Pani Aniu!
Pierwsza Pani informacja jest na pewno prawdziwa, przytoczona relacja Niemca potwierdza wypowiedź przedmówcy, z której z kolei wynika, że dość długo po wojnie istniała kapliczka, zapewne grobowa. Choć z informacji "Mirka" wynikałaby raczej jakaś forma... kostnicy (liczne kafle), ale to niemożliwe. To musiała być kapliczka nad grobem córki. Czyjej? No właśnie...
Druga Pani informacja też jest prawdziwa, jednak tylko jeśli chodzi o to, co opowiadał Niemiec goszczący w Brzózkach. Bo opowiadał legendę lub nawet świadomie mijał się z prawdą. W niniejszym wątku dawno już sobie to wyjaśniliśmy w oparciu o dokumenty. Nastąpiło pomieszanie osób i zdarzeń. Lekarz był, owszem, to sławny dr Wegner, fundator obiektu (willa), zmarł w r. 1917, majątek odziedziczyła żona. Od niej (ewentualnie od spadkobierców, w momencie jej śmierci, w 1936 r., ale raczej od niej, bo pod koniec życia zamieszkała w Trzebieży) odkupił posiadłość inżynier Eduard Silbernagel, nawet von Silbernagel, niemiecki przedsiębiorca (m.in. handel nieruchomościami), który nosił żydowskie nazwisko, ale ani lekarzem, ani Żydem nie był. Uwaga ważna, bo w jednym z wątków legendy pojawia się informacja o "żydowskim lekarzu".
I to właśnie Silbernagel miał córkę, która zmarła, którą opłakiwał, i której wystawił kilka form upamiętnienia. Wspomnianą kapliczkę, prawdopodobnie grotę dumania i ponoć rzeźbę sarenki.
"I to on, prawdopodobnie na progu 1941 roku, odsprzedaje wszystko Narodowosocjalistycznej Ludowej Opiece Społecznej. Wtedy powstaje tu (przeniesiona z Koserow lub nowo powołana) Gauschule. [Szkoła kształcąca nazistowskich politruków].
Jak podał Klaus Dieter Gernert - sam Silbernagel miał wyjaśniać swoim sasiadom (z Elsenruh), że odechciało mu sie wszystkiego po śmierci córki, która zmarła po długiej chorobie. [Von Silbernagel erzählen deutsche Nachbarn, die einst in Horst am Haff gewohnt haben, er habe in eine junge Tochter verloren; an ihrer langen Krankheit und ihrem Tod habe er wenig Anteil genommen...]"
Potem to miejsce (kilka budynków, w tym pensjonat obok, w swoim czasie Mutterheim) zajmują naziści. W Mutterheim urządzają Gauschule, a willa jest najprawdopodobniej siedzibą mieszkającej/przyjeżdżającej tu kadry i dostojników. Lub tylko dostojników.
"Z tych wszystkich wydarzeń niemieccy właściciele Elsenruh, przyjeżdżający do OSW "Brzózki" kilkakrotnie w połowie lat 90. XX wieku i raz w wieku XXI (Boże Narodzenie 2007) ułożyli rzewną historyjkę, najwyraźniej na użytek Polaków. O istnieniu Gauschule nawet się nie zająknęli. Mimo, że jej słuchacze z całą pewnością do nich przychodzili na piwo. O nazistowskich dygnitarzach mieszkających w trakcie wizytacji w wilii też ani wzmianki nie było. Kto wie, może naprawdę bywał tu Hermann Göring?"
Proszę zobaczyć stronę 5 i 6 tego wątku, a zwłaszcza post z 29 grudnia 2012 roku. Powtarzam to wszystko dlatego, że upowszechniając niemieckie bajeczki stajemy się tubą postnazistowskiej propagandy "starych Niemców", którym fascynacje Adofem bynajmniej nie wywietrzały z łepetyny. Nawiasem mówiąc żaden z przybyszów nie mógł być świadomym świadkiem zdarzeń z lat 20. XX wieku. Musiałby urodzić się ok. roku 1910 i pod koniec ub. stulecia mieć jakieś 90 lat. Takich gości nie było, zatem Niemiec powtarzał historie zasłyszane, skrzętnie omijając okres II wojny światowej.
Tymczasem wszystko zostało już zbadane, rozważone i udokumentowane tak, jak się rzeczy miały, w czym główna zasługa korespondentów - miłośników historii na tym forum.