Troszkę spóźniona reakcja. Dziś miałem telefon w tej sprawie od Przewodniczącej RO nr 1. Problem w tym, że wg mojej dokumentacji fotograficznej, prowadzonej (b. szczegółowo) od roku 2009, owego krzyża - nie ma. Pierwotnie mniemałem, że został skradziony "na zamówienie". Dziś, kiedy znam już postać obiektu, sądzę, że rację ma "ak". Inna rzecz, że z punktu widzenia wartości zabytkowej, ów krzyż, jakichś nadzwyczajnych walorów nie posiadał. Podobnych artefaktów w gminnych zasobach jest sporo.
Wielce Szanowny Respondencie!
Nie wiem, jakim cudem Pani Barecka nie wie o telefonie do mnie, jakieś dziwy się dzieją. Ja jestem lekko zszokowany nagłą troską mścięcinian dotyczącą zwykłego, żeliwnego krzyża cmentarnego. Jest to, oczywiście zabytek, ale bez przesady. Znaj proporcję, mocium panie! A co mnie szokuje? Jednomyślność mieszkańców osiedla odnośnie idei likwidacji cmentarza przy ulicy Klonowej. Broniłem go ile sił, ale przegrałem. Nec Hercules contra plures. Powiedziałem Panu Burmistrzowi, że nie będę się kopał z koniem. Chcieli, mają, dopięli swego. Cmentarza już nie ma. A teraz płaczą, bo zaginął jeden żeliwny krzyż. Nie znoszę hipokrytów!
Cmentarzy w Mścięcinie nie zniszczyły krasnoludki (tego wokół kościoła z kościołem samym i tego przy Klonowej). Zdewastowali je, unicestwili: MŚCIĘCINIANIE! Podobnie jak krasnoludki nie założyły na terenie dawnego obozu koncentracyjnego tuczarni świń! Tylko kto? No właśnie, to jest pytanie. Choć, prywatnie, znana jest odpowiedź. Generalnie: to nie było tak, że byli świątobliwi mieszkańcy i jacyś źli "komuniści". Większość mieszkańców zgadzała się na rozwiązania urzędowe. Tym bardziej że część urzędników to byli oni sami.
Panie Kolego! Nie mam czasu ani ochoty na pyskówki i poprawianie ludziom ich samopoczucia. Jest prawdą, że po II wojnie wiele zabytków zostało unicestwionych przez osoby "tutejsze" i próba upierania się, że sprawcami byli jacyś kosmici, zamiast uznania niedojrzałości naszych poprzedników na tych ziemiach, jest skazana na niepowodzenie. Wystarczy sobie obejrzeć dowolny album z fotografiami starych "Polic i okolic", aby dostrzec jak wiele pięknego dorobku kulturowego uległo zagładzie. Zjawisko dotyczy całej gminy, powiatu i w ogóle Ziem Zachodnich, pozyskanych po II wojnie. Ktoś się do tego przyczynił i nic nie pomoże przybieranie godnościowych póz, kiedy pewne jest jedno: jakieś obiekty były, a dziś ich nie ma.
Nie mam uwag do zmian koniecznych, wynikających z przekształceń miasta i rozwoju cywilizacyjnego, mam uwagi do zmian bezsensownych, po których została pustka, niczym nie wypełniona. I tak akurat było z mścięcińskim kościołem, rówieśnym (dokładnie) temu, który ocalał w Tatyni. Stał jakieś 270 lat, od czasów szwedzkich, przeżył całą epokę niemiecką, nie przeżył powojennych polskich rządów. Podobnie, jak nie przeżyła ich zabudowa ul. Wojska Polskiego, siedziba straży przy ul. Kołłątaja, Bugenhagenschule przy Kościuszki, zabudowa ul. Grunwaldzkiej i tak dalej, bo lista jest długa.
Powtarzam: rozumiem i popieram wszystkie przeobrażenia urbanistyczne, wynikające z następstwa czasów i potrzeb rozwojowych. Nie rozumiem i nie popieram niszczenia dla niszczenia, po którym pozostają puste miejsca, zarośnięte działki, niezabudowane place, zrównane z ziemią stare cmentarze itd. Dla mnie jest to niczym nie uzasadniona dewastacja spuścizny przeszłości. A, że te dokonania kogoś moralnie obciążają to przecież oczywiste. Tak jak ktoś, przecież nie przybysz z dalekich stron, ale mieszkaniec dzisiejszych Polic ukradł żeliwny krzyż, od poszukiwania którego zaczęła się ta dyskusja. Ukradł, bo tak się to nazywa.
Proszę mnie jednak nie straszyć odpowiedzialnością prawną, czy urzędową, to jest forum dyskusyjne, a nie korespondencja urzędowa, mam takie poglądy, jakie mam i nie zamierzam się ich wyzbywać. Ja tu nie występuję jako urzędnik, przedstawiciel Burmistrza, ani nawet jako dziennikarz, ale jako prywatny człowiek, który boleje nad zagładą świadectw przeszłości i nie zamierza koloryzować tego, co niecne w dziejach. Uważam i będę uważał, że za zniszczenie wielu cennych pamiątek starych Polic (również Mścięcina, Jasienicy i dalszych okolic) odpowiadają moralnie powojenne pokolenia (akurat nie chodzi o tzw. pionierów, czas niszczenia pamiątek przeszłości nadszedł później) i jest to wina nie prawna, ale duchowa. Nic z tej oceny nie wynika, poza świadomością długiej drogi dojrzewania powojennych mieszkańców całej polickiej dziedziny. Zresztą jeszcze nie zakończonej, czego oczywistym dowodem jest kradzież wspomnianego krzyża. Więcej na ten temat nie będę dyskutował, szczególnie z anonimowymi rozmówcami, którzy się nadymają nad klawiaturą.
Cmentarzy w Mścięcinie nie zniszczyły krasnoludki (tego wokół kościoła z kościołem samym i tego przy Klonowej). Zdewastowali je, unicestwili: MŚCIĘCINIANIE!
Cmentarzy w Mścięcinie nie zniszczyły krasnoludki (tego wokół kościoła z kościołem samym i tego przy Klonowej). Zdewastowali je, unicestwili: MŚCIĘCINIANIE!
Cmentarzy w Mścięcinie nie zniszczyły krasnoludki (tego wokół kościoła z kościołem samym i tego przy Klonowej). Zdewastowali je, unicestwili: MŚCIĘCINIANIE!
Cmentarzy w Mścięcinie nie zniszczyły krasnoludki (tego wokół kościoła z kościołem samym i tego przy Klonowej). Zdewastowali je, unicestwili: MŚCIĘCINIANIE!
Cmentarzy w Mścięcinie nie zniszczyły krasnoludki (tego wokół kościoła z kościołem samym i tego przy Klonowej). Zdewastowali je, unicestwili: MŚCIĘCINIANIE!