Powiem Ci tak, oglądałem to, ale nie jest to dla mnie żaden argument tak jak nie sprawdzone teczki znalezione u waszego bohatera Kiszczaka, przekonuje mnie zatoki wyrok prawomocny sądu który uznał że Wałęsa nie współpracował i uznał że większość dokumentów jest spreparowana prze ub, i tyle, jakiś film jakiegoś Dupka który chce zabłysnąć wsać se w bajki
Jest jeden człowiek, o którym zapewne słyszałeś (Krzysztof Wyszkowski) ale pewnie powiesz, że też jest dupkiem, chce zabłysnąć, a ja mam sobie wsadzić to w bajki.
I cała zła historia L. Wałęsy to spreparowana gra służb bezpieczeństwa PRL, a on nieskazitelny bohater ;-)
"Wałęsa i Sąd lustracyjny"
Broniąc się przed dowodami w sprawie bycia t.w. "Bolkiem" Lech Wałęsa bezustannie powołuje się na orzeczenie Sądu Lustracyjnego z r. 2000. Media emitujące ten argument wykazują złą wolę przez ulatwianie byłemu prezydentowi wprowadzenie słuchaczy w błąd. Orzeczenie SL nie odpowiało na pytanie, czy Wałęsa był agentem SB, a tylko, czy udostępnione sądowi dowody, wskazujące na tę współpracę, są wystarczające do uznania za nieprawdziwe jego oświadczenia lustracyjnego. Na korzyść Wałęsy działały wówczas wszystkie okoliczności:
1. Sąd orzekał w trybie karnym, czyli miał obowiązek interpretacji istniejących wątpliwości na korzyść osoby lustrowanej.
2. Sąd orzekał w trybie wyborczym, co uniemożliwiało przeprowadzenie normalnej procedury - Rzecznik Interesu Publicznego nie miał czasu na poszukiwanie dowodów i świadków, a Sąd musiał tak przyspieszyć przebieg postępowania, by zdążyć z ogłoszeniem orzeczenia w nieprzekraczalnym terminie.
3. Sąd orzekał na podstawie ustawy lustracyjnej, która została tak skonstruowana, żeby praktycznie uniemożliwić udowodnienie agenturalności (w składzie Trybunału Konstytucyjnego, kóry decydował o treści tej ustawy większość mieli byli współpracownicy komunistycznej p[olicji politycznej.
4. Niemożliwa była apelacja od orzeczenia z powodu braku terminu (tryb wyborczy kończył się w chwili przeprowadzenia wyborów).
5. Obok procesu Lecha Wałęsy równolegle przebiegał proces Aleksandra Kwaśniewskiego, co, wobec faktu, że on również został zarejestrowny jako t.w. SB, kładło na sędziach SL odpowiedzialność za konsekwencje wyeliminowania urzędującego i byłego prezydenta. Trudno się więc dziwić, że sędziowie wyznaczeni do rozpatrywania sprawy nie sprostali swoim obowiązkom.
Poza tymi okolicznościami, czyniącymi z orzeczeń w sprawach t.w. Bolka i t.w. Alka farsę sądową, należy pamiętać o różnicy pomiędzy stanem prawnym, a faktycznym. Wyrok SL oznacza tylko tyle, że sąd ten uznał, że Lech Wałęsa nie był agentem SB w świetle ustawy lustracyjnej. Oczywiście oznacza to również, że wszyscy rozsądni ludzie, którzy zechcieli zapoznać się z istniejącą dokumentacją, wiedzą bez żadnych wątpliwości, że Wałęsa był w latach 70. tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, donosił na swoich kolegów i za wypełnianie judaszowego fachu brał pieniądze. Żądanie Lecha Wałęsy, by np. badacze IPN uznali orzeczenie TL za okoliczność uniemożliwiającą badanie jego agenturalności oraz informanie o wynikających z tych badań ustaleniach, jest absolutnie bezzasadne i ma na celu mącenie ludziom w głowach za pomocą zakłamanych dziennikarzy. Orzeczenie to oznaczało, że Wałęsa ma prawo startowania w wyborach, ale nie zmuszalo nikogo, żeby wbrew prawdzie, zdrowemu rozsądkowi i stanowi prawnemu Rzeczpospolitej uznawał to orzeczenie za stwierdzenie pozawyborczego stanu faktycznego.
Każdy, kto dzisiaj twierdzi, że Lech Wałęsa nie był agentem SB, ponieważ odpowiedni stan rzeczy sprawdził i potwierdził niezawisły sąd, jest więc albo durniem, albo kłamcą. http://www.wyszkowski.com.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=493:wa%C5%82%C4%99sa-i-s%C4%85d-lustracyjny