Wypowiedz Gromiti potwierdza jego absolutny brak rozumienia tematu.
Spróbuję to wyjaśnić.
Zabezpieczenie śmietnika dla danej nieruchomości (budynku) jest obowiązkiem zarządcy tej nieruchomości - spółdzielni, ZGKIM lub innego zarządcy danej nieruchomości. W przypadku opisywanych w programie śmietników mamy sytuację, w której z tych śmietników korzystają nie tylko pojedyncze budynki. Opisane, zdewastowane śmietniki "obsługują" najczęściej kilka sąsiednich budynków, a co za tym idzie kilka wspólnot mieszkańców. Niektóre wspólnoty są zarządzane przez ZGKiM, niektóre przez prywatnych zarządców. Niektóre, to tzw. wspólnoty małe(z większościowym udziałem gminy), inne to wspólnoty duże, z odpowiednio większymi udziałami osób prywatnych.
Śmietnik nie wisi w powietrzu, tylko gdzieś stoi, na jakimś gruncie. Aby wszystko było legalne i zgodne z prawem, śmietnik musi być zlokalizowany na wydzielonym gruncie, a korzystanie z tego gruntu musi być uregulowane (np. umową dzierżawy gruntu). W przypadku, gdy stronami umowy dzierżawy gruntu jest jego właściciel i wspólnota, sprawa jest łatwiejsza. Ale mowa jest również o przypadkach(a takich jest większość), gdy umowa dzierżawy gruntu będzie wielostronna - właściciel gruntu i kilka wspólnot. To rodzi ogromne kłopoty, najpierw na etapie porozumiewania się wspólnot między sobą, potem wydzielania gruntu i określenia dzierżawy, następnie finansowania tej dzierżawy. Dopiero po uregulowaniu tych wszystkich zawiłości, można przystąpić do samego budowania śmietnika i ustalania zasad korzystania z niego i jego utrzymania.
Zdaję sobie sprawę, że to wszystko brzmi okropnie ale takie są zasady określone przepisami.
Należy też dodać, że przejście przez te wszystkie zawiłości samo się nie dokona. Musi być wola wszystkich oraz ktoś, kto skoordynuje wszystkie działania formalne(a o takiego koordynatora nie jest łatwo).
Na razie mamy taki stan, że mieszkańcy mówią, śmietniki są w opłakanym stanie, trzeba to zmienić(i mają pełną rację). Nie mają jednak do końca świadomości, jaka biurokratyczna mordęga przed nimi. Mój plan związany z pozyskaniem grantu jest taki, by, jeśli uda się zdobyć to dofinansowanie, zwołać wspólnoty i powiedzieć: "jest kasa na załatwienie problemu, jeśli chcecie to załatwić, musicie szybko zacząć działać, dogadać się, załatwić formalności - inaczej kasa przepadnie" I tu właśnie ukrywa się to, co nazwałem "przetarciem ścieżki". Chcę, by ewentualne zdobycie grantu stało się impulsem, do szybkiego załatwienia spraw formalnych.
Nikt zatem nie robi tu "z Policzan biedaków"