Notice: Undefined index: tapatalk_body_hook in /home/klient.dhosting.pl/wipmedia2/forum/Sources/Load.php(2501) : eval()'d code on line 199
  • Strona główna
  • Szukaj
    •  
  • Zaloguj się
    • Nazwa użytkownika: Hasło:
      Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Autor Wątek: [Ogólne] Ponownie zawiedli.  (Przeczytany 57186 razy)

Offline Wykidajło

  • Weteran
  • *********
  • Wiadomości: 2610
    • Zobacz profil
    • http://www.naszepolice.pl
[Ogólne] Ponownie zawiedli.
« Odpowiedź #45 dnia: Czerwca 14, 2010, 14:47:44 »
Tak jak obiecałem:
Billu, to nie język, bo władasz nim świetnie, lepiej niż niejeden z miejscowych forumowiczów. To kwestia emocji. Przypuszczam, że kochasz również swoją drugą ojczyznę. I słusznie. Ale ona też nie jest pępkiem świata, choć jest większa, bogatsza i silniejsza. Na dodatek świat się zmienia, przez cały czas.
Wskazałeś 5 moich sformułowań, którymi jakoby przyłączam się do nurtu "huzia na Amerykę". Fakt, nie są one poprawne politycznie (w znaczeniu political corectness), ale żadne nie jest atakiem na Stany jako takie.
Nie mam pretensji do USA, że traktują nas tak, jak chcieliby traktować Meksykanów (a nie mogą, bo koszty przewyższyłyby zyski). Stwierdzam fakt, bez oceniania.
Nie mam pretensji do USA, że biorą naszych żołnierzy do załatwiania swoich interesów. Dajemy, to biorą. Mam pretensję do naszych władz, że tych żołnierzy wysyłamy, a nie mamy udziału w łupach.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego atakiem na Stany ma być stwierdzenie, że śmieszą mnie rodacy, którzy narzekają na upokorzenia doznane przy trzecim bezskutecznym ubieganiu się o wizę i występują o nią czwarty raz.
Tekst o lizaniu butów to przenośnia, jak słusznie później zauważyłeś. Natomiast zamiast kalafiora mógłbym oczywiście napisać, że amerykańska wiza mnie nie interesuje albo coś równie poprawnego - ale nie oddałoby to mojego stosunku do sprawy. A on jest właśnie taki. Nie oburzam się, ale również nie jest mi to obojętne. I też nie jest to atak na Stany, tylko na wykonanie jednego z elementów ich polityki. Nie na tę politykę, na wykonanie. Chcą kontrolować przyjazdy Polaków do ich kraju poprzez wizy - nie ma sprawy. Tylko niech to robią w cywilizowany sposób. Wojtek Dudek dosyć ładnie to wyłożył, nie ma sensu powtarzać.
Cena to rzecz drugorzędna, pod warunkiem, że opłata jest za wizę, a nie za los na loterii wizowej. Jeśli uznam, że jest za drogo, po prostu nie będę się o nią ubiegał.
Ty próbujesz tłumaczyć, dlaczego Stany mają taką politykę wizową a nie inną. Tyle że mnie (a przypuszczam, że nie tylko mnie) to w tym kotekście zupełnie nie interesuje (tym razem starałem się o poprawność ;)). Problem imigracji zarobkowej w USA to wewnętrzny problem USA. Ja nie jestem sędzią, który ma zdecydować, czy należy się 5, czy 10 lat. Jestem obywatelem suwerennego kraju, który sam decyduje, czy odwiedzi inny suwerenny kraj. I stwierdza, że nie, bo obywatele tamtego kraju postanowili jeszcze za płotem traktować go jak potencjalnego oszusta. Informacja, dlaczego tak postanowili, niczego tu nie zmieni. Nie pozwolę się tak traktować i już - tak samo jak nie pozwolę, żeby jakiś dzieciak kopał mnie po kostkach, niezależnie od tego, czy ma ADHD, czy jest źle wychowany.

Przy okazji - jeśli pada argument, że to Polacy są winni temu, że wciąż obowiązują dla nich wizy, bo mają za wysoki odsetek czegoś tam, to proponuję popatrzeć też na to z drugiej strony. Przecież to stosowane praktyki sprawiają, że o wizę nie występują tacy jak Wojtek czy ja, którzy pojechaliby zwiedzać, a nie szukać byle jakiej pracy.

Kurczę, rozpisałem się, a tu jeszcze żubrówka i znaki towarowe...
Może na razie w skrócie. Do wielu: nie ma już Ministerstwa Handlu Zagranicznego, nie ma nawet Ministerstwa Handlu. Nie ma też central ogrodniczych ani innych podobnych instytucji. Swarzędz to firma notowana na giełdzie, akcje stoją cieniutko. Meble robią nadal, ale to już dawno nie jest symbol najwyższej jakości w branży. Handlować z zagranicznymi firmami może każdy, choćby jako jednoosobowe przedsiębiorstwo (na początku lat 90 miałem nawet takie, z dopiskiem w nazwie "import, eksport, handel obwoźny") - jeżeli więc jakichś naszych produktów za oceanem dostać w sklepie nie można, to raczej nie dlatego, że rząd źle działa. Może w pojedynczych przypadkach (jak z tą żubrówką, jeśli to prawda) tak rzeczywiście jest, ale zwykle będzie to kwestia opłacalności lub zwykłego braku na miejscu kogoś, kto zobaczyłby w tym dobry interes. Pół litra żubrówki z trawką kosztuje u nas w sklepie około 6 dolarów w przeliczeniu (z grubsza). Znaczna część z tego to akcyza, której chyba nie da się odzyskać przy eksporcie poza UE. To już nie te czasy, kiedy w Peweksie za dolara kupowało się flaszką i jeszcze na gumę zostawało :)
Nie wydaje mi się też, żeby o metki z napisem "made in Poland" trzeba było walczyć na poziomie polityki zagranicznej. Jeśli Armani płaci Wólczance za szycie dla niego koszul, to on decyduje, jakie mają być wszywki i tyle.
Kłamstwo obiegnie świat nim prawda założy buty.

Offline billkronos

  • Gaduła
  • ******
  • Wiadomości: 287
    • Zobacz profil
Ponownie zawiedli..
« Odpowiedź #46 dnia: Czerwca 14, 2010, 20:05:48 »
Los Angeles
Witaj Wykidajlo,  Dzieki, ze dotrzymales obietnicy i to w  pelnym wymiarze ! Bardzo
lubie czytac, dyskutowac, a i nawyk pisania mozna mi zarzucic.
Odnosnie argumentow w ostatnich postach, to po ochlonieci (tupnelo mnie troche
to calowanie butow), ale powiedzialem sobie; Eh, moze Wykidajlo mial zly dzien,
a moze strzelil sobie "setke" na czczo ?
Jakos ta retoryka nie pasowala mi do sylwetki, jaka sobie o Tobie wytworzylem.
Druga przyczyna byl fakt, ze Amerykanie moga byc tacy czy inni, ale nawet typowi
biurokraci sa zawsze poprawni i uprzejmi, wiec nie bardzo rozumialem te uwagi o
upokorzeniu.
Troche mi rozjasnily w glowie Twoje ostatnie informacje o zmianach struktualnych
w polskim rzadzie. Przeciez ja nie bylem w Polsce od ponad 10-ciu lat !
Moze podobnie zmienily sie warunki i w amerykanskiej ambasadzie ?
Piszesz o czterokrotnych podejsciach dla uzyskania wizy. Musialy zaistniec pewne
roznice w  wypelnieniu wnioskow, wzglednie odpowiedziach na pytania.
Urzednik ma zakres uprawnien, a wiec i towarzyszacy temu zakres odpowiedzial-
nosci.Z tym wiaze sie szereg zasad postepowania, jak np.:
   1./ Odmawiac wydania wizy ludziom mlodym, bez okreslonego zawodu,
                  i samotnym.( kandydat na prace i ew. pozostanie w USA)
   2./ Ditto, jezeli petent nie ma w Polsce jakiejs liczacej sie wlasnosci, jak
        mieszkanie,  majatek rolny, wlasny business, etc.
   3./ Jezeli nadal wymagane jest " zaproszenie" od kogos w Ameryce, to
        jest bardzo wazne, jaki "record" ma ta osoba w USA.
   4./ Wreszcie status majatkowy. To sie ciagle zmienia. Jezeli osoba jadaca
        do Stanow jest "klasycznym" turysta, to nie powinna miec zadnych
        trudnosci. Tylko taki "klasyk" z reguly zalatwia wyjazd przez renomowane
        biuro podrozy i przypuszczalnie jest wtedy stosowana inna procedura.
   5./ Rowniez sa mlode malzenstwa, gdzie mozna zakladac mozliwosc
         "planowanej" rozlaki, gdy wniosek sklada tylko jedno z nich.
W zwiazku z tematem, zadalem sobie nieco trudu i odtworzylem record wszystkich
peregrynacji mojej rodziny i znajomych do USA. W ciagu 35 lat (jestem tutaj 45)
odwiedzilo mnie 12 osob, z tego cztery co najmniej dwukrotnie.
Nikt nigdy nie spotkal sie z odmowa uzyskania wizy ! Kazdorazowo podpisywalem
zobowiazanie odpopwiedzialnosci finansowej za zapraszanych ludzi, z ta roznica,
ze po r.1990-tym mogli sami nabywac w kraju ubezpieczenie chorobowe.
Przez ten okres tylko raz zdarzylo sie, ze znajomi wystapili o przedluzenie wizy,
z czego zreszta nie skorzystali, bo ogloszono w Polsce stan wojenny i wyjechali
natychmiast, a przedluzona wize przyslano na moj adres dwa tygodnie pozniej.
To sie wlasnie odnosi do uwagi Zdanowicza o roznicy postepowania Czechow
i Polakow.
Naprzyklad, jezeli przeczytasz wypowiedzi "Trzebiez City" w tym watku, to jaki
wniosek nasuwa sie jako pierwszy ? (abstrahujac od formy tych uwag!)
 Dostal odmowe wizy ! Jezeli do tego jest samotny, albo zonaty, ale chcial jechac
sam, to mial takie szanse jak ja dostac sie do baletu !
Oczywiscie moge sie totalnie mylic, ale Jego reakcja obrazuje najlepiej zwiazek
przyczyn i skutkow.
Co do reszty, to sie sprowadza do zachowania zwyklego objektywizmu. Dlatego
przytoczylem przyklad "bob'a" , ktory reprezentuje typ bliski idalowi; bezstronny
i bardzo dobrze znajacy warunki po obu stronach. Do tego jest "cool", czego
nawet o sobie nie moge powiedziec.
Najtansza wodka  (polska?) to "Monopolowa" - F-my Baczynski,  produkowana
w Wiedniu.Jeden litr = $9.89). Dla kontrastu - 3/4 l. Belveder, Chopin =$ 29 - 32.-.
Na razie tyle. Pozdrawiam - Bill

[ Dodano: 2010-06-14, 23:02 ]
Powinno byc: J.A.Baczewski zamiast "Baczynski"
Sorry - Bill

Offline Wykidajło

  • Weteran
  • *********
  • Wiadomości: 2610
    • Zobacz profil
    • http://www.naszepolice.pl
Re: Ponownie zawiedli..
« Odpowiedź #47 dnia: Czerwca 15, 2010, 00:17:20 »
Cytat: "billkronos"

Odnosnie argumentow w ostatnich postach, to po ochlonieci (tupnelo mnie troche
to calowanie butow), ale powiedzialem sobie; Eh, moze Wykidajlo mial zly dzien,
a moze strzelil sobie "setke" na czczo ?

Wykidajło jest szczęśliwym człowiekiem i nie miewa złych dni w tym sensie, o jaki Ci (jak myślę) chodzi. A na samą myśl o setce na czczo robi mu się niedobrze :)
Nie, Billu, nie szukaj dla mnie tłumaczeń. Napisałem co napisałem, świadomie i na trzeźwo. I nie widzę powodu, żeby cokolwiek cofać czy zmieniać. Jeśli Ci to nie pasuje do obrazu, to widocznie obraz się różni od rzeczywistego.
Domagasz się, żebyśmy zrozumieli Amerykanów. Spróbuj i Ty zrozumieć przynajmniej niektórych Polaków. Tych, którzy próbują Ci wyjaśnić swój punkt widzenia.
Cytuj (zaznaczone)
Amerykanie moga byc tacy czy inni, ale nawet typowi
biurokraci sa zawsze poprawni i uprzejmi, wiec nie bardzo rozumialem te uwagi o
upokorzeniu.

Ale mnie przecież nikt nie upokorzył. Nigdy nie ubiegałem się o amerykańską wizę. To Speedbax pisał o swoim znajomym, któremu się udało za piątym podejściem. Ja napisałem, że mnie tacy ludzie śmieszą. Tacy, którzy się skarżą, że źli Amerykanie już trzy razy ich skasowali za negatywne rozpatrzenie, i idą próbować po raz czwarty. Mnie by do głowy nie przyszło podchodzić drugi raz, zakładając, że w ogóle złożyłbym pierwszy wniosek.
Cytuj (zaznaczone)
Urzednik ma zakres uprawnien, a wiec i towarzyszacy temu zakres odpowiedzial-
nosci.Z tym wiaze sie szereg zasad postepowania, jak np.:
   1./ Odmawiac wydania wizy ludziom mlodym, bez okreslonego zawodu,
                  i samotnym.( kandydat na prace i ew. pozostanie w USA)
   2./ Ditto, jezeli petent nie ma w Polsce jakiejs liczacej sie wlasnosci, jak
        mieszkanie,  majatek rolny, wlasny business, etc.
   3./ Jezeli nadal wymagane jest " zaproszenie" od kogos w Ameryce, to
        jest bardzo wazne, jaki "record" ma ta osoba w USA.
   4./ Wreszcie status majatkowy. To sie ciagle zmienia. Jezeli osoba jadaca
        do Stanow jest "klasycznym" turysta, to nie powinna miec zadnych
        trudnosci. Tylko taki "klasyk" z reguly zalatwia wyjazd przez renomowane
        biuro podrozy i przypuszczalnie jest wtedy stosowana inna procedura.
   5./ Rowniez sa mlode malzenstwa, gdzie mozna zakladac mozliwosc
         "planowanej" rozlaki, gdy wniosek sklada tylko jedno z nich.

Proste. A teraz spróbuj odpowiedzieć na jedno pytanie: dlaczego miałbym się godzić na opowiadanie amerykańskiemu urzędnikowi o swojej sytuacji rodzinnej czy posiadanych nieruchomościach?
Cytuj (zaznaczone)
Najtansza wodka  (polska?) to "Monopolowa" - F-my J.A.Baczewski (poprawiłem - W.),  produkowana
w Wiedniu.Jeden litr = $9.89). Dla kontrastu - 3/4 l. Belveder, Chopin =$ 29 - 32.-.

Baczewski to znana przedwojenna marka. Wytwórnia wódek była we Lwowie. Teraz jest w Austrii, więc nie wiem, czy ona polska, czy austriacka, czy jedno i drugie :)
Belvedere i Chopin to dosyć nowe produkty polskiego przemysłu, chyba przygotowane specjalnie pod eksport. Belvedere robi spółka Sobieski (chyba 3 byłe Polmosy i coś tam jeszcze), własność francuskiej grupy Belvedere. Chopin jest z Polmosu w Siedlcach.
Kłamstwo obiegnie świat nim prawda założy buty.

Zdanowicz.J

  • Gość
[Ogólne] Ponownie zawiedli.
« Odpowiedź #48 dnia: Czerwca 15, 2010, 02:39:50 »
Cytat: "Wykidajło"
Z drugiej strony śmieszą mnie jęki o upokarzających procedurach imigracyjnych i marnowaniu setek dolarów. Nikt nikomu nie każe ustawiać się w kolejce pod ambasadą i lizać buty ichniemu urzędnikowi. Mnie amerykańska wiza zwisa kalafiorem. Na świecie jest mnóstwo piękniejszych miejsc niż USA. Jedno mam wokół.


No i tym stwierdzeniem powinniśmy zakończyć tą "wojenkę" A jak ktoś bardzo chce musi pogodzić się z "upokorzeniem" Ja też swego czasu odstałem (1984) I się nie upokorzyłem. Doszedłem do wniosku że nie potrafiłem w odpowiedni sposób udowodnić że mnie w tym kraju nie potrzebują. A jednak jestem. Bo jak Polak chce to potrafi. Nie będę wspominał kto najgłośniej krzyczał o upokorzeniu. Każdy ma swój pogląd i doświadczenia.Ja doznałem także kilku upokorzeń.
Przytoczę dwa.

Jeden z moich kolegów, zwrócił się do mnie z pytaniem czy nie wstawił bym się za jego bratem gdyż otrzymał już 6 odmów. Wiedział że utrzymuje kontakt z byłym sekretarzem senator Mikulskiej (brałem udział w kampanii wyborczej gdy ten startował na senatora) Spojrzałem na sześć odmów i doszedłem do wniosku że coś w tym nie jest tak. Powołując się na kontakt z biurem sekretarza, napisaliśmy list (niby brat) do Pani senator. W odpowiedzi dostaliśmy radę aby spróbować jeszcze raz. No i .....udało się. Dostał wizę wielokrotnego przejazdu. Szczęśliwy brat szykował się do podróży. Wtedy dowiedziałem się że "turysta" ma zamiar robić prawo jazdy i jeździć z bratem w trasy. Ustaliliśmy jednak że aby być w porządku wobec Pani senator, wróci po trzech miesiącach i powróci po dwóch tygodniach do USA. Bo i Pani senator będzie miała czyste sumienie. Stało się inaczej. Jest tu już dziesiąty rok. Pozostawił w kraju bez środków do życia żonę z dwójką dzieci. Ożenił się z panią która nie miała nic poza obywatelstwem (wiedźma) no i chce być także "amerykanin"

Przykład drugi. Dobry kolega, wyraził ochotę wzięcia udziału w Mistrzostwach Świata modeli samochodów które odbyć się miały w USA. Skontaktowałem się z organizatorem i poprosiłem o poparcie wniosku wizowego dla kolegi i syna (jako mechanika) Wstawiałem się w światowej organizacji modelarskiej IFMAR za jego uczestnictwem bez uprzednich eliminacji. Wizy dostali.
Po mistrzostwach postanowili trochę potrenować i....trenują do dzisiaj. Właśnie mija siedem lat.
Nasze zdjęcie obok miss mistrzostw. http://www.rbproducts.com/mainEn.php?part=Events&page=results2003/Cincinnati0903.htm

Kto może czuć się upokorzony, pozostawiam wam do oceny.

Offline billkronos

  • Gaduła
  • ******
  • Wiadomości: 287
    • Zobacz profil
Ponownie zawiedli
« Odpowiedź #49 dnia: Czerwca 15, 2010, 08:44:54 »
Los Angeles
Hello Wykidajlo,
Widze, ze niezupelnie sie rozumiemy. Mam na mysli ten rozbior zdan na sylaby !
Ty chcesz interpretowasc moje intencje wg. wlasnego "klucza", do czego masz
jak najbardziej prawo, ale ja nie zawsze adresuje swoje posty do konkretnej
osoby, faktu, czy sformulowania.
Staram sie raczej informowac, opowiadac, czy nawet gawedzic, nie tylko dlatego,
ze to lubie, ale chce wierzyc, ze moze cos z tego komus sie przyda.
Od Ciebie sie dowiedzialem o zmianach w strukturach handlu (eksportu), ktos
inny dorzuci pare slow z zakresu np. motoryzacji, itd.
A zauwazylem, ze nie tylko Ty, ale wielu innych forumowiczow preferujecie dialog
w formie pin-ponga, czy tenisa..
Ja nie przywiazuje wagi do tego, czy ostatnia "pilka" spadnie po mojej stronie
kortu,czy po przeciwnej.Ale zalezy mi, zeby byc wlasciwie zrozumianym.
Dlatego musze podkreslic, ze niczego sie od Ciebie (i innych ) nie "domagam",
a najmniej zrozumienia Ameryki ! Wierz mi, ze po tylu latach tu spedzonych, ja
sam czesto pewnych rzeczy nie pojmuje.
Rowniez udaje mi sie jeszcze pamietac, kto i co napisal, wiec jezeli przytaczam
przyklady np. o czterokrotnym skladaniu wniosku, to jest chyba oczywiste, ze nie
Ciebie mam na mysli !
Moim zamiarem byla chec wytlumaczenia postepowania amerykanskich  urzed-
nikow, przy jednoczesnym podaniu paru informacji, co moze powodowac odmowe
udzielenia wizy.
Jednoczesnie probowalem wykazac, ze jezeli juz musimy gdzies skierowac wine,
to czesto bedzie ona po stronie Polakow. Co wcale nie znaczy, ze Amerykanie sa
bez winy !
Zdanowicz podal dwa b.dobre przyklady, a ja moglbym dodac kilka nastepnych,
gdyby nie to, ze ludzie, ktorym znacznie pomoglem, nadal tutaj mieszkaja i wiem,
ze posluguja sie komputerem dosc intensywnie., wiec nie chce stwarzac pozoru,
ze "wyplakuje sie w kamizelke" do znajomych w kraju.
Mozesz mi jednak wierzyc, ze kilka razy "umoczylem d...." w bardzo prezykry
sposob.
Mam nadzieje, ze w nastepnych ew, dialogach bedzie nam szlo latwiej.
Lacze  pozdrowienia - Bill

Offline Wykidajło

  • Weteran
  • *********
  • Wiadomości: 2610
    • Zobacz profil
    • http://www.naszepolice.pl
Re: Ponownie zawiedli
« Odpowiedź #50 dnia: Czerwca 15, 2010, 15:04:52 »
Cytat: "billkronos"

Widze, ze niezupelnie sie rozumiemy. Mam na mysli ten rozbior zdan na sylaby !
Ty chcesz interpretowasc moje intencje wg. wlasnego "klucza", do czego masz
jak najbardziej prawo, ale ja nie zawsze adresuje swoje posty do konkretnej
osoby, faktu, czy sformulowania.

Zarzut przyłączenia się do "huzia na Amerykę" skierowałeś jednak konkretnie do mnie. Podobnie jak to, że aby pisać negatywnie o jakimś kraju, powinienem go przynajmniej odwiedzić. A ja ani się nie przyłączam, ani nie piszę negatywnie o kraju. Piszę negatywnie o tych elementach jego działalności, z którymi mam styczność, i które negatywnie oceniam.
Cytuj (zaznaczone)
Moim zamiarem byla chec wytlumaczenia postepowania amerykanskich  urzed-
nikow, przy jednoczesnym podaniu paru informacji, co moze powodowac odmowe
udzielenia wizy.

Ja to rozumiem. Ale jestem po drugiej (trzeciej?) stronie i próbuję Ci wytłumaczyć - jako Amerykaninowi - że dla nas motywy nie mają znaczenia, liczą się skutki.
Cytuj (zaznaczone)
Jednoczesnie probowalem wykazac, ze jezeli juz musimy gdzies skierowac wine,
to czesto bedzie ona po stronie Polakow. Co wcale nie znaczy, ze Amerykanie sa
bez winy !

Nie, Billu. Jeżeli mamy używać słowa "wina", to przypadku wiz winni są Amerykanie. Polacy nie są winni temu, że Stany postanowiły w taki a nie inny sposób chronić swoje interesy. Proponuję więc słowa bardziej neutralne. Takie jak "skutek" czy "przyczyna".

Piszesz, że nie byłeś w Polsce ponad 10 lat. Czy nie jest to raczej bliżej 20? Bo Ministerstwo Handlu Zagranicznego zlikwidowano za rządu Messnera, czyli jeszcze za komuny. Od tego czasu w Polsce zmieniło się znacznie więcej. Wycieczka do Stanów jest w zasięgu przeciętnie zarabiającego Polaka, nie trzeba być bogaczem.
Kłamstwo obiegnie świat nim prawda założy buty.

Offline Wojtek Dudek

  • VIP
  • ********
  • Wiadomości: 1120
  • Płeć: Mężczyzna
    • Zobacz profil
[Ogólne] Ponownie zawiedli.
« Odpowiedź #51 dnia: Czerwca 15, 2010, 16:17:29 »
Panowie - Billu i Januszu! Jakoś nie mogę zrozumieć tej Waszej niechęci do Polaków chcących osiedlić się w USA. Czyżby działał tu czysto polski syndrom: „uniemożliwić bliźniemu osiągnięcie tego, co sami osiągnęliśmy”. Przecież Wy również tam wyjechaliście i tam się osiedliliście. Dlaczego teraz z taką niechęcią kwitujecie starania innych. Bardziej uzasadnionym odruchem, w tym przypadku, byłoby lobbowanie na rzecz swobodnego osiedlania się tam i innych Polaków. Przecież Ameryka to w ogóle jest państwo przybyszy i osiedleńców. Przyznam się, że nie rozumiem Waszego negatywnego stosunku do tego zjawiska.

Odrębną sprawą jest turystyka. Tłumaczycie aparat urzędniczy USA, starając się usprawiedliwiać ich poczynania wizowe właśnie ową nielegalną imigracją. Jednocześnie, jak sami przyznajecie, Wy również przyczyniliście się do jej powielania. Ja powiem tak! Ktoś kto kombinuje aby tam wyemigrować, będzie kombinował do skutku, aż mu się uda tam pojechać. Turysta - napotykając na takie traktowanie - zniechęci się nieraz już na samą myśl o tych poronionych procedurach. Moim zdaniem, to właśnie te procedury sprawiają, że w większości wytrwale pokonują je i wyjeżdżają do USA głównie tacy, którym zależy na tym aby tam pozostać lub popracować na czarno. Tak jak powiedział Wykidajło - turysta mając do wyboru poroniony system kwalifikacji wizowej do USA i spokojny wyjazd w inny zakątek Europy czy świata, wybierze to drugie. Dlatego statystyka jest taka a nie inna. Gdyby wizy zniesiono, to najprawdopodobniej okazałoby się, że statystyka uległaby zdecydowanej poprawie na korzyść ruchu bezwizowego. Kiedyś z PRL-u do Europy Zachodniej też w większości uciekali Polacy zamierzający się tam osiedlić. Wówczas proporcje były tam podobne do tych, jakie dzisiaj notuje się w relacjach z USA. Turyści wtedy też nie mogli swobodnie wyjeżdżać. Dzisiaj, kiedy granice otwarte są na oścież, zdecydowanie przeważają najnormalniejsi turyści. Dobrze by było, aby i USA wyciągnęły z tego właściwe wnioski!
Pozdrawiam

Offline billkronos

  • Gaduła
  • ******
  • Wiadomości: 287
    • Zobacz profil
Onownie zawiedli...
« Odpowiedź #52 dnia: Czerwca 15, 2010, 20:46:17 »
Los Angeles,
Hello Wykidajlo, No coz, probowalem najlepiej jak umiem, ale bez wiekszego skutku.
"Lopatologi": w stosunku do Ciebie uzywac nie chce -  normalne argumenty nie
docieraja. Nadal kazde slowo obracasz jak kurczaka na riznie, patrzac gdzie by tu
jeszcze troche przypiec.
Fraszkli w rodzaju "Golone, strzyrzone" bawily mnie jak bylem mlody.. Ty wyznajesz
zasade: "Moja racja jest mojejsza....." wiec niech Ci bedzie na zdrowie.
Jezeli Cie interesuja dodatkowe dywagacje na ten temat, to poczytaj, co napisze
w nastepnym poscie do Wojtka Dudka. Lacze pozdrowienia - Bill

[ Dodano: 2010-06-15, 23:31 ]
Los Angeles
Witaj Wojtku Dudku,  Z tego co napisales wnioskuje, ze nadal istnieje mozliwosc
nie przekonania Cie, ale przedstawienia mojego punktu widzenia na poruszane
w tym temacie sprawy. Mam nadzieje, ze moj komp wytrzyma dosc dlugi tekst.
Zdanowicza opinie juz czytales, wic bede podawal tylko wlasne przyklady.
Pierwsza czesc Twojego postu: Niechec ! Nic bardziej blednego, ale zeby to
opisac, musze przelozyc niechec na czesc druga i zastapic ja wprowadzeniem,
bez ktorego reszta bedzie nie w pelni zrozumiala.

1./ Po prawie 10-letnich probach, udalo mi sie opuscic PRL wraz z rodzina (zona,
     corka 14-letnia). Legalnie do Anglii, gdzie zyl brat mojego ojca,.Po trzech
     miesiacach pracy w Londynie, nadal legalnie, ale juz samolotem do Norymbergi,
     zamiast autobusem do Polski.
2./ Zgloszenie do obozu uchodzcow w Zirndorfie k/Furth'u, pod Norymberga.
     Pierwszy nielegalny krok. Niemcy wowczas oferowali tylko dwa wyjscia:
     "Fremdenpass", albo deportacje do Polski. Przybywajacych wtedy do obozu
     uciekinierow z Jugoslawii, masowo odstawiano spowrotem. Codziennie
     pelny autobus ! Jeden tydzien spedzilismy na ogolnej sali. Okolo 200 lozek
     (prycz) pietrowych. Na sali dominowali Jugoslowianie. Zona musiala pojsc do
     pracy na pare dni w obozowej kuchni. Corka, prawie juz 15-letnia, byla dobrze
     rozwinieta, wiec tylko kompletny debil pozostawilby ja bez opieki, wsrod tego
     "towarzystwa" , ktorego czesc byla zawsze "na bance".
     Bylo wsrod nich rowniez pieciu polskich marynarzy, ktorzy zeszli ze statku w
     Hamburgu, Prym wodzil mlody, potezny bosman, prawie zawsze podpity -
     ciagle pokrzykiwal - "nie podlizywac sie"! Pewno jakis uraz z jego przeszlosci.
     Po tygodniu otrzymalismy pokoj w bloku dla rodzin, wiec juz bylo lzej. Niemcy
     sie nic nie zmienili, wiec pierwszym dokumentem, jaki otzrymalismy, (corka tez)
     byl Arbeitsbuch !
     Tak spedzilismy 9 mies., czekajac na emigracje do Ameryki.
3./ Zeby sie dostac do USA, musielismy przejsc najpierw przez badania (trzy dni)
     w amerykanskim CIA w Norymberdze. Przez badania rozumiem dokladna
     indagacje i szereg trickow, jakie trzeba bylo wypelnic.
     Np. ja dostalem mape Lodzi, ale bez zadnej legendy. Poproszono mnie o
     zaznaczenie koncowek (petli) linii tramwajowych, szkol do ktorych chodzilem,
     i paru objektow publicznych. Gdy skonczylem, moj "sledczy" wyciagnal z szafy
     celuloidowa kopie i nakryl nia moja mape.Gdyby sie nie zgadzalo, moglismy
     myslec o emigracji do Australii lub Brazylii.
     Musze dodac, ze interogacja w CIA odbywala sie w jezyku polskim, a w czasie
     przerwy obiadowej (1 godz.) otrzymywalismy talony do pobliskiej restauracji,
     ghdzie moglismy zamowic z karty dowolny posilek.
     W czasie "badania" do dyspozycji byla kawa, czekolada i papierosy. Urzednik
     oczywiscie uprzejmy, jak rodzony wujek.
     Pozniej nastapily badania lekarskie w ambasadzie USA. Pieciu lekarzy przez
     pare dni usilowalo znalezc powod, by nas nie wpuscic do Stanow.
     Podobne badania uprzednio przechodzilem tylko w Centrum Badan Lotniczych
     (t.zw. Ce-bu-li), w Warszawie.
4./ Podroz do USA, sponsorowana przez Caritas. Pierwsze osiedlenie w Rochester
     w stanie Nowy York. Rodziny polskie (ze starej emigracji - przyszly na dworzec
     kolejowy i "wybieraly" sobie uchodzcow wg. uznania. To byli wolontariusze,
     majacy nam pomoc w zalatwieniu: dokumentu Socjal Security, znalezieniu pracy
     i mieszkania, etc.
     A ze te sceny na dworcu przypominaly troche handel niewolnikow, to moze
     wynikalo z tradycji tego kraju ?!
5./ Praca w fabryce za $2.-/godz. Mieszkanie w prywatnym domku, 2 m-ce za frico,
     w zamian za malowanie wewnatrz i zewnatrz (materialy wlasciciela)..
     Do pracy paru nowoprzybylych "zbieral" z ulicy Polak z tej samej fabryki, za
     jedne 25 centow dziennie. Po dwoch m-cach mielismy dosyc. Lato, duszno i
     parno, po wyjsciu z przysznicu bylo sie mokrym na nowo w ciagu 5 minut.
     Domek byl odnowiony, pare setek zaoszczedzone, wiec kupilem trzy bilety
     autobusowe do Los Angeles i w droge. Prace w fabryce formalnie wymowilem
     dwa tygodnie naprzod. Oferowano mi $4.-/ godz. zebym zostal. Nie znalismy
     jezyka, nikogo w Los Angeles, zadnej rekomendacji na prace, nic.
     Jechalismy przez cala Ameryke podad trzy doby. Tylko kierowcy sie zmieniali.
     Mala ciekawostka; linia autobusowa "Greyhound" wymagala od kierowcow
     ukonczenia 2 lat colleg'u. Jak jest dzisiaj, nie wiem.
6./ Dobilismy do Los Angeles, w "downtown" (stare srodmiescie), okolo 2 po pol.
     Byl lipiec, temperatura ponad 100 F. Mielismy w kieszeni $160.- i okolo 6-ciu
     godzin  na znalezienie noclegu !
     Siegnalem po ksiazke telefoniczna. Rozmiar, jak mszal w lodzkiej katedrze.!
     Szukajac polsko brzmiacych nazw i nazwisk, po paru godzinach i rozmienianiu
     dolarow na "drobne" do telefonu, dostalismy adres.
     T.zw. "Dom Swiatka"- stara budowa z czerwonej cegly. Administratorami byli
     Polacy. Za dwa tygodnie zaplacilismy $80.- (z gory !) Dzielnica okazala sie
     meksykanska. Gdy zona z corka pokazaly sie na ulicy (albo tylko wyjrzaly oknem)
     zawsze rozlegalo sie kilka gwizdow. Maly sklepik spozywczy w tym samym budynku.
7./ Po paru dniach znalazlem prace w polskiej firmie zegarmistrzowskiej, do ktorej
     dojezdzalem poltorej godziny, przesiadajac sie dwukrotnie. Prawie natychmiast
     poszukalem nowego mieszkania, blizej pracy. Chociaz mieszkalismy tylko
     jeden tydzien, zaplacone $80.- administratorzy zatrzymali. Zreszta nigdy nie wydali
     nam pokwitowania.
8./ Po 3 m-cach wyrobilem w firmie wszystkie zaleglosci, i podziekowano mi za pra-
     ce. Trafiala mi sie dobra praca w jednej firmie, wiec poprosilem wlasciciela
     (wkoncu rodak) zeby mnie tam podwiozl na rozmowe wstepna. Odleglosc od
     sklepu ok.5 mil. Odrzekl, ze owszem, ale on jest businessmanem i jego czas
     liczy sie inaczej, wiec odpracuje mu to trzykrotnie.! Powiedzialem wreczx co o tym
     mysle, i....poszedlem pieszo. Upaly byly nadal, mimo padziernika, wiec kapalo
     ze mnie,jak z rynny. Po drodze zatrzymywali mnie jacys murzyni i cos odemnie
     chcieli, ale jakos fraza: "I not speek english" uratowala mnie od ew. przykrosci.
     W efekcie dotarlem do celu, prace moglem zaczac z mety, ale rozwialo sie ze
     wzgledow na brak transportu Nie bylo blisko linni autobusowej, no a samochod
     wtedy .....
9./ Mijal czas, w pierwszym roku (z okladem) zmienialem prace siedem razy i prawie
     mieszkanie rownie czesto. Trzy m-ce pod San Francisco i na powrot Los Angeles.
     Mialem juz samochod i nieco wiecej niz zostawilem w Polsce.
     Zona pomagala, pracujac w pracowni sukien damskich. Corka nadrabiala rok
     szkoly, stracony w obozie dla uchodzcow. Znalazlem wkoncu prace w firmie
     produkujacej kamery filmowe i zostalem w niej 12 lat.
10./  Pod koniec tego okresu zdarzyly sie trzy rzeczy: corka wyszla za maz, my kupi-
     lismy inny dom i w garazu zalozylem warsztat. Trzecia okolicznosc, to rozwod, ale
     szczesliwie nie kwalifikuje sie do tego watku.

Tyle byloby wstepu. To powinno dac Ci Wojtku pojecie, jak zaczyna sie "kariera"
uchodzcy w USA. Zwroc uwage, ze po za odmowa powrotu do kraju, wszelkie inne
poczynania byly zawsze legalne.
Dodam, ze po przybyciu do Stanow, napisalem do Bundesamtu o zwrot paszprtow
wydanych w Polsce. Otrzymalem je wraz ze zwrotem potracen, jakie placilem  na
fundusz emerytalny. Te paszporty zwrocilismy do konsulatu w Chicago, zalaczajac
odpowiednia legende, co i jak zmusilo nas do emigracji.
Nie mielismy nadziei, ze legenda zadziala (a tesknota za krajem dolegala coraz
bardziej!), lecz o dziwo - po paru tygodniach otrzymalismy polskie paszporty kon-
sularne !
Druga czesc, o ile jestes zainteresowany, moge dopisac jutro.
Lacze pozdrowienia - Bill

Offline Wykidajło

  • Weteran
  • *********
  • Wiadomości: 2610
    • Zobacz profil
    • http://www.naszepolice.pl
Re: Onownie zawiedli...
« Odpowiedź #53 dnia: Czerwca 16, 2010, 00:38:05 »
Cytat: "billkronos"
probowalem najlepiej jak umiem, ale bez wiekszego skutku.

Cóż. Przyznam, że mnie zaskoczyłeś. Niemile. Czym, będzie trochę dalej. Tu tylko zapytam: jaki skutek chciałeś uzyskać?
Cytuj (zaznaczone)
"Lopatologi": w stosunku do Ciebie uzywac nie chce -  normalne argumenty nie
docieraja. Nadal kazde slowo obracasz jak kurczaka na riznie, patrzac gdzie by tu
jeszcze troche przypiec.
Fraszkli w rodzaju "Golone, strzyrzone" bawily mnie jak bylem mlody.. Ty wyznajesz
zasade: "Moja racja jest mojejsza....." wiec niech Ci bedzie na zdrowie.

Łopatologii, mówisz... Argumenty nie docierają... A może to teza jest nie do przyjęcia? Nie przyszło Ci to do głowy? Chyba przyszło. Tylko jesteś bardziej amerykański niż Ci się wydaje, więc przełożyłeś to sobie w odpowiedni sposób. A ja powtórzę ostatni raz: polityka wizowa USA nie jest dla mnie problemem. Mnie to po prostu nie dotyczy. To jest moja racja. Może być, że najbardziej mojsza ze wszystkich.
Skoro już o fraszkach mowa... "Mój przyjacielu, powiedz mi to jeszcze; skąd ci wiadomo, że ja lubię leszcze?" - pamiętasz? A rozumiesz?
Bo Zdanowicz nie rozumie, nawet jeśli pamięta. Wpada tu co jakiś czas na chwilę i próbuje nam mówić, jak powinniśmy żyć. Takich buców mamy pełno u siebie, jeden więcej nie robi różnicy, nawet jeśli (re)importowany. Sądziłem jednak, że jesteś od niego znacznie dalej. I tu jest właśnie to rozczarowanie.
Każdy ma prawo mieć swój punkt widzenia na różne sprawy. Natomiast Amerykanie zachowują się tak, jakby ich punkt widzenia był nie tylko jedyny, ale również jedynie słuszny. Dlatego poprą wprowadzanie demokracji siłą i nawet się nie zastanowią, czy aby zainteresowani tej demokracji chcą. Nieprawda? Być może. Ale tak Was właśnie widzę. I podejrzewam, że nie jestem w tym odosobniony.
Dobranoc.
Kłamstwo obiegnie świat nim prawda założy buty.

Zdanowicz.J

  • Gość
[Ogólne] Ponownie zawiedli.
« Odpowiedź #54 dnia: Czerwca 16, 2010, 01:33:39 »
Cytat: "Wojtek Dudek"
Panowie - Billu i Januszu! Jakoś nie mogę zrozumieć tej Waszej niechęci do Polaków chcących osiedlić się w USA. Czyżby działał tu czysto polski syndrom: „uniemożliwić bliźniemu osiągnięcie tego, co sami osiągnęliśmy”. Przecież Wy również tam wyjechaliście i tam się osiedliliście. Dlaczego teraz z taką niechęcią kwitujecie starania innych. Bardziej uzasadnionym odruchem, w tym przypadku, byłoby lobbowanie na rzecz swobodnego osiedlania się tam i innych Polaków. Przecież Ameryka to w ogóle jest państwo przybyszy i osiedleńców. Przyznam się, że nie rozumiem Waszego negatywnego stosunku do tego zjawiska.


Wojtku, rozwaliłeś mnie tym postem na podłogę. Mimo moich 30 lat poza granicami, wydawało mi się że piszę poprawnie i czytelnie po polsku. Czy ja i Bill napisaliśmy gdzieś że zabraniamy lub mamy niechęć do polaków pragnących się tu osiedlić? Pragnę zwrócić Tobie uwagę że piszemy o "turystach" Osobach które wybrały złą drogę emigracji !! o ile taki mają zamiar. Turysta który przyjeżdża do USA popracować dłużej niż 3 miesiące psuje właśnie statystykę i nazywam go "turysta" Rozumiem że krócej się nie opłaca bo włożone koszta są wyższe. Ja opisałem dwa z wielu przykładów jak nie należy postępować aby nie psuć tej statystyki. To że USA są otwarte na ciągłą migracje mamy tysiące dowodów każdego roku. Tak, mam negatywny stosunek do tego zjawiska. Ale mam tu, jak zresztą Bill także negatywny stosunek do "turystów"
Czy w dalszym ciągu nie rozumiesz? Jak zapewne czytałeś ja też miałem ochotę i dostałem z kraju odmowę. I żeby nie być dłużnym, opiszę swoja emigracje.
Natychmiast skorzystałem z zaproszenia brata do Australii. Tam popełniłem kilka formalno-technicznych błędów i nie dostałem pobytu. Ale za to dwa lata pracowałem. Uzyskałem dobre opinie i wróciłem do Europy a konkretnie do Niemiec, gdzie czekała na mnie żona z dziećmi. Dwa lata rozłąki. I tu pracując jako szkutnik miałem b. dobre opinie. Po dwóch latach złożyłem wniosek w ambasadzie USA o emigracje i napisałem że chcę zabrać rodzinę i wyjechać do pracy aby zapewnić dzieciom lepszą przyszłość.  Moja rozmowa z konsulem USA trwała może 6-7 min. Zapytał czym się zajmuje. Czy mam potwierdzenie wykonywanych prac. Po okazaniu dwóch papierków dostaliśmy skierowania na badania. I tak zaczęła się przygoda z Ameryką. Po przyjeździe, rozpocząłem pracę (lata 89-90) za 10 dol. na godzinę. Dla porównania za duży wózek super marketu zakupów wypełnionego po brzegi zapłaciliśmy 70 dolarów. Dzisiaj - dwie, trzy reklamówki :) Kilka setek rodaków przyjeżdża na wygrane wizy. Połowa z nich wraca z sobie tylko znanych powodów ale z jednym tłumaczeniem. Ameryka mi się nie spodobała.

Jak widzisz różne drogi a cel ten sam. Mi zajęło to cztery lata. I życzę każdemu aby się to udało.
Jeśli natomiast chodzi o lobbowanie to byłbym gotów spędzić na to lata gdyby nie to że widziałem setki tragedii na ulicach Nowego Jorku i nie tylko. Tych którym się nie udało albo nie potrafili się przystosować. Zal mi dziesiątek a nawet setek rozbitych rodzin, małżeństw. Kobiet, matek wykorzystywanych na wszelkie sposoby przez rodaków bez skrupułów. Gwałconych, bitych, zmuszanych do prawie darmowej pracy aby zarobić na bilet powrotny.
Czy Ty Wojtku i Wykidajło też to widzieliście? Zapewne nie. Ale mogę was zapewnić że podróże kształcą ale także rujnują. szczególnie jak daleko do domu i na piechotę wrócić się nie da.
Pozdrawiam

P.S
Wojtku Piszesz też o "polskim syndromie" to dodam coś do poprzedniego tekstu. Gdy kolega modelarz postanowił zostać, zwróciłem się do niego tymi słowami. Jestem tu już ponad 20 lat. Chcę ci przekazać informacje które mogą być warte miliony jeżeli nie popełnisz moich błędów.
Zakwaterowałem, dałem prace i.....po dwóch tygodniach kolega już chciał być moim szefem. Rozstaliśmy się po następnym tygodniu i do dzisiaj się do mnie nie odzywa.

Offline billkronos

  • Gaduła
  • ******
  • Wiadomości: 287
    • Zobacz profil
Ponownie zawiedli..
« Odpowiedź #55 dnia: Czerwca 16, 2010, 05:42:00 »
Los Angeles,]
Hello Wykidajlo,  Twoje:  .".po raz ostatni..." rozumiem, jako chec zakoncznia dialogu?
Ale na poczatku postu zadajesz pytanie, wiec grzecznosc nakazuje odpowiedziac.
Odpowiadam: -Chcialem bys zrozumial moja pozycje i potraktowal przyklady, jakie
przytaczam jako fakty. To wszystko. Ty wolisz jednak bolszewicka dialektyke -  "nie
interesuja mnie motywy, tylko skutki "!
Okreeslenie ":jestes bardziej amerykanski, niz Ci sie wydaje", przyjmuje jako komple-
ment, chociaz kwalifikacje darczyncy w tej kwestii, budza powazne watpliwosci.
Fraszki o leszczu nie mialem okazji poznac. Czyz by to byla jakas "nowomowa" ?
A moze chciales w ten subtelny sposob sie przedstawic ?
Raczej nie, bo w nastepnym zdaniu nazywasz Zdanowicza "bucem", czego subtelnoscia
nazwac niepodobna ! Trudno, fakty nie zgadzaja sie z wyimaginowana sylwetka.
A jak juz zahaczylismy o Zdanowicza, to badz uprzejmy zwrocic uwage, ze to On uzywa
liczby mnogiej, jak by mowil w imieniu nas obu. Jego wola, jak dlugo nie wyraza sie
o mnie w sposob wymagajacy repliki.
Natomiast Ciebie powinno zastanowic, jak to mozliwe, ze dwoch ludzi, o tak roznych
charakterach, jest tak zgodnych w wyrazaniu swoich opinii o Ameryce !
A nic wiecej nas nie laczy, a zdecydowanie roznimy sie  np. na temat opinii o "Yak'u"
I nie tylko !
Pozdrawiam - Bill

Offline TrzebieżCITY

  • VIP
  • ********
  • Wiadomości: 1113
    • Zobacz profil
[Ogólne] Ponownie zawiedli.
« Odpowiedź #56 dnia: Czerwca 16, 2010, 08:55:53 »
Panie billkronos,do Pana wiadomości,mam żonę i nie mam najmniejszego zamiaru się pchac do Pana USiA.Mówię tylko i wyłącznie o megalomanii amerykanów na swoim punkcie.Powiedz Pan gdzie powiedziałem nieprawdę??Partiota zza granicy.Prosze wrócić i osiedlić się tutaj i wtedy wygłaszać sądy na temat Polski i Polaków,a nie opowiastki rodem z PRL,jak to kazdy Polak marzy ,o wizie i zielonej karcie,bo to jest śmieszne do rozpuku!Polska jak dla mnie powinna wprowadzić politykę wzajemności.Pozdrawiam.Acha i mówię to jako młody człowiek,bo mam dopiero 30 lat.
Oddaj cząstkę siebie innym...To nie boli,a może uratować komuś życie...DKMS przeciwko białaczce... Paweł, żeby było prościej...

Offline Wykidajło

  • Weteran
  • *********
  • Wiadomości: 2610
    • Zobacz profil
    • http://www.naszepolice.pl
Re: Ponownie zawiedli..
« Odpowiedź #57 dnia: Czerwca 16, 2010, 14:03:24 »
Cytat: "billkronos"
Twoje:  .".po raz ostatni..." rozumiem, jako chec zakoncznia dialogu?

Nie, to tylko deklaracja, że nie będę więcej tłumaczył swojego poglądu na kwestię amerykańskich wiz. Wyraziłem go jasno i kilkukrotnie, powtarzanie jest zbędne.
Cytat: "billkronos"
Ale na poczatku postu zadajesz pytanie, wiec grzecznosc nakazuje odpowiedziac.
Odpowiadam: -Chcialem bys zrozumial moja pozycje i potraktowal przyklady, jakie
przytaczam jako fakty. To wszystko. Ty wolisz jednak bolszewicka dialektyke -  "nie
interesuja mnie motywy, tylko skutki "!

Widzisz, ja nie uważam, że Polska to pępek świata, czy że za Solidarność należy nam się szczególne traktowanie. Ale nie mam też kompleksów wobec innych nacji. Dlatego nie mam problemu ze zrozumieniem i traktowaniem. Nie napisałem tego wystarczająco wyraźnie? To proszę: tak, Amerykanie mają prawo i podstawy do stosowania wobec nas takiej polityki wizowej, jaką stosują. Rozumiem, dlaczego to robią.
Dla Ciebie to jednak za mało. Ty chcesz, abym jeszcze uznał, że to jest w porządku. Nic z tego. Nie jest. I nie zmienisz tego ani Polaczkiem ze swoją śmieszną racją, ani bolszewikiem z dialektyką. Łopatą też nie. A najmocniejszymi amerykańskimi argumentami nie dowodzisz.
Cytat: "billkronos"
Okreeslenie ":jestes bardziej amerykanski, niz Ci sie wydaje", przyjmuje jako komplement, chociaz kwalifikacje darczyncy w tej kwestii, budza powazne watpliwosci.

Dla mnie to nie jest komplement, dla Ciebie może być. Zależy od punktu siedzenia, a te mamy różne. Co do kwalifikacji, są najwyższe z możliwych. Nikt lepiej ode mnie nie wie, co rozumiem pod tym określeniem.
Cytat: "billkronos"
Fraszki o leszczu nie mialem okazji poznac. Czyz by to byla jakas "nowomowa" ?

Leszcz w tej fraszce to taka ryba słodkowodna. A bajka jest chyba Krasickiego albo Kryłowa, czytałem dawno, w wersji książkowej, i nie pamiętam. Próbowałem znaleźć w sieci, ale albo nie ma, albo nie umiałem. Opowiem więc. To było o dwóch znajomych. Jeden miał staw z zatrzęsieniem leszczy i wpuścił do niego szczupaki. Drugi zaś przekonywał go, że źle robi, że wszystko zmarnuje, bo szczupaki leszcze wytrzebią. Zacytowane zdanie było odpowiedzią na te "mądrości".
Cytat: "billkronos"
A moze chciales w ten subtelny sposob sie przedstawic ?
Raczej nie, bo w nastepnym zdaniu nazywasz Zdanowicza "bucem", czego subtelnoscia
nazwac niepodobna !

Cóż, u nas poprawność polityczna nie została doprowadzona do absurdu. Na grubasa raz mówimy "grubas", innym razem "człowiek otyły" albo "człowiek słusznej postury" - ale na pewno nie powiemy "nadwagoAmerykanin".
Cytat: "billkronos"
Natomiast Ciebie powinno zastanowic, jak to mozliwe, ze dwoch ludzi, o tak roznych
charakterach, jest tak zgodnych w wyrazaniu swoich opinii o Ameryce !

To akurat jest proste: obaj jesteście Amerykanami. Dlatego przyczyny braku polskich towarów w najbliższym sklepie natychmiast szukacie w Polsce. W ministerstwie, centralach handlowych czy nawet u producenta - byle nie u amerykańskiego sklepikarza. Amerykański sklepikarz jest ok, bo jest amerykański.
Kłamstwo obiegnie świat nim prawda założy buty.

Offline Wojtek Dudek

  • VIP
  • ********
  • Wiadomości: 1120
  • Płeć: Mężczyzna
    • Zobacz profil
[Ogólne] Ponownie zawiedli.
« Odpowiedź #58 dnia: Czerwca 16, 2010, 16:13:57 »
Cytat: "billkronos"
Witaj Wojtku Dudku, Z tego co napisales wnioskuje, ze nadal istnieje mozliwosc nie przekonania Cie, ale przedstawienia mojego punktu widzenia na poruszane w tym temacie sprawy.


Szanowny Billu! Ja doskonale rozumiem Twoje stanowisko w odniesieniu do omawianych tu spraw. I moim zamiarem nie jest przekonywanie Ciebie, że racja jest po mojej stronie. Ja przedstawiam tu jedynie swoją, autonomiczną ocenę owych procedur. Nie kwestionuję również charakteru i stopnia skomplikowania Twojej drogi emigracyjnej, zakończonej ostatecznym osiedleniem się w USA. Interesuje mnie jedynie fakt, że wybierając takie rozwiązanie i realizując je, dałeś pośrednio dowód na to, że istnieje taka potrzeba i taka możliwość. Skoro tak, to po co ją komplikować do tego stopnia z jakim mamy do czynienia. Wyjechałeś Ty, wyjechali i inni. Sztuczne przeszkody i tak nie zawróciły Ciebie z wcześniej obranej drogi i raczej nie zawrócą też innych. Po co zatem praktykować (i usprawiedliwiać!) ten szereg utrudnień komplikujących ostateczny skutek, skoro on - prędzej czy później, legalnie czy nielegalnie - i tak nastąpi! Czy nie lepiej byłoby złagodzić procedury, aby każdy potencjalny emigrant nie tracił czasu i wysiłku na pokonywanie przeszkód proceduralnych a spożytkował je na rzecz budowania własnego dobrobytu już tam na miejscu? Natomiast to, czy ten ktoś sobie tam poradzi i jak poradzi, to już jest odrębna kwestia. W Polsce też jednemu się dobrze wiedzie i radzi sobie w każdej sytuacji a innemu gorzej i nic mu się nie udaje. Nie tylko w Ameryce tak jest. To co Ty z największym trudem osiągałeś w USA, wielu w podobny sposób osiągało również tu w Polsce. Odłóżmy zatem na bok własne losy życiowe a skupmy się na wątku sprawy. Czyli na jakości i zasadności stosowania procedur, które musi pokonać potencjalny polski turysta, chcący przekroczyć granice USA. Spójrzmy na to abstrahując od skłonności do gloryfikowania amerykanizmu. Ja nie mam ambicji osiedlenia się w USA ani też nie przejawiam uwielbienia do wszystkiego co amerykańskie. Dlatego stopień skomplikowania ruchu turystycznego pomiędzy Polską a USA – jako Polak - uważam za bezpodstawny i oceniam negatywnie. Natomiast Wy - jak na razie - nie przytoczyliście mi żadnych wystarczająco sensownych argumentów, które by mnie przekonały do zmiany zdania. I nie uciekam się tu do jakichkolwiek złośliwości – nic z tego. Po prostu - argument, że ktoś wyjeżdża po to aby sobie popracować i dorobić jest zbyt słaby. Bo jeśli już, to winę za to ponosi nie Polak a zatrudniający go Amerykanin. Ale przekonujmy się dalej. Z jednym zastrzeżeniem. Postarajcie się oddzielić ruch turystyczny od emigracyjnego, bo to dwie różne kwestie.

[ Dodano: 2010-06-16, 16:25 ]
Cytat: "Zdanowicz.J"
Wojtku Piszesz też o "polskim syndromie" to dodam coś do poprzedniego tekstu. Gdy kolega modelarz postanowił zostać, zwróciłem się do niego tymi słowami. Jestem tu już ponad 20 lat. Chcę ci przekazać informacje które mogą być warte miliony jeżeli nie popełnisz moich błędów.
Zakwaterowałem, dałem prace i.....po dwóch tygodniach kolega już chciał być moim szefem. Rozstaliśmy się po następnym tygodniu i do dzisiaj się do mnie nie odzywa.

No tak Janusz! Ale to nie jest ta kategoria zależności, w oparciu o którą powinniśmy rozpatrywać jakość procedur w ruchu turystycznym pomiędzy Polską a USA. Powyższa sytuacja opisuje relacje międzyludzkie, co w Polsce określane jest mianem: "samo życie".

Offline billkronos

  • Gaduła
  • ******
  • Wiadomości: 287
    • Zobacz profil
Ponownie zawiedli..
« Odpowiedź #59 dnia: Czerwca 16, 2010, 20:31:58 »
Los Angeles,
Hello Trzebiez City,  W Polsce spedzilem prawie polowe zycia, wiec na temat
warunkow, specjalnie w okresie PRL-u wiem dosyc.
Wizowa polityke wzajemnosci sugerowalem juz pare razy, ale wprowadzenie
jej lezy w gestii rzadow obu krajow, wiec na forum mozna o niej dyskutowac, ,
ale naciski kierowac  do wladz wlasnego kraju.
Jest Pan mlody, wiec ma zycie przed soba. Zycze powodzenia - Bill

[ Dodano: 2010-06-16, 21:35 ]
Los Angeles
Hello Wykidajlo. Pare slow wyrywkowo, bo "rozbiory" gramatyczne i logiczne
zdan robilem ostatnio 70 lat temu.
Wreszcie wylozyles jasno, ze sie zgadzasz iz Ameryka ma prawo prowadzic
wlasna polityke wizowa ! Jak kade panstwo. Stad wniosek, ze nie akceptujesz
wersji jaka stosuje do Polski.
Z Twojego punktu siedzenia - masz prawo tak rozumowac, a ja chcialem tylko
uzasadnic, dlaczego ta polityka jest rozna w stosunku do poszczegolnych panstw.
Masz rowniez racje kpic z amerykanskiego korrektywizmu, mnie tez to smieszy,
ale zostalo wywalczone przez mniejszosci narodowe i rasowe..
Ameryka jest panstwem prawa i moze nieco za bardzo to akcentuje, ale z korzyscia
dla obywateli. Amerykanie sa rowniez na codzen uprzejmi i dlatego nie nazywaja
polskich imigrantow zarobkowych polako-oszustami !
Przytoczyles te fraszke o leszczu, ale nadal nie wylozyles jaki mial byc jej sens.?
Mam pewne doswiadczenie w hodowli ryb i wiem, ze do stawu z podrosnietymi juz
karpiami - wpuszcza sie mlodsze szczupaki. Karp jest otyly i powolny, wiec zadaniem
szczupaka jest go troche pogonic, szybciej rosnie i przybiera na wadze.
Ale jako rzeklem - nie kumam, kto tu ma byc karpiem a kto szczuka, i dlaczego ?
Jak piszesz, osiagnales najwyzsze kwalifikacje z mozliwoch, bo swoje wlasne.
Rozumiem, to taka odmiana intelektualna narcyzmu !
W czasach mojej mlodosci nazywalismy taki stan "zydowska wojna" (bicie sie
z wlasnymi myslami). Zawsze mozna miec racje.
O tych towarach polskich, to niezupelnie tak jak piszesz. Pytalem w sklepach
kilkakrotnie. Zamawiaja, ale towaru nie otrzymuja. Agenci , bo sklep nie ma
bezposredniego kontaktu z wytworca, roznie i metnie tlumacza, ale najczesciej
powtarza sie zarzut nieterminowych dostaw.
A to jest bardzo w handlu istotne. Ja np. moge zadzwonic do Polski i w ciagu
maximum dwoch tygodni dochodzi mnie paczka z suszonymi grzybami, a jakas
prywatna firma, czy spolka nie moze sie wyrobic w ciagu nawet dwoch miesiecy ?
Daruj mi wiec te okreslenia w stylu: "Ale u was bija murzynow!".
Oni chca byc nazywani afro-amerykanami (publicznie), wiec taka forma zostala
przyjeta.
O ile wiem, to grajacego w ktorejs druzynie pilkarskiej murzynskiego zawodnika,
kibice w Polsce nazywali: czarnuch, niger, smoluch i asfalt !
Za to, tutaj idzie sie do kicia ! Jak napisales: Ameryka to kraj absurdu.!
Pozdrawiam - Bill