Dotychczas nie zabierałem głosu, patrząc na rozwój dysputy. Jest jednak jeden temat, który domaga się wyjaśnień. Kilku emigrantów wzięło do ręki program "Nowych Polic" i zachwyciwszy się nim - zaczęło żałować Piotra Misiły. Tymczasem wcale o program nie chodziło. Był poprawny, gdzie trzeba atrakcyjny, inna rzecz, czy możliwy do zrealizowania. Sprawa podstawowa - kto go chciał realizować?
Otóż liderem miał być eks-naczelnik wydziału promocji i edukacji - Piotr Misiło. Odszedł z Gminy po zgłoszeniu do prokuratora przez komisję rewizyjną, powiedzmy - nieszczególnych rozwiązań np. z płytami Soyki i paroma innymi sprawami. Prokuratura doniesienie oddaliła, ale pan Misiło odszedł. Potem postanowił zostać burmistrzem. Sęk w tym, że jako osobowość nie miał zbyt wielu zwolenników, szczególnie wśród nieco starszych mieszkańców gminy. W dodatku otoczył się grupą osób (Koguciuk, Herbowski, Chmielewska), które ongiś czerpały znaczące profity z racji swych związków z "Gryfem", a potem, kiedy z powodu nieporozumień, musiały zejść ze sceny - zaczęły robić wszystko, by za zejście odpłacić, głównie "ludziom Diakuna". W tle majaczył się również, mimo prowadzenia własnej kampanii, pan Kazimierz Drzazga, jawnie (czego nie skrywał) przepełniony wolą odwetu za zwolnienie z Urzędu, wówczas jeszcze Gminy. To, co - zapraszany na spotkania "Nowych Polic" opowiadał: w Niekłończycy, Trzebieży i kilku innych miejscach - szokowało siłą niechęci, by mocniej nie powiedzieć.
Za całością "Nowych Polic" stał finansujący kampanię pewien biznesmen, wściekły na Gminę z racji popsucia mu pierwotnych projektów wzniesienia pewnego obiektu w naszym mieście. Chciał pokazać, że nie można z nim pogrywać i postanowił wesprzeć najbardziej agresywną kampanię wyborczą. A ludzie "Nowych Polic" pasowali jak ulał: zgromadzili się jako grupa samych "niezadowolonych". I - wielu wypadkach - jawnie planujących "totalne rżnięcie" po mniemanym zwycięstwie. Idea, program, obietnice - to był tylko sztafaż, maskujący prawdziwe pragnienia. Gdyby ta grupa wygrała - w Policach rozpętałoby się piekło. Same "wycinki" personalne, zwolnienia, blokady dostępu do zleceń gminnych itd.
Piotr Misiło np. - jawnie zapowiadał - że w jednej z pierwszych decyzji uniemożliwi mnie jakąkolwiek współpracę z Gminą. Bez dyskusji, z założenia, bo mnie nie lubi. To samo obiecywano paru innym osobom. Tam ziało nienawiścią. Żeby nie być gołosłownym - wszystko mam zarchiwizowane i zapisane. Archiwa powinien posiadać również właściciel Wirtualnych Polic. Tylko takiej postawy nikt nie chce pamiętać, ani brać pod uwagę. A emigranci, piszący z Kalifornii lub południowych Niemiec nic o tych niuansach nie wiedzą. Podobnie jak respondenci, cztery lata temu kończący liceum. W każdym razie proszę pamiętać, że Piotr Misiło nie ma w Policach niczego do szukania. Chyba, że szuka kłopotów, np. sądowych.