Witam,
Czy ktos z forumowiczow moglby mi wyjasnic, co mowi prawo w takich przypadkach ?
W USA, osoby i jednostki, ktore poruszaja sie pojazdami uprzywilejowanymi ( policja,
straz pozarna, pogotowie, itp.) , moga przekraczac szybkosc, jezeli jada sluzbowo i na
sygnale. Gdy wracaja z rodzina z wakacji sa osobami jak najbardziej prywatnymi.
W przytoczonym przykladzie, komendant przekroczyl prawo. Mogl sie odwolywac, co
uczynil, ale jego zwierzchnik nie powinien w tym przypadku mandatu anulowac.
Co sie zdarza najczesciej, to tego typu winowajcom - nie wpisuja wykroczenia do
opinii w firmie ubezpieczajacej.
Dla zwyklego kierowcy, taki wpis oznacza podniesienie stawki ubezpieczeniowej na trzy
lata.
I jeszcze jedno, co mnie zdziwilo w artykule. Komendant napisal, ze gdyby wiedzial, jaki
rozflos sprawa wywola - uregulowal by mandat na miejscu. !
Otoz u nas to wogole nie jest mozliwe. Oficerowi policji nie wolno nawet podac portfelu
z prawem jazdy, ale nalezy prawko wyjac i wreczyc . Kiedys bylo inaczej, az do czasu,
gdy jakis reporter zrobil kilka zdjec, a pozniej wysmazyl artykul o przekupstwie policji.
Inna rzecz, ze wiele osob (glownie prominenci), rzeczywiscie podawalo portfel, gdzie
obok prawa jazdy, byl zlozony na pol banknot dwudziestodolarowy.
Pozdrawiam - Bill
P.S. Zeby nie bylo watpliwosci; Formulujac pierwsze zdanie, mialem na mysli fakt, ze
gdyby powyzsza sprawa znalazla swoj final w sadzie, to wg. slow rzecznika policji -
"prawo nie zostalo przekroczone" ? Czy sad rowniez zastosowal by taka wykladnie
prawa ?