Los Angeles,
Hello Wykidajlo, No coz, probowalem najlepiej jak umiem, ale bez wiekszego skutku.
"Lopatologi": w stosunku do Ciebie uzywac nie chce - normalne argumenty nie
docieraja. Nadal kazde slowo obracasz jak kurczaka na riznie, patrzac gdzie by tu
jeszcze troche przypiec.
Fraszkli w rodzaju "Golone, strzyrzone" bawily mnie jak bylem mlody.. Ty wyznajesz
zasade: "Moja racja jest mojejsza....." wiec niech Ci bedzie na zdrowie.
Jezeli Cie interesuja dodatkowe dywagacje na ten temat, to poczytaj, co napisze
w nastepnym poscie do Wojtka Dudka. Lacze pozdrowienia - Bill
[ Dodano: 2010-06-15, 23:31 ]
Los Angeles
Witaj Wojtku Dudku, Z tego co napisales wnioskuje, ze nadal istnieje mozliwosc
nie przekonania Cie, ale przedstawienia mojego punktu widzenia na poruszane
w tym temacie sprawy. Mam nadzieje, ze moj komp wytrzyma dosc dlugi tekst.
Zdanowicza opinie juz czytales, wic bede podawal tylko wlasne przyklady.
Pierwsza czesc Twojego postu: Niechec ! Nic bardziej blednego, ale zeby to
opisac, musze przelozyc niechec na czesc druga i zastapic ja wprowadzeniem,
bez ktorego reszta bedzie nie w pelni zrozumiala.
1./ Po prawie 10-letnich probach, udalo mi sie opuscic PRL wraz z rodzina (zona,
corka 14-letnia). Legalnie do Anglii, gdzie zyl brat mojego ojca,.Po trzech
miesiacach pracy w Londynie, nadal legalnie, ale juz samolotem do Norymbergi,
zamiast autobusem do Polski.
2./ Zgloszenie do obozu uchodzcow w Zirndorfie k/Furth'u, pod Norymberga.
Pierwszy nielegalny krok. Niemcy wowczas oferowali tylko dwa wyjscia:
"Fremdenpass", albo deportacje do Polski. Przybywajacych wtedy do obozu
uciekinierow z Jugoslawii, masowo odstawiano spowrotem. Codziennie
pelny autobus ! Jeden tydzien spedzilismy na ogolnej sali. Okolo 200 lozek
(prycz) pietrowych. Na sali dominowali Jugoslowianie. Zona musiala pojsc do
pracy na pare dni w obozowej kuchni. Corka, prawie juz 15-letnia, byla dobrze
rozwinieta, wiec tylko kompletny debil pozostawilby ja bez opieki, wsrod tego
"towarzystwa" , ktorego czesc byla zawsze "na bance".
Bylo wsrod nich rowniez pieciu polskich marynarzy, ktorzy zeszli ze statku w
Hamburgu, Prym wodzil mlody, potezny bosman, prawie zawsze podpity -
ciagle pokrzykiwal - "nie podlizywac sie"! Pewno jakis uraz z jego przeszlosci.
Po tygodniu otrzymalismy pokoj w bloku dla rodzin, wiec juz bylo lzej. Niemcy
sie nic nie zmienili, wiec pierwszym dokumentem, jaki otzrymalismy, (corka tez)
byl Arbeitsbuch !
Tak spedzilismy 9 mies., czekajac na emigracje do Ameryki.
3./ Zeby sie dostac do USA, musielismy przejsc najpierw przez badania (trzy dni)
w amerykanskim CIA w Norymberdze. Przez badania rozumiem dokladna
indagacje i szereg trickow, jakie trzeba bylo wypelnic.
Np. ja dostalem mape Lodzi, ale bez zadnej legendy. Poproszono mnie o
zaznaczenie koncowek (petli) linii tramwajowych, szkol do ktorych chodzilem,
i paru objektow publicznych. Gdy skonczylem, moj "sledczy" wyciagnal z szafy
celuloidowa kopie i nakryl nia moja mape.Gdyby sie nie zgadzalo, moglismy
myslec o emigracji do Australii lub Brazylii.
Musze dodac, ze interogacja w CIA odbywala sie w jezyku polskim, a w czasie
przerwy obiadowej (1 godz.) otrzymywalismy talony do pobliskiej restauracji,
ghdzie moglismy zamowic z karty dowolny posilek.
W czasie "badania" do dyspozycji byla kawa, czekolada i papierosy. Urzednik
oczywiscie uprzejmy, jak rodzony wujek.
Pozniej nastapily badania lekarskie w ambasadzie USA. Pieciu lekarzy przez
pare dni usilowalo znalezc powod, by nas nie wpuscic do Stanow.
Podobne badania uprzednio przechodzilem tylko w Centrum Badan Lotniczych
(t.zw. Ce-bu-li), w Warszawie.
4./ Podroz do USA, sponsorowana przez Caritas. Pierwsze osiedlenie w Rochester
w stanie Nowy York. Rodziny polskie (ze starej emigracji - przyszly na dworzec
kolejowy i "wybieraly" sobie uchodzcow wg. uznania. To byli wolontariusze,
majacy nam pomoc w zalatwieniu: dokumentu Socjal Security, znalezieniu pracy
i mieszkania, etc.
A ze te sceny na dworcu przypominaly troche handel niewolnikow, to moze
wynikalo z tradycji tego kraju ?!
5./ Praca w fabryce za $2.-/godz. Mieszkanie w prywatnym domku, 2 m-ce za frico,
w zamian za malowanie wewnatrz i zewnatrz (materialy wlasciciela)..
Do pracy paru nowoprzybylych "zbieral" z ulicy Polak z tej samej fabryki, za
jedne 25 centow dziennie. Po dwoch m-cach mielismy dosyc. Lato, duszno i
parno, po wyjsciu z przysznicu bylo sie mokrym na nowo w ciagu 5 minut.
Domek byl odnowiony, pare setek zaoszczedzone, wiec kupilem trzy bilety
autobusowe do Los Angeles i w droge. Prace w fabryce formalnie wymowilem
dwa tygodnie naprzod. Oferowano mi $4.-/ godz. zebym zostal. Nie znalismy
jezyka, nikogo w Los Angeles, zadnej rekomendacji na prace, nic.
Jechalismy przez cala Ameryke podad trzy doby. Tylko kierowcy sie zmieniali.
Mala ciekawostka; linia autobusowa "Greyhound" wymagala od kierowcow
ukonczenia 2 lat colleg'u. Jak jest dzisiaj, nie wiem.
6./ Dobilismy do Los Angeles, w "downtown" (stare srodmiescie), okolo 2 po pol.
Byl lipiec, temperatura ponad 100 F. Mielismy w kieszeni $160.- i okolo 6-ciu
godzin na znalezienie noclegu !
Siegnalem po ksiazke telefoniczna. Rozmiar, jak mszal w lodzkiej katedrze.!
Szukajac polsko brzmiacych nazw i nazwisk, po paru godzinach i rozmienianiu
dolarow na "drobne" do telefonu, dostalismy adres.
T.zw. "Dom Swiatka"- stara budowa z czerwonej cegly. Administratorami byli
Polacy. Za dwa tygodnie zaplacilismy $80.- (z gory !) Dzielnica okazala sie
meksykanska. Gdy zona z corka pokazaly sie na ulicy (albo tylko wyjrzaly oknem)
zawsze rozlegalo sie kilka gwizdow. Maly sklepik spozywczy w tym samym budynku.
7./ Po paru dniach znalazlem prace w polskiej firmie zegarmistrzowskiej, do ktorej
dojezdzalem poltorej godziny, przesiadajac sie dwukrotnie. Prawie natychmiast
poszukalem nowego mieszkania, blizej pracy. Chociaz mieszkalismy tylko
jeden tydzien, zaplacone $80.- administratorzy zatrzymali. Zreszta nigdy nie wydali
nam pokwitowania.
8./ Po 3 m-cach wyrobilem w firmie wszystkie zaleglosci, i podziekowano mi za pra-
ce. Trafiala mi sie dobra praca w jednej firmie, wiec poprosilem wlasciciela
(wkoncu rodak) zeby mnie tam podwiozl na rozmowe wstepna. Odleglosc od
sklepu ok.5 mil. Odrzekl, ze owszem, ale on jest businessmanem i jego czas
liczy sie inaczej, wiec odpracuje mu to trzykrotnie.! Powiedzialem wreczx co o tym
mysle, i....poszedlem pieszo. Upaly byly nadal, mimo padziernika, wiec kapalo
ze mnie,jak z rynny. Po drodze zatrzymywali mnie jacys murzyni i cos odemnie
chcieli, ale jakos fraza: "I not speek english" uratowala mnie od ew. przykrosci.
W efekcie dotarlem do celu, prace moglem zaczac z mety, ale rozwialo sie ze
wzgledow na brak transportu Nie bylo blisko linni autobusowej, no a samochod
wtedy .....
9./ Mijal czas, w pierwszym roku (z okladem) zmienialem prace siedem razy i prawie
mieszkanie rownie czesto. Trzy m-ce pod San Francisco i na powrot Los Angeles.
Mialem juz samochod i nieco wiecej niz zostawilem w Polsce.
Zona pomagala, pracujac w pracowni sukien damskich. Corka nadrabiala rok
szkoly, stracony w obozie dla uchodzcow. Znalazlem wkoncu prace w firmie
produkujacej kamery filmowe i zostalem w niej 12 lat.
10./ Pod koniec tego okresu zdarzyly sie trzy rzeczy: corka wyszla za maz, my kupi-
lismy inny dom i w garazu zalozylem warsztat. Trzecia okolicznosc, to rozwod, ale
szczesliwie nie kwalifikuje sie do tego watku.
Tyle byloby wstepu. To powinno dac Ci Wojtku pojecie, jak zaczyna sie "kariera"
uchodzcy w USA. Zwroc uwage, ze po za odmowa powrotu do kraju, wszelkie inne
poczynania byly zawsze legalne.
Dodam, ze po przybyciu do Stanow, napisalem do Bundesamtu o zwrot paszprtow
wydanych w Polsce. Otrzymalem je wraz ze zwrotem potracen, jakie placilem na
fundusz emerytalny. Te paszporty zwrocilismy do konsulatu w Chicago, zalaczajac
odpowiednia legende, co i jak zmusilo nas do emigracji.
Nie mielismy nadziei, ze legenda zadziala (a tesknota za krajem dolegala coraz
bardziej!), lecz o dziwo - po paru tygodniach otrzymalismy polskie paszporty kon-
sularne !
Druga czesc, o ile jestes zainteresowany, moge dopisac jutro.
Lacze pozdrowienia - Bill