena) zrobiłaby się u nas rozpaczliwa - do najbliższej stacji (przed Pasewalk) mam 25 km. A Niemcy nie oszukują. Ot, co.
W sumie dziwię się ludziom, którzy mając dobre samochody usiłują oszczędzać na ropie lub benzynie. Jak się chce tanio jeździć, od lewej ropy po olej ze smażalni, to się kupuje 20-letniego gruchota, byleby się trzymał kupy. To też jest rozwiązanie. Niemniej, kiedy mamy ciut nowocześniejszy silnik - należy chuchać i dmuchać, a pierwsza sprawa - paliwo. O kolejnym przekleństwie, jakim jest filtr cząstek stałych - w jakimś kolejnym wątku. Tu odpowiadaliśmy koledze, który nowy silnik zalewa paliwem ze stacji przy Tesco i dopytuje się, czy nie błądzi. To jego silnik, więc... i jego sprawa. Pozdrowienia.