8
« dnia: Sierpnia 28, 2017, 14:28:29 »
Akurat ten plac jest niemal pod moim balkonem.Muszę stwierdzić, że pan Stanisław ma mało racji pisząc o wrzeszczących dzieciach.Dziewczynek na placu prawie nie ma, wiecej chłopców / piszę o tych,które są same bez opieki bo licza ponad 7 lat/.Czasem zwracam im uwagę gdy skaczą po dachu 'wagonika' aby nie niszczyli bo w nim bardzo lubia się bawić maluszki pod okiem opiekunów i moje grzeczne uwagi są uwzgledniane przez chłopców. Wiekszym problemem jest słuchanie krzyków,kłótni i niecenzurowanego potoku słów płynących przez otwarte okna z bloku usytuowanego naprzeciw mojego mieszkania,słuchanie wezwań i upomnień rodziców do bawiących się dzieci,przywoływanie ich z balkonów niekiedy gęsto przeplatanymi niecenzuralnymi słowami. Nie wspomnę o podrzucanych / nie wierzę w taki ogrom zasobów zbednych/ mebli, częsci samochodowych i innych różnego rodzaju urządzeń wielkogabarytowych pod śmietnik, pochodzących od mieszkańców przyległych bloków, wystawianych okien, drzwi po wymianie i remoncie/np. w ub. piątek/. To jest wielki problem "tej studni" i apeluję do mieszkańców przyległych bloków aby do tego nie dopuszczać,sledzić kto je podrzuca, bo będziemy dodatkowo obciążani za wywózkę nie swoich śmieci. Apeluję aby zaniechać tych "przerywników" a gdy je musicie wypowiadać to przy zamknietych oknach w mieszkaniu a nie z balkonów na całe osiedle.