Odpiszę tak. Jestem racjonalistą, aczkolwiek człowiekiem prawdziwie wierzącym (w Pana Boga, oczywiście). W gusła nie wierzę, demonów nie wykluczam.
Faktycznie chodzi o to miejsce, które wskazałeś. Czy te gadki są prawdą? Nie wiem. Wiem, że są prawdą mieszkańców Podgrodzia, którzy oficjalnie za nic się do tego nie przyznają. Ale słyszałem to już ze 20 lat temu. I to wcale nie w Podgrodziu, lecz w Trzebieży. Opisałem komuś wizytę w Podgrodziu, usłyszałem odpowiedź: "Aaa, byłeś w krwawej wilii". Wtedy zgłupiałem, a potem zacząłem szukać.
Potem, po latach, znalazłem miejsce i - jak mówią znawcy kultury - anegdotę, którą przytoczyłem. Anegdota, w sensie historyczno-teoretyczno-literackim to nie jest żartobliwa historia, ale jakaś skondensowana opowieść, będąca podstawą rozwinięcia, np. w formie powieści lub noweli.
Zacząłem badać. Na "wejściu" założyłem fantastykę i bajanie. Potem zoczyłem strach. Autentyczny strach opowiadających. I pomyślałem sobie: wszystko jest możliwe.
Osobiście, przy całym moim racjonalizmie, albo i z racji niego, paranormalności nie wykluczam.
Sądu nie wydaję. Jako historyk literatury rejestruję toposy, czyli powtarzające się wątki-motywy. Ten motyw - katowni Gestapo - jest silny i się powtarza. Na razie (wg mojej specjalizacji) ma wartość kulturową w sensie socjologicznym. Czy ma również wartość historyczną? Nie wiem, może dożyję momentu, kiedy coś mi będzie dane przesądzić w tej sprawie.
Uważam, tak jako historyk literatury, jak i historyk ogólny, że żadnego szczegółu: faktu, motywu, przesłania - nie należy lekceważyć dopóki się jego prawdziwości nie przesądzi. W "prawo-lewo", czyli fakt możliwy - fakt zmyślony.
Sprawy należy badać.
Dla "boba"
Wiem mało, choć niby wiele. Wiem, że ludność Neuwarp "wymieniono" na członków NSDAP. Wiem o eksterminacji Żydów. Wiem o obozach - oflagach w Altwarp. Wiem również (i świadkiem byłem) dyskusji z Niemcami nad studnią w N. Warpnie wypełnioną ludzkimi szkieletami. I pamiętam błagalny krzyk siwowłosej Niemki w nowowarpieńskim kościele (rok 2007): "Uwierzcie nam, to nie są kości polskich robotników przymusowych, to są kości naszych przodków, ocalone z cmentarza".
O co chodzi? O dziwną historię z N. Warpna. Po wojnie objęli je polscy osadnicy i zaczęli zagospodarowywać. Po zbiorach jeden z gospodarzy chciał zwieźć siano do stodoły. Konie nie chciały podejść do obiektu. Płoszyły się, stawały dęba. Zaczęto szukać przyczyn. I znaleziono. Studnię (przed stodołą) wypełnioną szkieletami...
To są bardzo trudne sprawy do rozważania i wydawania sądów. Czasami, sposób postawienia zagadnienia, wygląda na absurd, aberrację. Ale tak nie jest. Trzeba wszystko do gruntu przejrzeć, przeanalizować itd.
Powoli, bo w takich badaniach pośpiech tylko szkodzi. Do prawdy dojdziemy, jestem przekonany.
I teraz dygresja z "księżyca". Zrozumcie, Bracia i Siostry, jak mało znaczące są te bieżące spory polityczne wobec tylu ciekawych zagadnień...
Pozdrowienia!