W moim poprzedim poscie napisalem, iz zwyczaj nadawania zwierzetom imion ludzkich
jest jedna z oznak braku kultury. Gdy jednak przeczytalem szereg nastepnych postow
innych forumowiczow, doszedlem do wniosku, ze to nie bylo wlasciwe okreslenie.
Nalezalo raczej napisac, iz jest to oznaka nie liczenia sie z ew. wrazliwoscia osob
trzecich, w przypadkach gdy zaistnieja sytuacje zbieznosci imion ludzi i zwierzat.
Dokladnie, jak w przykladzie, jaki przytoczyl "Pac".!
Jezeli tym nie zamierzonym zwrotem kogokolwiek urazilem - przepraszam.
Natomiast absolutnie sie zgadzam ze wszystkimi, ktorzy uwazaja psa, czy kota za
"czlonka rodziny" !
Nie mam zamiaru byc cyniczny, ale kilkakrotnie musialem sie uznac slusznosc znanego
powiedzenia: "Im bardziej poznaje ludzi, tym bardziej kocham psy !".
W kazdym razie, nie slyszalem jeszcze, by wlasciciel zmarl z tesknoty za utraconym
psem, podczas gdy znane sa przypadki vice versa.
A z imionami? Jest nieco trudniej, ale mozna temu zaradzic ? Wystarczy troche checi i
kreatywnosci. Przeciez rownie dobrze mozna wolac na kota "Tygrys", co na tygrysa np.
"Prazek".
Mialem znajomego dziennikarza, ktory swojego czarnego psiaka ochrzcil "Kleksem".
Co do trzymania wiekszych psow w blokach, to niestety, ale to nie jest dla nich miejsce
wlasciwe. Wielokrotnie widzialem, jak zbyt dlugo przetrzymany (od spaceru) psiak - "nie
strzymal" i zaczal siusiac.
Gdy ktos mieszka powyzej "n" pietra, taki przypadek moze go spotkac rownie dobrze na
schodach, jak i w windzie. Gdy nawet dokladnie sprzatnie, to odoru nie usunie.
Malego psa mozna zniesc na reku, lub w torbie wylozonej cerata. Ale dobermana ?
Nie mowiac o fakcie, ze nawet trzykrotne dzienne wyjscia na spacer, nie daja zwierzeciu
wystarczajacej ilosci ruchu, jakiej wymaga jego organizm.
Czy mozna sobie wyobrazic np.wyzla w dwupokojowym mieszkaniu ? Przeciez dla niego
to kacet !
Przez 12 lat mieszkalem w budynku, gdzie nie wolno bylo posiadac nawet akwarium ze
zlota rybka ! Od roku rezyduje w osiedlu pomyslanym dla seniorow, ale juz prawie 20%
lokali zajmuja mlodsi .
Wiekszosc lokatorow posiada psa, lub dwa. Sa to male i srednie psiali, jako ze istnieje
obowiazek prowadzenia psow na smyczy, wiec wieksze psy bylyby bardzo trudne do
kontroli, bo wielu z moich sasiadow to "narciarze". (Tak nazywam tych, ktorzy nie chodza
normalnie, a suwaja nogami, jak podczas chodu na nartach).
Sa nawet tacy, ktorzy uzywaja balkoniki.
I wieciie co ? Zal mi serdecznie tych stworzen.! Niektorzy wlasciciele maja dzieci, ktore ew.
przejma psa, gdy jego pan umrze, ale wiekszosc tych psiakow czeka miejski przytulek,
a to sie rowna czesto uspieniu.
A ludzie nie biora pod uwage, co bedzie czul ten pies za rok czy dwa, gdy pan odejdzie.
To jest dla odmiany przyklad na brak wrazliwosci w drugim kierunkui !
Dlatego, chociaz kocham psy, to wszystko, na co sobie pozwalam, to karmienie koliberkow!
Pozdrawiam - Bill