2
« dnia: Stycznia 10, 2015, 20:59:14 »
Pełen szacunek dla uczestników tej dyskusji.Trafiłem tu przypadkiem ale tak mi zaimponowaliście, że postanowiłem dodać swoje trzy grosze. Na kolonii w Brzózkach byłem 2 razy a było to na pocz. lat 60 ub. wieku. Dokładniej 60-63. Piszę w Brzózkach bo adres do korespondencji był : Ósrodek kolonijno-wczasowy Prezydium Stołecznej Rady Narodowej "Syrenka" (lub Syrena) W Brzózkach pta Nowe Warpno woj. szczecińskie. Cały teren był ogrodzony. W "pałacyku" mieszkały dziewczęta a w "dworku" chłopcy. Za ogrodzeniem od strony zachodniej były resztki jakiegoś sporego gospodarstwa. Pamiętam fundamenty i ogromne betonowe koryta w resztkach stajni czy obór. Gdy byłem po raz drugi teren wokół "dworku" znacznie powiększono, tak, że te resztki znalazły się "po naszej" stronie ogrodzenia. Dworek sprawiał wrażenie budowli znacznie nowszej od pałacyku. Były tu sypialnie i na strychu duże pomieszczenie do którego można było wejść przez dziurę obok zamkniętych na ogromną kłódkę drzwi. Przy dworku, prawie nad brzegiem Zalewu stały murowane, nie używane przez nas, strasznie śmierdzące wapnem chlorowanym ubikacje. Z prawej strony (wsch) do budynku przylegał (lub był jego częścią) oszklony pawilonik gdzie można było wypożyczyć książki. Dworek z pałacykiem łączyła dość szeroka ścieżka przez park. Przemierzaliśmy ją często bo przy pałacyku była stołówka ale tez wspaniała plaża. Wyjścia poza teren odbywały się przez bramę główną więc też trzeba było przejść koło pałacyku. W parku wówczas nie było żadnych altanek ni domków campingowych. W pałacyku mieściły się sypialnie dziewcząt, pokoje wychowawców i gabinet lekarski oraz na strychu świetlica. Było to w tak dobrym stanie, że starsi chłopcy (ja miałem wówczas 7-10 lat) odwiedzali dziewczęta wchodząc po rynnach i piorunochronach. Między pałacykiem a ogrodzeniem od strony wschodniej była niewielka kaplica wyglądająca na grobową. Była zamknięta na kłódkę i dokładnie zrujnowana (cała wewnętrzna elewacja potłuczona leżała na ziemi). Tuż za ogrodzeniem ale przy pd.wsch.winklu były resztki "groty" o których opowiadano niesamowite historie (że zrobiona z ludzkich kości itp.) Przy winklu pn.wsch, tuż nad plażą rosło ogromne drzewo (chyba topola). W kilku próbowaliśmy objąć nieprzyrośniętą do siatki część pnia i nie daliśmy rady. Za siatką od strony wschodniej był teren podmokły. Obozujący koło leśniczówki harcerze budowali tu pomosty z żerdzi aby móc się dostać na plażę. Leśniczówka była już opuszczona, częściowo zrujnowana ale jeszcze stała. Pamiętam duży napis "Nadleśnictwo Trzebierz Szcz." oraz coś co mnie jako mieszczucha bardzo zainteresowało. Otóż za piecem kuchennym była wędzarnia. Odrębne pomieszczenie do którego wchodziło się przez zwykłe drzwi. Tu z okopconych ścian, na różnych wysokościach sterczały haki. Gajowy Marucha mógł na kuchni gotować obiadek a za ścianą wędziły się różne dobre rzeczy. Plaża była super. Idąc w kierunku wschodnim kończyła się w miejscu nazywanym przez nas "starym portem". Tu wystawały z wody resztki starych , drewnianych konstrukcji (te fotki powyżej) a jak się trochę pogrzebało w resztkach wyrzuconych przez wodę można było znaleźć całkiem spore kawałki bursztynu