Słuchaj Panie Kolego!
Rozumiem, że jesteś sfrustrowany, piszesz napastliwie, ja natomiast nie mam czasu na darmowe kursy doszkalające z historii najnowszej. Raz jeszcze Ci coś wyjaśnię i na tym koniec. Budynek Waldhalle został administracyjnie podzielony w roku 1990 między Szczecin i Police. Część mieszkalna (Przęsocińska 11) dostała się Policom, a dawna sala restauracyjna (Ofiar Stutthofu 1) - Szczecinowi. Ten zaś odsprzedał ją prywatnemu przedsiębiorcy, który urządził w niej warsztat mechaniczny, czy samochodowy.
W roku 2008 Miasteczko Rzemieślnicze, na prośbę przedsiębiorców i po długotrwałych staraniach, przyłączono do Polic. Budynku, pod względem administracyjnym, nie scalono, pozostały dwa adresy de facto jednego obiektu.
Mniej więcej w tym czasie właściciel warsztatu wystawił go na sprzedaż. Wcześniej, chyba z 2 lata bezskutecznie szukał najemcy. Kupca również nie znalazł i zakład stał zamknięty.
W roku 2012 wybuchł w dość dziwnych okolicznościach pożar. Dziwny, bo ponoć doszło do spięcia w instalacji elektrycznej nieczynnego od roku czy dwóch zakładu. I dziwny również dlatego, że wybuchł akurat w momencie wieczornej walki Adamka z Kliczko. Po 22, kiedy kto żyw siedział przed telewizorem. Dlatego pożar zauważono z opóźnieniem. Ale na szczęście zauważono, bo od palącego się dachu warsztatu zapalił się dach nad strychem części mieszkalnej.
Część mieszkalną, zarządzaną przez ZGKiM, gmina szybko wyremontowała, kładąc całkowicie nowe pokrycie. Część prywatna, warsztat, to już problem właściciela i ewentualnie ubezpieczającego. Gmina nie może ani dotować prywatnych właścicieli, ani podejmować działań budowlanych w odniesieniu do cudzych obiektów.
Właściciel zniszczonego warsztatu starał się o jego rozbiórkę, wychodząc z założenia, że jest to obiekt pod innym adresem. Z tego, co wiem, sprzeciwił się temu konserwator zabytków, wskazując na dawną Waldhalle jako jednolitą całość.
Co dalej? Ano nic, bo właściciel spalonej części nawet jej nie zabezpieczył przed dewastacją przez czynniki atmosferyczne. Gmina i konserwator mogą wysunąć żądanie odbudowy obiektu, jako, że jest to zabytek, jednak dotąd tego nie uczyniono. Prawdopodobnie dlatego, że właściciel nie posiada środków na dość poważny remont, rzędu kilkuset tysięcy (tak +/- najmniej 50), a gmina może dołożyć się do remontu zabytku kwotą rzędu zaledwie kilku tysięcy złotych. A i tak do takich dotacji jest długa kolejka. Na razie sprawa tkwi w martwym punkcie i nie ma rozwiązania.
Piszesz: "Zdecydowanie łatwiej jest oskarżać i krytykować [niż] np próbować skutecznie ratować to, co jeszcze zostało", a nieco dalej: "pomijam sprawy własnościowe, zmiany administracyjne i inne". No to podstawowy błąd, bo właśnie one są w tym wypadku kluczowe. Prawa się nie przeskoczy, kompetencji samorządu - również, podobnie jak i stosunków własnościowych.