Spróbujmy zachować pewną dyscyplinę w ustaleniach, a tym samym możliwie maksymalnie oprzeć się na faktach.
1. Nie ulega wątpliwości, gdyż niemieccy językoznawcy z pewnością się nie mylą, że w odniesieniu do kategorii społecznej Kossaten lub Kossäten używane jest również Kötter, Köter. Co więcej niemieccy lingwiści wskazują, że określenie Kossaten lub Kossäten było używane głównie na terenie Prus i Meklemburgii.
2. Słowo Köter na pewno oznacza kundla, (również psinę, psiego mieszańca) zatem trzeba przyjąć, że jeśli takie określenie odnotowuje się w odniesieniu do biedoty wiejskiej dysponującej jedynie "ubogą chatką", "chałupiną" (tyle znaczy słowo Kate), względnie, jak przyjrzymy się dolnoniemieckiemu "Hütte" - chatką, budą (również budą dla psa) to jest to jakieś skojarzenie negatywne.
3. Unikajmy anachronizmów. W cytacie, który przytaczasz, jest mowa o "Kossaten sind die mittelalterlichen Kleinbauern in mecklenburgischen Dörfern." Średniowiecznych "małorolnych", lub zgoła "bezrolnych", jak byśmy w Polsce ich określili. Nawiasem mówiąc, w następnym zdaniu mamy wyjaśnienie, że określenie pierwotnie odnosiło się do ludności pochodzenia słowiańskiego.
4. Takim Kleinbauern, w średniowieczu, nikt jednak nic nie dawał. Zasiedlenie naszych terenów to nie średniowiecze, ale państwowa akcja kolonizacyjna pruskich Fryderyków z połowy XVIII wieku. Dobre 200 lat+ od końca średniowiecza. Z jej opisu pośrednio wynika, że w Meklemburgii w tym czasie takich kandydatów (Kossaten) na osadników nie było, skoro ściągnięto ich z bardzo daleka, bo aż z dzisiejszej Nadrenii i Palatynatu.
5. Czy taka grupa, czy zgoła społeczna warstwa, biedaków (a w rejonie trapionym wojnami była to bieda dziś niewyobrażalna) mogła być w regionie pochodzenia (Pfalz) określana pogardliwie jako "kundle"? Na pewno mogła, dla odróżnienia od chłopów - gospodarzy, posiadających wystarczające podstawy utrzymania.
Biedoty tej nie można utożsamiać z komornikami lub parobkami, bo to konstrukcje późniejsze, nota bene - polskie. Komornik miał dach nad głową, w zamian pracował w gospodarstwie swojego patrona, otrzymując część dochodów (w "Chłopach" Reymonta taka relacja przez pewien czas występuje nawet między bogatym Boryną, a jego synem Antkiem). Parobek był najemnym pracownikiem rolnym, z zabezpieczonym dachem, wiktem oraz corocznie uzgadnianym wynagrodzeniem pieniężnym. Kossaten, w najlepszym wypadku, mieli pracę sezonową, imali się wszelkich zajęć, aby jakoś przeżyć.
6. Jak wiele różniło Bauerów i Kossaten widać po segregacji kolonizacyjnej. W Königsfelde (Niekłończycy) osiedlono 20 Bauern-Pfälzer, w Wilhelmsdorf (Uniemyślu) 20 Kossäten-Pfälzer. Żadnego przemieszania, to były odrębne warstwy społeczne i żaden szanujący się Bauer z takimi Kossaten się nie kolegował. Historia różnie się toczy, Bauerzy z Königsfelde po kilkudziesięciu latach splajtowali i wyjechali (stąd powtórna kolonizacja po 1850), Kossaten z Wilhelmsdorf zaciekle pracując, dorobili się, wykupili gospodarstwa i po stu latach od akcji kolonizacyjnej, w II połowie XIX wieku nie ma po ich pochodzeniu śladu. Na starym cmentarzu w Uniemyślu zachowała się płyta nagrobna z napisem: „Tu spoczywa w Bogu mój kochany mąż i dobry ojciec - Gospodarz (der Landwirt) August Grüger”. Podkreślenie: „der Landwirt” jest wyraźnym wskazaniem, że wiele się zmieniło od czasów pierwszych Kossäten-osadników. „Gospodarz” - jako suma dokonań życiowych. W kontekście dziejów Wilhelmsdorf łatwo jest to zrozumieć.