Najgorsze, że w tym wszystkim umknęła bardzo ważna sprawa - jakości tych posiłków. Wszyscy skupili się na problemie zróżnicowania posiłków. A wiadomo, że w naszym społeczeństwie jeszcze bardzo silnie zakorzeniony jest pierwiastek "sprawiedliwości społecznej".
Już w prasie padły stwierdzenia, że sprawa załatwiona i wszystko jest ok. Dzieci w SP 8 i SP 3 dostały "normalne" obiady. A reszta...? No właśnie.
Dalej jedzą z plastiku, choć wg. mnie to nie największy mankament. Widać już nawet pewną poprawę: są już na czas, jest już biały kitelek, drugie dania zaczynają czasami smakować (z cytatu dzieci:
"sosy zdarzają się już w miarę smaczne")...
Ale jeszcze długa droga. Zupy to dalej standardowe rozcieńczenie do granic uzyskania koloru w zupie, porcje małe, zazwyczaj słabo jadalne, z umiarkowaną ciepłotą dań. Znów cytat dziecka :
"pomidorówka - sama woda i trzy nitki makaronu" A przecież dożywiamy dzieci...!!!
Według mnie następny przetarg trzeba mocno dopracować. Bo obecna cena obiadu nie odzwierciedla jego wartości. Trzeba sobie uświadomić, że obiad za 4,9 to nie jest wartość "wkładu" do kotła, tylko cena za jaką firmie opłaca się dany obiad przygotować. Więc w cenie są ujęte oczywiste inne koszty. I jest to rzecz jak najbardziej zrozumiała. Zastanawiam się jedynie na proporcją: wartość obiadu i jego koszty i zysk. Krótko mówiąc, według mnie te obiady na początku były za 1,90 a teraz powiedzmy za 3,80 - reszta to koszty dowozu, obsługi i zysk sprzedawcy.
Przy następnym przetargu warto doprecyzować, przyjrzeć się, dopytać jaka częścią ceny obiadu będzie jego, nazwijmy to, "wsad do kotła" - czyli to co znajdzie się na talerzu. Oczywiście wiem, że oficjalnie tą informacje lub zobowiązanie będzie bardzo trudno od podmiotów startujących uzyskać, ale jak mówi stare harcerskie przysłowie: "Kto chce coś zrobić, to szuka sposobu. A jak ktoś nie chce czegoś zrobić, to szuka powodu"...
Albo z drugiej strony, warto ustalić cenę minimalną (też nie wiem, czy tak można), choć to nie gwarantuje jakości, ponieważ nawet przy cenie 8 zł nikt nie zagwarantuje, że wartość obiadu nie może oscylować w granicy np. 2 zł.
Jest dużo czasu, żeby dobrze podejść do sprawy
dożywiania dzieci i odpowiednio przygotować następne kroki.
Warto też może tu na forum pewne rzeczy podpowiedzieć. Wszak są osoby z tej branży, które są aktywne na forum. A OPS wydaje się takiej pomocy oczekuje...?
Dowożenie obiadów ze Szczecina mija się z celem i obecne rozstrzygnięcie to mimo wszystko, w dalszym ciągu nieporozumienie. A oszczędności niech rząd szuka gdzie indziej - gdzie się nie obejrzeć ma możliwości. Dzieci powinny być ostatnimi, których tego typu "zagrania" powinny dotknąć.
Zresztą w końcu jesteśmy zieloną wyspą, więc czemu jest tak źle, skoro jest tak dobrze.