W naszych lasach - źle. Dziś byłem w Nowym Warpnie. Po drodze (via Dobieszczyn) grzybiarzy na pęczki, każda przecinka to kilka samochodów (a jechałem wcześnie rano). Potem wracałem w południe patrząc na plony. Mizerne lub żadne. Mizerne to kilka grzybków na dnie klasycznego wiaderka. Nota bene nie wiadomo jakich. W lesie (wstąpiłem w kilku miejscach) są muchomory, purchawki, czarcie jaja (tęgoskór pospolity), dwa rodzaje surojadek (liliowe i - rzadko - zielone) oraz parę gatunków blaszkowatych, mnie akurat nieznanych. Grzybów powszechnie zbieranych nie ma. Potwierdzali mi to zapaleni grzybiarze z pustymi wiaderkami. Być może sezon u nas zacznie się dopiero za parę dni lub nawet na przełomie września i października. Dlatego jazdę jutro uważam za stratę benzyny.
Znajomi, dobrzy grzybiarze, jeżdżą (z sukcesami) bardziej na południe. Okolice Drawska i Gorzowa Wielkopolskiego. Na nas przyjdzie kolej.