Nigdy nie ukrywałem, ze cztery lata w Białej to był najlepszy okres mojego zycia. Los dał mi niesamowity podarunek i powolił trafić do takiej klasy i nauczycieli, dzieki którym tak własnie oceniam swoj pobyt w Białej.
To był czas, w którym się nie "uczęszczało" tylko pędem leciało do szkoły i do wszystkich innych miejsc ze szkołą związanych.
I masz rację, Kilofownikownia, trzeba iśc dalej ale dla mnie to "dalej" biegnie zawsze po ścieżce. na którą skierował mnie pobyt w Białej i mojej ukochanej LH.
Pozdrawiam
Grzegorz Ufniarz
To tak jak ja nigdy nie ukrywałem, że nie lubię szkoły
Ale może to poniekąd dlatego Ty byłeś moim przełożonym a nie odwrotnie :rotfl: Chociaż myślę, że po części wiek też miał znaczenie. A tak poważniej: odkąd pamiętam nie przywiązywałem się do klasy/nauczycieli/szkoły. Wiem, że są osoby które się w jakiś sposób przywiązały i teraz z sentymentem wspominają ale nie rozumiem ich. Twoim obowiązkiem była nauka, obowiązkiem nauczycieli nauczyć cię czegoś. Skoro obie strony się z tego wywiązywały to po co dorabiać do tego jakieś teorie o wspaniałej ścieżce czy też ukierunkowaniu przez szkołę? Profil liceum nijak ma się do tego co aktualnie wykonuje. I nie zanosi się żeby nagle się to zgrało. Może ktoś ma więcej szczęścia i wykorzystuje to czego go nauczyli w szkole (np. wzór przydatny przy projektowaniu schodów, bądź stojąc w kolejce w sklepie rozmyśla nad tym co jest stolicą RPA) niemniej jednak nadal nie widzę tam nic "romantycznego" co fajnie się wspomina.