Wczoraj przewodniczący solidarności pan Duda stwierdził, że na dniach jest składany w sejmie projekt ustawy zakazującej handlu w soboty - tylko stacje benzynowe, apteki, piekarnie, cukiernie i kioski. A ja się pytam:
1. Ja osobiście pracuję w niedziele na bardzo męczącym fizycznie stanowisku... Nadgodziny w niedziele są dla mnie drugim etatem, dzięki któremu moje dzieci mają lepszy byt i moja mama godniejszą starość.
Jakim prawem pan Duda urządza mi prywatne życie i dlaczego chce mi zaszkodzić w zarobkach? To, że ja jestem w pracy nie przeszkadza, by dzieci poszły na rano do kościoła a ja sama mogę pójść na ostatnią mszę.
Jak trzeba być podłym, by ograniczać możliwości dorobienia dla rodziny do godnego życia? I jeszcze boga pan Duda w to wpycha? Jeżeli ja nie dorobię, to manny z nieba nie będzie, tylko dzieci do szkoły kanapki z margaryną dostaną... I kościół daje aprobatę na takie poczynanie solidarności? Wstyd i hańba. Solidarność nie będzie mi życia ustawiała i nie będzie się w moim imieniu wypowiadała, bo opowiada brednie niebywałe nie dostosowane do szarej codzienności... To tak jakby ksiądz wypowiadałby się w kwestii wychowania dzieci. Żałosne!