Nasze elity polityczne po raz kolejny stanęły na wysokości zadania i w dzisiejszym sejmowym głosowaniu uchroniły ministra Sienkiewicza przed groźbą utraty stanowiska.
Wprawdzie ten wybitny szef resortu spraw wewnętrznych dał się nieopatrznie nagrać nieokreślonym jeszcze przestępcom, gdy w obronie polskiej racji stanu, przy użyciu iście literackiego języka prowadził ważne negocjacje z prezesem NBP, ale przecież nie były to pierwsze „taśmy prawdy” w historii naszego życia publicznego...
Wrzesień 2006 r. W kraju panuje duszna atmosfera totalitarnej IV RP. Na czele państwa stoją zagrażający demokracji bracia Kaczyńscy. Paraliżujący strach przed obrazą majestatu prezydenta jest tak wszechogarniający, że tylko w prywatnych rozmowach nazywa się ich „kartoflami” – oczywiście za sprawą satyrycznego artykułu sprzed dwóch miesięcy w niemieckim „Tageszeitung”, przedrukowanego jedynie przez najodważniejszych wydawców podziemnej prasy.
W tych mrocznych czasach powszechnej inwigilacji społeczeństwa (rekordowa ilość dwóch milionów zainstalowanych przez służby specjalne podsłuchów), sekretarz programowy niszowej telewizji TVN, były niezłomny opozycjonista, Milan Subotic, stawia na szali całą swoją karierę, a może i życie (niepokornych ucisza przecież grasujący po kraju „seryjny samobójca”), i szykuje dziennikarską prowokację. W porozumieniu z szefostwem swojej stacji wyposaża pokój ówczesnej posłanki Renaty Beger w sprzęt do nagrywania, a następnie instruuje ją jak ma prowadzić rozmowę z zaproszonymi gośćmi, by uzyskać niezbite dowody na korupcję polityczną w wydaniu rządzącego PiS-u. Zarejestrowanie, rzecz jasna - bez wiedzy obu rozmówców posłanki, negocjacji z prominentami tego ugrupowania - Lipińskim i Mojzesowiczem w sprawie wsparcia koalicji kilkoma deputowanymi Samoobrony, okazuje się już tylko czystą formalnością.
Po sprawdzeniu jakości nagrania, na najwyższych szczeblach telewizji Waltera zapada decyzja o emisji jego fragmentu.
Reakcja reżimowej prokuratury jest natychmiastowa. Funkcjonariusze ABW wsparci przez policję wkraczają do siedziby TVN i żądają dobrowolnego wydania nośników informacji, próbując w ten sposób zablokować upublicznienie całości kompromitującego materiału. Duet Walter-Wejchert dzielnie stawia im jednak odpór, więc agenci przystępują jedynie do próby jego skopiowania. Niestety, nie starcza umiejętności, a sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że funkcjonariusze działają pod ogromną presją innych niszowych mediów. Czynności utrudnia im bowiem nie tylko cała redakcja, ale również wielu zaprzyjaźnionych, choć ostatnio zaszczutych przez władzę dziennikarzy, wśród których prym w tych dramatycznych chwilach wiodą: Żakowski, Lis, Paradowska, Wołek i Michnik. Gdy nieudolni agenci opuszczają budynek z pustymi rękami, na twarzach marginalizowanych od roku żurnalistów gości dawno nie widziany uśmiech.
Nic więc nie stoi już na przeszkodzie, by na antenie TVN, w paśmie największej oglądalności, opublikować całość nagrania.
Polityczna burza rozpętuje się niemal natychmiast. Donald Tusk, będący wówczas szefem największej partii opozycyjnej, jeszcze tej samej nocy zwołuje konferencję prasową, w trakcie której grzmi: „Jestem poruszony zawartością tych taśm. Dziękuję dziennikarzom, za wspieranie demokracji poprzez ujawnienie kompromitującego przypadku skandalicznej korupcji politycznej, jakiej dopuścił się PiS. Miliony Polaków mogły poznać dzięki tym nagraniom kulisy kuchni politycznej kompromitującej obecny rząd”, po czym żąda natychmiastowej dymisji rządu oraz zwołania posiedzenia Sejmu, na którym miałby być rozpatrywany wniosek o samorozwiązanie Sejmu.
Słowem nie wspomina o jakiejkolwiek „zorganizowanej grupie przestępczej”, której celem jest „próba obalenia rządu” poprzez zastosowanie „nielegalnych podsłuchów”. Znaczenie ma dla niego jedynie treść zarejestrowanych rozmów.
Rok później ów pryncypialny polityk, między innymi dzięki temu patetycznemu wystąpieniu, choć przede wszystkim dzięki jego szczerym zapewnieniom dotyczącym wprowadzenia przez swoją ekipę najwyższych standardów rządzenia, obejmuje w Polsce władzę.
W kraju następuje wybuch ogromnej ulgi i powszechnej radości. Obywatele odzyskują wolność słowa, rząd Tuska natychmiast zmienia decyzję poprzedników i rezygnuje z prób cenzurowania Internetu (wprowadzonych przez kaczystowski reżim pod nazwą ACTA), następuje masowa likwidacja podsłuchów, kończą się naloty służb specjalnych na siedziby mediów ujawniających nadużycia władzy, do historii przechodzą cmentarne spotkania wysokich urzędników państwowych z szemranymi biznesmenami oraz równie dyskretne - przy osiedlowych śmietnikach - schadzki rzecznika rządu z zaprzyjaźnionymi wydawcami największych tygodników celem usuwania ze składów ich redakcji niewygodnych dziennikarzy. Najważniejsze stanowiska państwowe zajmują wyłącznie fachowcy o nieskazitelnej reputacji, a gdy CBA wykrywa drobne nieprawidłowości w postępowaniu niektórych z nich, zdecydowanie na wyrost określone „aferą hazardową”, premier osobiście nadzoruje prace komisji śledczej, dbając o rzetelne wyjaśnienie sprawy, a szefa CBA publicznie chwali za wzorową postawę.
Nic dziwnego, że na skutek zmiany naszej ojczyzny w zieloną, mlekiem i miodem płynącą oraz pełną swobód obywatelskich wyspę, z emigracji wracają do niej miliony Polaków.
Jakie to szczęście, że od 7 lat rządzi nami niezmienny w swych poglądach „człowiek z zasadami”.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=768700939848846&id=530073700378239&substory_index=0