Drogi Yak-u
Wszechwiedząca nie jestem, mam tego świadomość. Tobie też proponuję mniej egocentryzmu i narcyzmu. Ale do rzeczy. Pozwól, że odniosę się do tego co napisałeś.
Skupmy się na razie na sprawie przyłączy wodociągowych wraz ze studzienkami.
Problem został podniesiony i dotyczy narzucania w "warunkach technicznych..." stosowania studni z polimerobetonu. O takie warunki występują ludzie, którzy chcą się przyłączyć do sieci, a nie ci którzy już mają przyłącze. Dotyczy to więc w większości nowych budynków, lub w znikomej części budynków starszych, przy których niedawno wybudowano sieć wodociągową.
Więc tam, gdzie jak piszesz wymieniano sieć, ludzie nie występowali o nowe warunki, więc nie narzucano im żadnego nakazu. Przyjętą praktyką inżynierską jest fakt, że przy wymianie/remoncie istniejącej sieci należy wymienić chociaż część przyłącza przebiegającą do granicy posesji lub do studni wodomierzowej. Ameryki nie odkryłeś. Mieszkańcy za takie działania nie byli obciążani, bo w świetle przepisów nie być mogli.
Wszyscy pozostali, którzy o warunki wystąpić musieli, otrzymywali nakaz stosowania studzienek polimerobetonowych i za takie rozwiązanie płacili w 100%, a nie jak Ty piszesz - w 50 lub 75 %. Zgodzisz się z tym ? Pytam retorycznie.
Chyba dla zmylenia czytelnika zaczynasz pisać potem o studniach kanalizacyjnych. Nie ma tutaj żadnego powiązania z przyłączami wodociągowymi. Brniesz jednak w kolejny temat o którym Twoja wiedza jest mizerna. Wybacz krytykę, ale tak jest.
Gmina, budując sieć kanalizacyjną, budowała ją dla ludzi a nie na pokaz. Skoro dla ludzi, to trudno żeby na wysokości każdej istniejącej posesji nie budowała studzienki. Studzienki na budowanym kolektorze, do której w przyszłości właściciel posesji miał się przyłączyć. Tutaj znowu nie jest to jakieś wyjątkowe rozwiązanie. Zwykła inżynierska praktyka wynikająca z zasad projektowania, wykonawstwa i późniejszej eksploatacji. Nic nadzwyczajnego. Tak być musiało. Inne rozwiązanie było by błędem, który wychwycił by każdy inspektor nadzoru lub rzeczoznawca. Byłby to ewidentny błąd w sztuce.
Właściciel przyłączanej posesji nie płaci/płacił za tą studzienkę, bo w świetle przepisów jest to element sieci umożliwiający bezkolizyjne i łatwe włączenie do sieci kanalizacyjnej. Płacił natomiast za budowę przyłącza kanalizacyjnego od swojego domu aż do tej studni. I dopiero tutaj pojawia się wątek partycypacji gminy w kosztach. Partycypacja wynosiła 50 lub 75 % w zależności od okresu. Dopatrzono się i tutaj nieprawidłowości, ponieważ firmy, które z ramienia ZWiK wykonywały te usługi, znacznie zawyżały koszty.
Tym sposobem, z puli np: 400000zł przeznaczonych na dofinansowanie, zdołało się przyłączyć 100 mieszkańców, a mogło np 180 czy 200. Kwoty i ilości są oczywiście zaokrąglone, ale bliskie rzeczywistym wartością i mają oddać skalę nieprawidłowości.
Działania tego typu, doprowadziły do tego, że nie wszyscy mieszkańcy, którzy wnosili o partycypację w kosztach mogli się podłączyć. Nie doczekali się w kolejce bo fundusze się skończyły, lub nie stać ich było na ponoszenie tak wygórowanych kosztów.
Efektem jest słabo skanalizowana Gmina (pomimo ogromnych nakładów) co niesie za sobą wiele konsekwencji. Konsekwencji eksploatacyjnych, ekologicznych czy takich które docierają do Ciebie jak np. ogromny smród ze studzienek, w których stojące ścieki zagniwają.
Nadal uważasz że problemu nie ma i nie było ?
Jeżeli coś jeszcze wydaje Ci się niejasne, służę swoją wiedzą i pomocą.
Jeszcze raz powtórzę, nie jestem osobą wszechwiedząca, ale swoje wypowiedzi opieram na faktach które znam i które mają poparcie w rzeczywistości.
Pozdrawiam i zapraszam do merytorycznej dyskusji.
P.S. Pisze Pan, że problemem jest jakość mocno obciążonej żelazem wody. Domyślam się że chodzi Panu o wodę w Trzebieży.
Sprawa ma się tak: Woda ujmowana w Trzebieży podlega procesom uzdatniania na dość nowoczesnej technologi w stacji uzdatniania wody. Wszelkie przekroczone parametry w wodzie surowej są znacząco redukowane do wartości grubo poniżej podanych w obowiązującym ROZPORZĄDZENIU MINISTRA ZDROWIA w sprawie wymagań dotyczących jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi. Dotyczy to również żelaza i manganu. Piszę o manganie, bo często przez laików mylony jest z żelazem. Oba te pierwiastki podobnie barwią wodę. Tutaj tego problemu nie ma, na dowód czego są badania wody prowadzone przez ZWiK i niezależny Sanepid. O wyniki badań może Pan wystąpić do ZWiK-u i będą Panu wydane bezpłatnie i niemal od ręki. Żeby być uczciwą, to powiem zgodnie z prawdą, że jeden parametr wykracza poza ustalone normy. Jest to barwa wody. Obecna technologia nie radzi sobie z tym problemem do końca, czego skutkiem jest woda o pogorszonej barwie. Parametr ten jednak nie wpływa znacząco na właściwości wody, ma jedynie skutek estetyczny. Zapewniam jednak, że pomimo tego przekroczenia, trudno gołym okiem ocenić, że woda z Trzebieży ma pogorszoną barwę.
W Pana przypadku, proponuję oddanie próbki wody do laboratorium celem zbadania przyczyny zabarwienia. Być może przyczyną jest właśnie żelazo, a to na skutek wypłukiwania rdzy ze starych instalacji wodociągowych. Na początek radzę sprawdzić własną instalację wewnętrzną, bo z tego co Pan pisał, przyłącze ma Pan wymienione gratis.
Osobną kwestią jest fakt, że ZWiK bardzo rzadko przeprowadza płukania sieci, co może skutkować właśnie pogorszeniem jakości wody w rurociągach o małym rozbiorze wody. Jeżeli ma Pan "chody" w ZWiK-u, to proszę im zasugerować, płukanie sieci w Pana rejonie. Wystarczy odkręcić (i przy okazji sprawdzić) najbliższy hydrant. Przy okazji przepłucze się również kanalizacja.
Mam nadzieję że choć odrobinę pomogłam.
Pozdrawiam, Gminka.