Witam, po kolei. Najpierw ad @król podziemia
Mylisz się "królu". Nazwa "stara komenda" nawiązuje do czasów niemieckich, kiedy to właśnie i do końca wojny komenda była. Dla ówczesnych zwykłych funkcjonariuszy wybudowano baraki wzdłuż Rosenweg - pasażu łączącego dzisiejszą Grunwaldzką ze zbiegiem ulic Polna-Starzyńskiego. Betonowe podmurówki do dziś są widoczne.
Teraz @grzegorz.ufniarz
Oczywiście, Panie Grzegorzu, że chodzi o sprawę wizji urbanistycznej. Ale za nią idzie kwestia tożsamości kulturowej. Nowe Police nie są Policami w historycznym znaczeniu. To jest osiedle zakładowe, z brzydkimi peerelowskimi blokami, ciasną blokowiskową zabudową i równie brzydkimi "obiektami centralnymi": CHU "Kinga" i koszmarkowatym kościołem. A także budą "Biedronki" w pobliżu Wróblewskiego. Rozumiem, że dla większej części policzan jest to kontekst dzieciństwa i współczesności, ale nie mówimy o sentymentach tylko o urbanistyce. Wszystkie starania upiększające, niewątpliwie potrzebne i wskazane, nie zmienią szpetoty blokowisk. Jak się człowiek przyzwyczai to jest u siebie i na otoczenie nie zwraca uwagi. Jednak nie mylmy funkcjonalności z estetyką. Dla mnie Nowe Police nie mają ani krzty romantyzmu. Dawno byłem młody, jednak gdybym był raz jeszcze - nie widzę tu przestrzeni na spotkanie z dziewczyną. No tak, można iść do pubu, ale co dalej? Bo już na spacer to nie. Do pobliskiego lasu - owszem, las się zawsze obroni, ale za rączkę, spacerkiem, ulicą Przyjaźni lub Roweckiego? Brr...
Każde miasto musi mieć swoje serce związane z własną charakterystyczną zabudową. Police go nie mają, nie mają również centrum. Olśniewające wizje osiedla przy Siedleckiej (na miejscu działek) skończyły się na wizualizacjach komputerowych. Jedynym terenem mogącym uratować tożsamość Polic jest Stare Miasto. To wciąż się daje zrobić.
Jak? Przede wszystkim trzeba wyprowadzić z rynku ciężki ruch samochodowy. Można to zrobić np. przebijając się od Piłsudskiego za MOK (przed działkami, przy rynku hurtowym) do Siedleckiej i dalej, od Grunwaldzkiej, wzdłuż torów za garażami, do Starzyńskiego, tak by wylot nastąpił na końcu Kościuszki, przed nowym rondem. Wyrzucenie i ograniczenie (także administracyjne) przejazdu przez rynek zmieniłoby go całkowicie. Korespondując z zaawansowaną rewitalizacją tej części miasta. Gdyby wówczas odbudować bezmyślnie wyburzoną wschodnią pierzeję - stawiając stylowe domki z podcieniami handlowo-usługowymi i zagospodarować północną w podobnym stylu - w połączeniu z pobliskim zespołem starego kościoła i parku Staromiejskiego powstałoby fajne miejsce spotkań, wypraw i spacerów. A przecież otwartą sprawą jest rekonstrukcja zejść nad Łarpię, dopuszczenie do zabudowy ulicy Dolnej (jest zakaz), choćby cząstkowe odtworzenie lewobrzeżnego bulwaru itd. W ogóle część nadłarpieńska stwarza wielkie możliwości zagospodarowania. Bez naruszania stref ochronnych terminali.
Pozostaje "Regulus". O likwidacji sklepu myślał burmistrz Szymaszek (Projekt Police 2000 w jakiejś gminnej szafie), ale ja wcale nie chciałbym go likwidować. Ze względu na wygodę i pewien osobisty sentyment. Zresztą, dla wielu przesiadających się na rynku na linię samorządową to dobre miejsce zaopatrzenia. Dla wracających nocą - również, pracuje 24 godziny. Ale z zewnątrz jest szpetny, niewiele pomógł remont, z tego blaszaka trudno coś pięknego zrobić.
Są jednak inne rozwiązania. Jedno widzimy w Szczecinie, przy ul. Monte Cassino. Tam też był taki blaszak. Dogadano się ze "Społem", blaszak błyskawicznie rozwalono, w tym miejscu postawiono plombę posiadającą na parterze elegancki sklep spożywczy. "Społem" oczywiście. A wyżej są biura i lokale mieszkalne. W Policach też można spróbować zastosować taki manewr. A potem przenieść tam m.in. np. duszący się w ciasnocie PUP. Zabudowa musiałaby być dostosowana do całościowej konwencji rynku, ale to nie problem. Tak przebudowany rynek, bez tirów, z ograniczeniami ruchu ciężkich samochodów, z odbudowaną wschodnią pierzeją, ze stylowymi domkami, korespondujący z nową przestrzenią wokół fontanny, z kawiarenkami, przyjaznym zejściem nad nadłarpieński bulwar byłby bardzo fajnym miejscem. Dziś nie ma tu ani jednej kawiarenki, w ogródku której można by posiedzieć letnim wieczorem, patrząc na znów oświetloną kapliczkę. Znów, bo oświetlenie zniszczono.
Wizję można ciągnąć dalej. Jest do zagospodarowania wschodnia strona Wojska Polskiego. Wyburzana systematycznie, szczególnie w czasach Szymaszka. I tam są działki do zagospodarowania. Zresztą, gdyby podjąć odpowiednie, całościowe starania - zafunkcjonują mechanizmy ekonomiczne. W atrakcyjnym kwartale szybko powstaną atrakcyjne propozycje.
A dalej? Dalej, idąc na zachód, trzeba przemyśleć, czy na wiek wieków Police muszą szpecić te wielkie, betonowe schrony? Czy np. największego, na zapleczu zabudowy przy ul. Grunwaldzkiej (a i kolejnego przy Kołłątaja) nie można rozebrać i w tym miejscu zbudować polickiego Muzeum? Kiedyś, dawno temu, Police je miały (naprzeciw Konopnickiej 2). Sczezło w pożarze, ale było. A potrzeba jest wielka, wielu obiektów i tematów nie ma jak wyeksponować.
Jest jeszcze jeden temat, ciągle zarzucany. Siedziba władz samorządowych. Czy rzeczywiście nie można by się pokusić o wybudowanie ratusza z prawdziwego zdarzenia? Gdzie? A to bardzo proste, na fundamentach dawnej szkoły im. Jana Bugenhagena. Zdziczałe działki nie mają znaczenia.
Jak Pan widzi Panie Grzegorzu wizje można rozwijać i wcale nie są nierealne. Moje pokolenie już wiele w tej sprawie nie zrobi (nie chcę słyszeć, że to uwaga polityczna, to po prostu realizm), ale Pana i młodszych? Wszystko przed Wami! I to od Państwa będzie zależeć przyszła tożsamość Polic.