I tu się ze sobą zgadzamy. Ja nie pragnę odwetu, ale realnego zadośćuczynienia ofiarom i całkowitego (podkreślam: całkowitego!) wyeliminowania tego typu wydarzeń w polskim Kościele. Z mojego punktu widzenia jest to problem zaniedbań w okresie przygotowania do kapłaństwa (formacja seminaryjna), złe rozłożenie akcentów w zakresie autodyscypliny i władania sferą popędową przez osoby deklarujące bezżenność (o zakonnej czystości, czyli całkowitej abstynencji seksualnej już nie wspominając) i kwestia braku skutecznych mechanizmów natychmiastowej eliminacji niegodnych osób z szeregów stanu duchownego. Można rozważać, czy we współczesnym świecie właściwe jest utrzymywanie rygoru celibatu, ale decyzja w tym zakresie należy do Rzymu i papieża. Prywatnie sądzę, że znakomicie lepsze rozwiązania proponuje prawosławie, umożliwiając dwa poziomy posługiwania. Niższy, przy możliwości zawierania małżeństw i wyższy, dla osób bezżennych, całkowicie dyspozycyjnych wobec struktury kościelnej. Z tego, co wiadomo, skala nadużyć pedofilskich jest w prawosławiu minimalna. Podobnie w Kościołach protestanckich. Wnioski zdają się nasuwać same.