Nie będzie, wróć do matematyki. Druga tura byłaby, gdyby jeden z kontrkandydatów miał szansę na jakieś 30% głosów, a pozostali, pomniejsi, złożyliby się na przynajmniej 21%. Tymczasem potencjalna opozycja wobec Władysława Diakuna nie przełoży się na nagłe uznanie ani dla pana Kowalewskiego, ani dla pozostałych kontrkandydatów. Był jeden, jedyny człowiek, który, przy umiejętnej i dłuższej akcji propagandowej mógłby te 30% - 35% głosów otrzymać. Wówczas, uwzględniając kilka osób mniej popularnych, ale też cokolwiek mogących zebrać, druga tura byłaby możliwa. Tym człowiekiem, co zawsze było oczywiste, był Leszek Guździoł. Czy w II turze wygrałby z panem Diakunem - to już inna sprawa. Raczej nie, ale mógłby II turę zgenerować. Zwłaszcza gdyby wystąpił na czele własnej grupy, jako, owszem, członek PO, ale startujący z jakiegoś lokalnego komitetu.
Dlaczego policka PO strzeliła sobie od razu w kolano? Nie mnie się wypowiadać, zwłaszcza, że popieram Władysława Diakuna. I już nie tylko z racji "trzecich", ale ze względów podstawowych. Jestem zagorzałym przeciwnikiem startowania w wyborach przedstawicieli partii politycznych, o zasięgu szerszym niż dane miejsce samorządowe.
O ile nie widzę nic nagannego w funkcjonowaniu zespołu Police XXI, bo to jest zespół policki, o tyle zwycięstwo przedstawiciela partii politycznej, rozumiane jako zwycięstwo tej partii jest dla idei samorządności niezwykle szkodliwe. Wyprowadza władzę lokalną z danego miejsca, uzależniając ją od partyjnych struktur szczebla powiatowego, wojewódzkiego i krajowego. Co można było oglądać na przykładzie powiatu polickiego. Przynależność partyjna burmistrza (wójta, prezydenta) to jego prywatna sprawa.