No cóż, dzięki za dialog. Kaplica, zwłaszcza w czasach, kiedy nie było kościoła, to całkiem inna rzeczywistość. Tam Pan Bóg był doświadczany. Nie mam powodu się czepiać "nowego kościoła", ale często chodzę do starego, choć nie jest to moja parafia, wszak nie mieszkam w Policach. Nie wiem jak to jest i z czego to wynika, niemniej w "starym kościele" łatwiej o doświadczenie mistyczne. Trochę na wzór konstatacji sienkiewiczowskiego Połanieckiego: "Msza się tak samo odprawia". Ksiądz Metryka sam w sobie jest szczególną osobowością, kapłanem starej daty i może dlatego w jego świątyni panuje niepowtarzalna atmosfera.
Chyba jednak nie tylko o to chodzi. Bywam w kościele nie tylko z racji nabożeństw, czasem zdarza mi się wejść "bez powodu", aby się chwilę pomodlić. Też jestem starej daty. Łatwo jest skupić się w starym kościele, podobne doświadczenie wiąże się z kaplicą Miłosierdzia Bożego. Trudno mi o tożsame doznania w kościele św. Kazimierza. Dlaczego? Nie wiem. Nie żywię - uchowaj Boże - jakiejkolwiek niechęci wobec "nowego kościoła", ani tym bardziej wobec jego obsady personalnej, by ktoś sobie czegoś głupiego nie pomyślał. Niemniej tak to odczuwam. Wiara ma pewien zakres racjonalny i pewien niemożliwy do wypowiedzenia. Moja konstatacja mieści się w tym ostatnim, zatem nie jest do udowodnienia.