Przypomina mi się historia kolesia, =wpada spocony sprzedawca z Daewoo i płacze, że dzisiaj Espero przyjechało dla klienta, ktoś tam zahaczył o płot przy parkowaniu, a jutro auto ma być gotowe do odbioru. Była gdzieś godz. 15, koleś załatwił lakier, zabrał się do roboty i o 23 Daewoo było jak nowe. Pewnie właściciel nigdy się nie dowiedział, że miał pryskany błotnik w nowym aucie...
Takie bajki to wciskaj dzieciom albo osoba starszym,pewnie nikt nie czuł zapachu swiezego lakieru,ani właściciel nie zobaczył ze auto się zbyt w tym elemencie świeci....!
No pewnie. Przecież prawie każdy klient zna się na samochodach lepiej od mechanika, na słuch rozpoznaje, który tłok woła o wymianę pierścieni, a węchem rozróżnia kolor lakieru. Weź się chłopie czasem zastanów zanim coś palniesz.
Przeciętny zjadacz chleba nie odróżni zapachu świeżo pomalowanego błotnika od normalnych smrodów warsztatowych, a auta stojącego pod gołym niebem obwąchiwał nie będzie (o ile w ogóle po kilkunastu godzinach jeszcze coś czuć - nie wiem). Ewentualną różnicę w połysku się zamaskuje "warstwą konserwującą". Oczywiście może się trafić klient, który się połapie, ale to będzie wyjątek.
Inna rzecz, że ja akurat dodatkowym lakierem bym się przejmował o tyle, by wytargować obniżkę ceny. Samochód jest do jeżdżenia, rysy będą prędzej czy później. Ale to oczywiście kwestia indywidualnego podejścia.
Lariksi, w tej umowie na pewno jest mowa o zadatku, nie o zaliczce? Bo to istotna różnica. Zadatek przepada, jeśli umowa rozwiązana z Twojej winy, jeśli z winy sprzedawcy, należy się zwrot w podwójnej wysokości. Zaliczkę po prostu się oddaje.