A ja Wam przypomnę to, co już raz kiedyś tu napisałem, a czego nikt nie wziął pod uwagę, choć jest to jakiś przyczynek do historii współczesnych Polic. Niestety trudno się przebić z refleksjami ogólniejszej natury. Oto powtórzenie dawniejszej wypowiedzi:
"To nie jest prosty temat. „Pub Trzech” ma długą historię i jest fragmentem dziejów polickiego folkloru od lat 90. XX w. Nie pamiętam, ile lat działalności liczy, ale 15 na pewno. Od samego początku był pomyślany jako propozycja dla pewnej warstwy społecznej - niskopłatnych robotników niewykwalifikowanych. Takich, których dziadowie bawili się na warszawskim Powiślu lub na warszawskiej Pradze w nader nieskomplikowany sposób. Ale bez większych awantur i rozróby.
Obserwowałem dzieje pubu, ba – w miarę możliwości - jako człek zaprzyjaźniony z właścicielami, to i owo opisywałem. Bo były momenty interesujące, zwłaszcza pomysły A.S. idące w stronę restauracji czegoś, co nazwałbym „tradycją Stanisława Grzesiuka” („Boso, ale w ostrogach”). J.B. – drugi współwłaściciel (trzeci funkcjonuje w Norwegii, poszedł własną drogą) tej linii się nie sprzeciwiał. Efektem – powodzenie. Nigdzie takich „sztajerków”, jak w „Pubie Trzech” nie słyszałem.
Zarzuty estetyczno-społeczne. Drodzy Respondenci! Macie rację w ocenach, ale… Ale trzeba widzieć nas, Polaków, w całej skomplikowanej złożoności zjawisk społecznych. Młodsi mnie nie pojmą, starsi wspomną i zrozumieją. Cóż to, nigdy nie byliście „w mordowniach” Grabowa, Golęcina i Gocławia? „Szkutnik” mi rówieśnikiem. Przecież nie powiesz Kolego, że nim wyjechałeś z Kraju zwykłym prawiczkiem byłeś?
„Pub Trzech” miał zresztą w Policach replikę – spalona knajpa „U Grzecha”, blisko, właściwie opodal. Dawne, niedawne dzieje. „Grzech” (fajny gość G.G.) nie miał do knajp wiele szczęścia. Rozkręcał je sprawnie, a potem ciągle mu się paliły. Ale któż starszy nie wspomni niepowtarzalnej atmosfery trzebieskiego „Zalewu”?
Wracając do „Pubu” – w ciągu wieloletniej działalności większych skandali nie było. O ile wiem – NIKT się nie zatruł, nikogo nie zabito, ani nie pobito „na amen”. Tam było i jest bezpieczniej, niż w niejednym renomowanym lokalu. W niedawnych, lecz dziś już historycznych Policach, były trzy lokale gwarantujące bezpieczeństwo klienteli. „Pub Trzech”, „Orion” – Leszka Żuchowicza (też działa w Norwegii) i „Kebab” Marka-Hasana, nomen-omen Nitrasa, popularnego Turka. Jeśli przyszedłeś w roli gościa – włos nie miał prawa spaść ci z głowy.
„Pub Trzech” dożywa lat swoich. Kres jest wyznaczony, właściciele o tym wiedzą. Coś nieco ponad rok temu pewien prominent gminny usiłował go przyspieszyć, bo mu się jeden ze wspólników nie spodobał. Przyznaję, że włożyłem „brudny”, „czysty”, w każdym razie własny palec w tę sprawę. A sekundował mi wysokiej rangi policki polityk. Nazwiska nie ujawnię, kto to mógł być – łatwo pojąć znając moje powiązania. Pospołu zatrzymaliśmy „prominenta” w zapałach, wychodząc z założenia, że verbum nobile debet esse stabile. Słowo szlacheckie winno być dotrzymane.
„Pub Trzech” niebawem (jeszcze trochę) zniknie i sądząc po zgorszonych ocenach mało kto go będzie żałował. Ale wraz z nim rozpłynie się w niepamięci solidny odcinek polickiego folkloru z przełomu wieków. A może się nie rozpłynie? Są tacy, co pamiętają.
Andrzeja i Jacka – właścicieli „Pubu” - pozdrawiam. Przepraszam „zawiedzionych”. Ludzie miewają nieoczekiwane powiązania. Ja też."