Zacząłem od wikipedii, ale warto bym dodał, jaka jest moja definicja męża stanu.
Po pierwsze można kogoś określić mężem stanu, a kogoś innego wybitnym mężem stanu. Może w oparciu o wielkość zasług właśnie. Mężem stanu jest ktoś, kto nie patrząc na popularność (dziś można by rzec słupki sondażowe), działa na rzecz wolności, dobra, pomyślności Narodu i Ojczyzny. Nawet jeśli jego działania byłyby szturmowane wielką krytyką. Ale pomimo wielkiej krytyki, ogromnych nacisków, potężnych wpływów wewnątrz państwa i na zewnątrz, taki mąż stanu, stoi twardy, nieugięty i w imię dobra wspólnego (czyli racji stanu) działa na korzyść Narodu i państwa. Jednak pewne jest to, że za życia, mało jest prawdopodobne, by został uznany przez większą część Narodu mężem stanu. Dopiero wówczas, okazuje się, że miał rację. I nie chodzi mi tu, bo pewnie tak pomyślicie, tylko o L.Kaczyńskiego, którego wyżej wymieniłem. Wydaje mi się, że odnosi się to do każdego kto mógłby być mężem stanu.
[ Dodano: 2010-07-11, 00:24 ]Myślałem jednak, że mimo wszystko nie umieścisz na tej liście Kaczyńskiego. Chciałbym przeczytać twoją argumentację
Lech Kaczyński był mężem stanu. Jeśli popatrzymy na to w kategoriach tylko i wyłącznie politycznych, czyli w oparciu o nasze poglądy, będziemy się spierać, był czy nie był. Ponieważ Wasza ocena będzie się odnosić jedynie do Waszych poglądów politycznych. Ale jest jeszcze coś takiego jak, różne drogi do tego samego celu. Jeśli w takich kategoriach podejmiemy ocenę, to może okazać się w Waszym rachunku, że i nawet ktoś taki komu politycznie byliście przeciwni, może jednak był tym mężem stanu.
Mąż stanu to osoba, która dba o rację stanu.
Racja stanu to obrona suwerenności kraju.
Czy zaprzeczycie, że Kaczyński stał na straży suwerenności Polski?
Nie chcę polemizować tylko nt. Kaczyńskiego, ale jeśli o niego idzie, to mógłbym wymienić to, że jako prezydent odznaczył bardzo wielu wybitnych Polaków, czasem bohaterów, często zapomnianych, ludzi zasłużonych dla Ojczyzny. Tych, którzy zasłużyli się Ojczyźnie podczas wojny, tych po wojnie oraz tych, którzy przyczynili się do odzyskania wolnej i demokratycznej Polski. Mariusz wymienił Wałęsę, któremu nie wiedzieć dlaczego, wielu z tych odznaczonych przez Kaczyńskiego, umknęło mu za jego kadencji. W niektórych przypadkach aż wstyd! Choćby rotmistrz Pilecki. Choćby Pani Walentynowicz. No ale na tą ostatnią, Wałęsa był obrażony, to co z tego, że ona też walczyła i wiele życia poświęciła dla "sprawy". Nadepnęła mu na odcisk i tyle.
[ Dodano: 2010-07-11, 10:01 ]Ciekawy artykuł: http://www.ithink.pl/arty...rozni-maz-stanu o Lechu Kaczyńskim
Artykuł stronniczy, nieuczciwy i prowokacyjny.
Nie wiem czy warto przytaczać tutaj cytaty z tego artykułu i się do nich odnosić. Każdy zarzut, który został w nim postawiony, bez problemu mógłby obalić nawet mój 9-letni syn. Ot, taki poziom. Jeden przykład. Autor Azrael (ciekawy pseudonim, lub - imię nie wiem) przytacza sytuację, kiedy "Kaczyński puszył się na wiecu w Tbilisi, stając na palcach, niczym Pszoniak w „Dantonie” Wajdy, na trybunie Stanów Generalnych, przed gruzińskim tłumem, Sarkozy w tym czasie spokojnie rozmawiał na zapleczu z Saakaszwilim, negocjował z Miedwiediewem, plan pokojowy". Po pierwsze chwalony Sarkozy nie musiałby stać na palcach, bo nosi buty na wysokim obcasie. Po drugie, nie mógłby rozmawiać z Saakaszwilim, bo ten w tym czasie stał obok Kaczyńskiego. Po trzecie, gdyby nie silny głos na forum międzynarodowym i mocny akcent Kaczyńskiego, to Sarkozy palcem by nie kiwnął.
Można wszystko obalić, wszystko czego by nie podjął się Kaczyński. Jadąc do Gruzji i zabierając po drodze innych prezydentów, Kaczyński pokazał "jaja" i dał wyraźny sygnał, tym którzy mają chrapkę na odbudowę swojej dawnej pozycji w Europie, że nie ma na to zgody. Gdyby nie obecność delegacji prezydentów z Kaczyńskim na czele, to dziś Gruzja byłaby drugą Czeczenią.