Widzisz... Nic mi nie złagodniało, ale chcąc prowadzić dialog muszę stosować się do zasady "Suaviter in modo, fortiter in re". To po pierwsze. Po drugie? Wciąż nie mam (nie mamy) pewności, że Jan Paweł II rzeczywiście wiedział o różnych występkach. To, że ktoś twierdzi, iż "Watykan, papież itp. został powiadomiony" oznacza tylko, że jakaś informacja rzeczywiście wpłynęła np. do Sekretariatu Stanu. A czy dotarła do papieża?
Tego już nie potrafię potwierdzić, bo znam (z autopsji, pracowałem) struktury kościelne i mogę sobie wyobrazić różne "sita", na których zatrzymywały się rzeczy niewygodne, tak, aby nigdy nie dotarły do Głowy Kościoła. Rozumiem, że jeśli jakaś informacja, np. dotycząca wspomnianego kardynała, dotarła jako jednostkowa lub zgoła jako pogłoska - papież bardzo długo rozważał, czy lepiej dać jej wiarę, czy też właściwiej ją odrzucić, albo czekać na jakieś krzyżowe potwierdzenie?
Dlaczego? Tu trzeba sięgnąć do osobistych doświadczeń Jana Pawła II. Był celem i przedmiotem oskarżeń tworzonych przez esbecję i kolportowanych w quasi-pisemkach ulotnych, pozujących na tzw. II obieg, a potem w "NIE" oraz "Faktach i Mitach", głoszących jego rzekome amoralne prowadzenie w czasach, gdy był kardynałem Wojtyłą. Miał mieć kochankę (imię, nazwisko, realna postać), z nią dziecko, miał ją porzucić itd. Rzecz szyta grubymi nićmi, ale ponętna. Z uwagi na rangę tematu paszkwilem zajęli się fachowcy (m.in. dziennikarze śledczy) i bez problemu udowodnili fałszywkę oraz prowokację esbecką.
Podobnych pomówień było więcej.
Ja jestem już trochę starawy i swoje przeżyłem. W okresie stanu wojennego pracowałem w strukturach oświatowych łódzkiego Kościoła. Prowadziłem - potrzeba chwili - m.in. aptekę diecezjalną opartą na darach. Ponieważ nie chciałem się zgodzić na przemyt pośród leków farb drukarskich, papieru i powielaczy (zniszczyłoby to aptekę) - esbeckie pisemka rozkolportowały informację, że sprzedaję zagraniczne leki za dolary. Szczęśliwie mój zwierzchnik, śp. bp Józef Rozwadowski, takim insynuacjom nie wierzył. Lecz byli tacy, co wierzyli. Mechanizm pomówień znam z autopsji, ba, dziś już mogę dodać, że ich źródłem byli... niektórzy "ludzie Kościoła". Krótko mówiąc: księża.
Dlatego, jak czytam jakieś "rewelacje" zaprzeczające świętości Jana Pawła II - i moje maleńkie doświadczenia stają mi przed oczyma. Nie dziwię się, że Papież Polak, pamiętając o atakach na jego osobę, bardzo ostrożnie podchodził do wszystkich oskarżeń dotyczących dostojników Kościoła. Zwłaszcza jeśli docierały one do niego w formie, jak napisałem, szczątkowej.
Miałem niezwykły zaszczyt poznać osobiście Jana Pawła II, już jako papieża. Tak blisko, że byłem u niego na prywatnym śniadaniu w Castel Gandolfo. Nie moja zasługa, lecz moich śp. Rodziców, przez wiele lat współpracujących z kardynałem Karolem Wojtyłą w komisji EP ds. duszpasterstwa świeckich. Niemniej na owym prywatnym śniadaniu byłem, potem Jana Pawła II spotykałem jeszcze kilkakrotnie: w Rzymie i w Polsce, za jego świętość oddam głowę. Dla mnie - choć trudno to poprzeć jakimiś materialnymi dowodami - Jego jakiekolwiek nieetyczne działanie związane z tuszowaniem przestępstw seksualnych jest po prostu niemożliwe.
To tyle o tej sprawie.
A co do innych zagadnień? Papież jako strażnik nauki Kościoła nie mógł zaakceptować prezerwatyw jako formy obrony przed HIV. Jak będziesz chciał/potrzebował - uzasadnię dlaczego. W wielkim skrócie: nie może być tak, że maksyma "ja chcę!" uzasadnia odstępstwa od etycznych reguł. Jak rzekłem: rzecz do szerszego omówienia.
I wreszcie sprawa ostatnia z poruszanych w Twoim poście. Kwestia religii w szkole itd. Wcale nie jestem pewny, że, w czasach współczesnych, szkoła jest najwłaściwszym miejscem dla prowadzenia katechezy. Jako belfer z wykształcenia wolałbym wprowadzenie do programu nauczania religioznawstwa lub, co jeszcze właściwsze: historii filozofii. I wycofanie katechezy do sal parafialnych. Jednak optowałbym za przyznaniem wszelkim "nauczycielom religii" (obojętnego wyznania) statusu nauczycieli wraz ze stosownym wynagrodzeniem. Być może taka propozycja rozwiązałaby dylematy związane z "religią w szkole". Ale to tylko moje, prywatne myślenie.
Sam rozumiesz, że Cię serdecznie pozdrawiam.