Przestańmy "ćwiartować" caarolę, dyskutując co by jej urwało lub nie urwało. Fakt, miała szczęście, ale to już zasługa raczej Kogoś nad nami. Natomiast z pasami różnie bywa. Kiedyś wpadłem w poślizg, skasowałem poloneza na drzewie, wykpiłem się niewielkimi szramami od pasów na szyi, ale mnie utrzymały. Gorzej z samochodem, drzewo doszło do bloku silnika.
Sam pasów nie znoszę, szczególnie w mieście, ale... zapinam. Przynajmniej na trasie.