Wirtualne Police i okolice - forum dyskusyjne
Inne tematy => Motoryzacja => Wątek zaczęty przez: Wykidajło w Lipca 24, 2010, 13:33:43
-
Mała uwaga. Wiem że zabrzmi to cynicznie, ale OC nie jest dla was. Ja przy OC kieruję się ceną, a nie "renomą" ubezpieczyciela.
Mylisz się. Polisa nie zdejmuje z Ciebie odpowiedzialności. Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już. Pół biedy, jeśli to będzie klepanie błotnika w starej skodzie, gorzej, jeśli rozwalisz jakiegoś maybacha.
-
Mała uwaga. Wiem że zabrzmi to cynicznie, ale OC nie jest dla was. Ja przy OC kieruję się ceną, a nie "renomą" ubezpieczyciela.
Mylisz się. Polisa nie zdejmuje z Ciebie odpowiedzialności. Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już. Pół biedy, jeśli to będzie klepanie błotnika w starej skodzie, gorzej, jeśli rozwalisz jakiegoś maybacha.
Mylisz sie. Oczywiscie nikt nie zabroni poszkodowanemu pozwac sprawce, ale wybacz, ten ostatni nijak nie odpowiada za dzialania zewnetrznej firmy.
Poszkodowany ma wieksze szanse na wygranie sprawy z ubezpieczalnia, jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety to jest na z gory przegranej pozycji.
Ale probowac moze. :)
-
Zakres polisy OC jest regulowany przez ustawe o ubezpieczeniach obowiązkowych, więc kupujecie i nic innego niż cena was nie obchodzi...
-
Mała uwaga. Wiem że zabrzmi to cynicznie, ale OC nie jest dla was. Ja przy OC kieruję się ceną, a nie "renomą" ubezpieczyciela.
Mylisz się. Polisa nie zdejmuje z Ciebie odpowiedzialności. Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już. Pół biedy, jeśli to będzie klepanie błotnika w starej skodzie, gorzej, jeśli rozwalisz jakiegoś maybacha.
Mylisz sie. Oczywiscie nikt nie zabroni poszkodowanemu pozwac sprawce, ale wybacz, ten ostatni nijak nie odpowiada za dzialania zewnetrznej firmy.
Poszkodowany ma wieksze szanse na wygranie sprawy z ubezpieczalnia, jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety to jest na z gory przegranej pozycji.
Ale probowac moze. :)
Twoje koncepcje - kara za objechanie ronda zewnętrznym pasem, prawo córki śp. prezydenta do zajmowania pałacu prezydenckiego, a teraz pomysł pozywania ubezpieczonego za przekręty ubezpieczalni - są tak genialne, że nie chciałbym, aby przypisywano mi ten geniusz nawet przez pomyłkę.
Genialność tych koncepcji jest dla mnie nieogarnialna. Ja wpadłem tylko na prosty pomysł zażądania pokrycia strat bezpośrednio od sprawcy szkód, bo w końcu co mnie obchodzi jego polisa? Przecież on może nawet jej nie mieć.
Tak, nabijam się z KrP.
-
Ja wpadłem tylko na prosty pomysł zażądania pokrycia strat bezpośrednio od sprawcy szkód, bo w końcu co mnie obchodzi jego polisa? Przecież on może nawet jej nie mieć.
A wiesz co to jest Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny? Widzę, że jednak nie.
Polecam ten artykuł: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ubezpieczeniowy_Fundusz_Gwarancyjny
Jak rozwalę komuś Maybacha, to najwyżej zamiast zniżki do 60% będę miał potem 2000% składki do końca życia. Właśnie po to jest OC, żeby nie sądzić się ze sprawcą.
-
Mała uwaga. Wiem że zabrzmi to cynicznie, ale OC nie jest dla was. Ja przy OC kieruję się ceną, a nie "renomą" ubezpieczyciela.
Mylisz się. Polisa nie zdejmuje z Ciebie odpowiedzialności. Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już. Pół biedy, jeśli to będzie klepanie błotnika w starej skodzie, gorzej, jeśli rozwalisz jakiegoś maybacha.
Mylisz sie. Oczywiscie nikt nie zabroni poszkodowanemu pozwac sprawce, ale wybacz, ten ostatni nijak nie odpowiada za dzialania zewnetrznej firmy.
Poszkodowany ma wieksze szanse na wygranie sprawy z ubezpieczalnia, jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety to jest na z gory przegranej pozycji.
Ale probowac moze. :)
Twoje koncepcje - kara za objechanie ronda zewnętrznym pasem, prawo córki śp. prezydenta do zajmowania pałacu prezydenckiego, a teraz pomysł pozywania ubezpieczonego za przekręty ubezpieczalni - są tak genialne, że nie chciałbym, aby przypisywano mi ten geniusz nawet przez pomyłkę.
Genialność tych koncepcji jest dla mnie nieogarnialna. Ja wpadłem tylko na prosty pomysł zażądania pokrycia strat bezpośrednio od sprawcy szkód, bo w końcu co mnie obchodzi jego polisa? Przecież on może nawet jej nie mieć.
Tak, nabijam się z KrP.
Już Ci kolega wytłumaczył po co jest polisa (aż dziw, że taki spec od WSZYSTKIEGO nie wie tak błahych i podstawowych rzeczy), mam nadzieję, że teraz Twoja wiedza jest już do końca doskonała i nieskończona.
BTW to Ty chciałeś pozywać ubezpieczonego sprawcę, nie ja. O tutaj konkretnie: "Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już." :)
Co do ronda - tak, jest to złamanie przepisu, ale miną jeszcze lata zanim pojmiesz o co w nim chodzi. :)
Pozdrawiam ciule.
-
Ja wpadłem tylko na prosty pomysł zażądania pokrycia strat bezpośrednio od sprawcy szkód, bo w końcu co mnie obchodzi jego polisa? Przecież on może nawet jej nie mieć.
A wiesz co to jest Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny? Widzę, że jednak nie.
Polecam ten artykuł: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ubezpieczeniowy_Fundusz_Gwarancyjny
A ja polecam naukę czytania ze zrozumieniem oraz ustawę o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
Jak rozwalę komuś Maybacha, to najwyżej zamiast zniżki do 60% będę miał potem 2000% składki do końca życia. Właśnie po to jest OC, żeby nie sądzić się ze sprawcą.
Moje OC jest po to, żeby odszkodowanie mnie nie zrujnowało, i żebym to ja nie był ciągany po sądach przez poszkodowanego.
Podejście, które tu zaprezentowałeś, sprawdzi się przy kilkusetzłotowych odszkodowaniach należnych przeciętnym zjadaczom chleba - jeśli Twoja ubezpieczalnia wystarczająco ich zniechęci, machną ręką na kasę, ewentualnie niektórzy poszukają sposobu, żeby się zemścić.
Natomiast w przypadku przywołanego posiadacza maybacha masz praktycznie gwarancję biegania po sądach w charakterze pozwanego, z ubezpieczalnią jako przypozwanym i wszystkimi dodatkami. Bo posiadacz maybacha zwykle ma od tego prawników, którym i tak płaci. Chyba że będziesz miał szczęście i on skorzysta ze swojego autocasco.
Dlatego ja wolę kompromis: jak najniższa cena w przyzwoitej ubezpieczalni.
-
Wykidajło: fajny musi być ten świat, w którym żyjesz, ale ja jednak wolę rzeczywistość.
-
Wikidajło, nie masz racji w tej kwestii. Miałem taką sytuację gdzie ubezpieczalnia nie chciała wypłacić odszkodowania, i facet pozwał mnie do sądu z powództwa cywilnego. Jedyne co usłyszał na pierwszej rozprawię to, że może wytoczyć proces ubezpieczalni, a nie mi. Ja spełniłem swój obowiązek i posiadałem polisę OC - a wiarygodności i wypłacalności firmy w której ubezpieczam pojazd, nie mam obowiązku sprawdzać.
-
Mała uwaga. Wiem że zabrzmi to cynicznie, ale OC nie jest dla was. Ja przy OC kieruję się ceną, a nie "renomą" ubezpieczyciela.
Mylisz się. Polisa nie zdejmuje z Ciebie odpowiedzialności. Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już. Pół biedy, jeśli to będzie klepanie błotnika w starej skodzie, gorzej, jeśli rozwalisz jakiegoś maybacha.
Mylisz sie. Oczywiscie nikt nie zabroni poszkodowanemu pozwac sprawce, ale wybacz, ten ostatni nijak nie odpowiada za dzialania zewnetrznej firmy.
Poszkodowany ma wieksze szanse na wygranie sprawy z ubezpieczalnia, jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety to jest na z gory przegranej pozycji.
Ale probowac moze. :)
Twoje koncepcje - kara za objechanie ronda zewnętrznym pasem, prawo córki śp. prezydenta do zajmowania pałacu prezydenckiego, a teraz pomysł pozywania ubezpieczonego za przekręty ubezpieczalni - są tak genialne, że nie chciałbym, aby przypisywano mi ten geniusz nawet przez pomyłkę.
Genialność tych koncepcji jest dla mnie nieogarnialna. Ja wpadłem tylko na prosty pomysł zażądania pokrycia strat bezpośrednio od sprawcy szkód, bo w końcu co mnie obchodzi jego polisa? Przecież on może nawet jej nie mieć.
Tak, nabijam się z KrP.
to Ty chciałeś pozywać ubezpieczonego sprawcę, nie ja. O tutaj konkretnie: "Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już."
Twoje koncepcje - kara za objechanie ronda zewnętrznym pasem, prawo córki śp. prezydenta do zajmowania pałacu prezydenckiego, a teraz pomysł pozywania ubezpieczonego za przekręty ubezpieczalni - są tak genialne, że nie chciałbym, aby przypisywano mi ten geniusz nawet przez pomyłkę.
Genialność tych koncepcji jest dla mnie nieogarnialna. Ja wpadłem tylko na prosty pomysł zażądania pokrycia strat bezpośrednio od sprawcy szkód.
A to, co niżej, to już wyłączne dzieło Twojego geniuszu.
nikt nie zabroni poszkodowanemu pozwac sprawce, ale wybacz, ten ostatni nijak nie odpowiada za dzialania zewnetrznej firmy.
Poszkodowany ma wieksze szanse na wygranie sprawy z ubezpieczalnia, jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety to jest na z gory przegranej pozycji.
[ Dodano: 2010-07-26, 19:04 ]
Wikidajło, nie masz racji w tej kwestii. Miałem taką sytuację gdzie ubezpieczalnia nie chciała wypłacić odszkodowania, i facet pozwał mnie do sądu z powództwa cywilnego. Jedyne co usłyszał na pierwszej rozprawię to, że może wytoczyć proces ubezpieczalni, a nie mi. Ja spełniłem swój obowiązek i posiadałem polisę OC - a wiarygodności i wypłacalności firmy w której ubezpieczam pojazd, nie mam obowiązku sprawdzać.
Zobacz art. 20 przywoływanej już ustawy.
-
Znam ten artykuł, bo między innymi na ten powoływała się osoba, która próbowała wyłudzić odszkodowanie ode mnie. Tak jak pisałem sąd kazał sądzić ubezpieczyciela, jeśli nie ma zaległości w składkach, pojazd był sprawny (posiadał ważny przegląd) to nie mógł mi nic zrobić. Ustawa, ustawą, ale sprawiedliwość jest po naszej stronie :).
-
Podejście, które tu zaprezentowałeś, sprawdzi się przy kilkusetzłotowych odszkodowaniach należnych przeciętnym zjadaczom chleba - jeśli Twoja ubezpieczalnia wystarczająco ich zniechęci, machną ręką na kasę, ewentualnie niektórzy poszukają sposobu, żeby się zemścić.
We wrześniu zeszłego roku rozbiłem Opla Corsę. Auto porządnie trzepnięte, tak że firma ubezpieczeniowa uważana za najgorszą na rynku po oględzinach stwierdziła, że powstała szkoda całkowita i auto ma iść do kasacji.
Mechanicy mieli umowę z ubezpieczycielem i uznali, że gdzieniegdzie naprawią stosując zamiennik (m.in. reflektory i chłodnica). Efekt był tak, że naprawa kosztowała około 80-90% wartość auta. I co? Koszt naprawy wyniósł bodajże 9 tys. zł i auto zostało naprawione i po 4 tygodniach od kraksy odebrałem auto. Zatem gdzie te kilkaset złotych?
Przypominam, że chodzi o firmę mającą bardzo złą reputację. Nie będę jej reklamował bo mi nazwa tej firmy nawet przez klawiaturę nie przejdzie.
-
Wykidyki: powtarzasz sie. Przypominam, ze to ty chcesz pozywac ubezpieczonego za opieszalosc ubezpieczalni, nie ja. :)
Wez wyjdz juz moze.
-
Znam ten artykuł, bo między innymi na ten powoływała się osoba, która próbowała wyłudzić odszkodowanie ode mnie. Tak jak pisałem sąd kazał sądzić ubezpieczyciela, jeśli nie ma zaległości w składkach, pojazd był sprawny (posiadał ważny przegląd) to nie mógł mi nic zrobić. Ustawa, ustawą, ale sprawiedliwość jest po naszej stronie :).
A pamiętasz może, jak dokładnie brzmiał pozew?
Oczywiście jest możliwe, że to ja się mylę, i zapis "W postępowaniu sądowym o naprawienie szkody objętej ubezpieczeniem obowiązkowym odpowiedzialności cywilnej jest niezbędne przypozwanie zakładu ubezpieczeń" wcale nie wskazuje, że o naprawienie szkody można pozywać bezpośrednio jej sprawcę, a "przypozwanie" nie oznacza, że ubezpieczalnia ma jakikolwiek wybór. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak, że ta osoba miała za doradcę jakiegoś KrP, który poradził jej pozwanie Ciebie o odszkodowanie z Twojej ubezpieczalni albo wpadł na inny równie genialny pomysł :)
[ Dodano: 2010-07-27, 11:48 ]
Podejście, które tu zaprezentowałeś, sprawdzi się przy kilkusetzłotowych odszkodowaniach należnych przeciętnym zjadaczom chleba - jeśli Twoja ubezpieczalnia wystarczająco ich zniechęci, machną ręką na kasę, ewentualnie niektórzy poszukają sposobu, żeby się zemścić.
We wrześniu zeszłego roku rozbiłem Opla Corsę. Auto porządnie trzepnięte, tak że firma ubezpieczeniowa uważana za najgorszą na rynku po oględzinach stwierdziła, że powstała szkoda całkowita i auto ma iść do kasacji.
Mechanicy mieli umowę z ubezpieczycielem i uznali, że gdzieniegdzie naprawią stosując zamiennik (m.in. reflektory i chłodnica). Efekt był tak, że naprawa kosztowała około 80-90% wartość auta. I co? Koszt naprawy wyniósł bodajże 9 tys. zł i auto zostało naprawione i po 4 tygodniach od kraksy odebrałem auto. Zatem gdzie te kilkaset złotych?
Już wyjaśniam. Mam na myśli te przypadki, w których (przynajmniej mi) ubezpieczenie OC tak naprawdę nie jest potrzebne. Jak komuś zarysuję błotnik czy stłukę reflektor, to stać mnie na pokrycie kosztów naprawy i bez polisy. Polisy potrzebuję na sytuacje, w których szkody są większe i na ich naprawienie mnie nie stać albo byłoby to bardzo dużym obciążeniem domowego budżetu.
Też kiedyś uważałem tak jak Ty, że ubezpieczalnia, która w składkę OC ma wkalkulowany jakiś procent niewypłacanych należnych odszkodowań (w efekcie zniechęcania zainteresowanych do dochodzenia swego) to problem poszkodowanego. Później przy jakiejś okazji poczytałem przepisy i wyszło, że to może się okazać również mój problem, i to właśnie w tych sytuacjach, w których naprawdę potrzebowałbym OC. Dlatego uznałem, że nie warto za wszelką cenę szukać tej stówki oszczędności na składce. Ale oczywiście każdy decyduje za siebie.
Możesz teraz w rewanżu wyjaśnić, co podany przez Ciebie przykład z corsą ma do polisy OC?
-
Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak, że ta osoba miała za doradcę jakiegoś KrP, który poradził jej pozwanie Ciebie o odszkodowanie z Twojej ubezpieczalni albo wpadł na inny równie genialny pomysł
[ciach] Pomysł z pozywaniem ubezpieczonego zamiast ubezpieczalni to twój pomysł, nie mój, przestań manipulować bo już mnie to denerwuje.
-
Możesz teraz w rewanżu wyjaśnić, co podany przez Ciebie przykład z corsą ma do polisy OC
Choćby to, że firma ubezpieczeniowa o fatalnej renomie działająca w internecie która miga się jak może od wypłaty odszkodowania i bardzo chętnie wyszukuje kruczki byleby nie zapłacić odszkodowania z OC sprawcy w moim przypadku musiała wypłacić. Mimo, że sprawca również wyszukał najtańszą składkę na rynku. Nie miał argumentów by odmówić odszkodowania z tytułu OC sprawcy.
-
Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak, że ta osoba miała za doradcę jakiegoś KrP, który poradził jej pozwanie Ciebie o odszkodowanie z Twojej ubezpieczalni albo wpadł na inny równie genialny pomysł
[ciach] Pomysł z pozywaniem ubezpieczonego zamiast ubezpieczalni to twój pomysł, nie mój, przestań manipulować bo już mnie to denerwuje.
Sam przestań manipulować, cwaniaczku. Twoje genialne wizje mnie nie wzruszają, natomiast wciskania ich innym jako moje pomysły tolerować nie zamierzam.
Ja pisałem o pozywaniu sprawcy o pokrycie spowodowanych przez niego strat. Ty zrobiłeś z tego poniższą wizję:
Oczywiscie nikt nie zabroni poszkodowanemu pozwac sprawce, ale wybacz, ten ostatni nijak nie odpowiada za dzialania zewnetrznej firmy.
Poszkodowany ma wieksze szanse na wygranie sprawy z ubezpieczalnia, jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety to jest na z gory przegranej pozycji.
Jeżeli zaś nie widzisz różnicy między pozwaniem ubezpieczonego zamiast ubezpieczalni a swoją wizją, to nie moja wina.
[ Dodano: 2010-07-27, 14:18 ]
Możesz teraz w rewanżu wyjaśnić, co podany przez Ciebie przykład z corsą ma do polisy OC
Choćby to, że firma ubezpieczeniowa o fatalnej renomie działająca w internecie która miga się jak może od wypłaty odszkodowania i bardzo chętnie wyszukuje kruczki byleby nie zapłacić odszkodowania z OC sprawcy w moim przypadku musiała wypłacić. Mimo, że sprawca również wyszukał najtańszą składkę na rynku. Nie miał argumentów by odmówić odszkodowania z tytułu OC sprawcy.
A. Czyli to była taka dygresja :D
-
Tak swoją drogą to nie da się pozwać ubezpieczonego/sprawcy nie wplątując w proces cywilny ubezpieczalni. Ustawa wymusza tzw. przypozwanie ubezpieczyciela. O ile zrozumiałem w przypadku przegrania rozprawy sprawca moze wysłac wyrok do TU z żądaniem realizacji odszkodowania z tytułu OC.
Na pozew cywilny zdaje decydują się przede wszystkim ludki których stać na adwokata, którzy do tego rozwalili przysłowiowego maybacha albo auto kolekcjonerskie robione na zamówienie. W takiej sytuacji i tak nie ma znaczenia czy wykupiłeś ubezpieczenie za 700 zł przez internet, czy za 1000 zł w dobrej firmie. Adwokaci TU i tak by zapłakali widząc rachunek za naprawę.
Zdecydowana większość jeżeli sama nie załatwi sprawy z firmą ubezpieczeniową to pozywa ją, a nie sprawce.
-
Sam przestań manipulować, cwaniaczku. Twoje genialne wizje mnie nie wzruszają, natomiast wciskania ich innym jako moje pomysły tolerować nie zamierzam.
Ja pisałem o pozywaniu sprawcy o pokrycie spowodowanych przez niego strat. Ty zrobiłeś z tego poniższą wizję:
Jak sam zacytowałeś ja napisałem: "Oczywiscie nikt nie zabroni poszkodowanemu pozwac sprawce(...)"
Więc może zamiast marnować czas na forum zajmij się czytaniem tego:
(http://merlin.pl/Nauczanie-zintegrowane-Cwiczenia-w-czytaniu-ze-zrozumieniem-klasa-1-szkola-podstawowa_Wies,images_big,9,978-83-88994-76-0.jpg)
-
Tak swoją drogą to nie da się pozwać ubezpieczonego/sprawcy nie wplątując w proces cywilny ubezpieczalni. Ustawa wymusza tzw. przypozwanie ubezpieczyciela. O ile zrozumiałem w przypadku przegrania rozprawy sprawca moze wysłac wyrok do TU z żądaniem realizacji odszkodowania z tytułu OC.
Nie sprawdziłeś, co znaczy "przypozwanie"? TU nie musi się angażować w ten proces.
Z resztą się zgadzam. Ale zauważ, że w konsekwencji to sprawca ma na głowie wydębienie pieniędzy od TU.
Zdecydowana większość jeżeli sama nie załatwi sprawy z firmą ubezpieczeniową to pozywa ją, a nie sprawce.
Możliwe. Ale ja nie po to kupuję polisę, żeby potem liczyć na rachunek prawdopodobieństwa :)
[ Dodano: 2010-07-27, 14:50 ]
Sam przestań manipulować, cwaniaczku. Twoje genialne wizje mnie nie wzruszają, natomiast wciskania ich innym jako moje pomysły tolerować nie zamierzam.
Ja pisałem o pozywaniu sprawcy o pokrycie spowodowanych przez niego strat. Ty zrobiłeś z tego poniższą wizję:
Jak sam zacytowałeś ja napisałem: "Oczywiscie nikt nie zabroni poszkodowanemu pozwac sprawce(...)
[a teraz dalszy ciąg wycięty przez autora cytowanej wypowiedzi]ale wybacz, ten ostatni nijak nie odpowiada za dzialania zewnetrznej firmy.
Poszkodowany ma wieksze szanse na wygranie sprawy z ubezpieczalnia, jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety to jest na z gory przegranej pozycji.
Zamiast marnować czas na forum na twórcze przycinanie cytatów zajmij się lepiej czytaniem książeczki, którą sobie wyszukałeś.
-
Bosh, weź umrzyj. Podstawa czytania ze zrozumieniem.
Jak mam ci prościej wytłumaczyć, że to TWÓJ pomysł pozywania sprawcy kolizji ZAMIAST ubezpieczalni. Jak mam ci prościej wytłumaczyć, że pisałem, iż większa szansa na wygranie jest z pozwem przeciwko TU, a nie bezpośrednio sprawcy.
Napisałem to tutaj do cholery jasnej (jak sam cytujesz, ale przeczytać i zrozumieć to już nie łaska):
"Poszkodowany ma wieksze szanse na wygranie sprawy z ubezpieczalnia, jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety to jest na z gory przegranej pozycji."
A ty napisałeś:
"Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już"
Więc do jest [ciach!] twój pomysł, nie mój.
Skończ najpierw zaocznie podstawówkę, potem się wypowiadaj na tym forum bo robisz z siebie idiotę tylko.
-
Bosh, weź umrzyj. Podstawa czytania ze zrozumieniem.
[ciach niepotrzebne]
napisałeś:
"Poszkodowany nie ma obowiązku wozić się z Twoją ubezpieczalnią - pozwie Ciebie i już"
Więc do jest [ciach!] twój pomysł, nie mój.
Tak, ten jest mój. Twój jest ten:
jak pozwie ubezpieczonego za to, ze firma, w ktorej sie ubezpieczyl robi przekrety
Mówiłem, poczytaj książeczkę, którą sobie wyszukałeś. Co, za trudna? To znajdź sobie taką dla zerówki.
-
Skończ najpierw zaocznie podstawówkę, potem się wypowiadaj na tym forum bo robisz z siebie idiotę tylko.
:cry: rozczarowałem się-byłem przekonany,że jesteście Panowie po studiach prawniczych ze specjalizacją prawa ubezpieczeniowego,hm prowadzicie bardzo merytoryczną dyskusję a zaczęło się tak niewinnie ;-) Pozdrawiam
-
Wykidyki: tak, jest moj. Powiedz mi czego w nim nie rozumiesz to jeszcze raz postaram sie wytlumaczyc. I nie wyrywaj z kontekstu bo to manipulacja. Dokonczenie tego cytatu brzmi - to jest na z gory przegranej pozycji.
Juz nawet do manipulacji musisz uciekac byle tylko nie przyznac sie do bledu, zalosne.
Krol: wybacz, nerwy mnie ponosza przez tego czlowieka.
-
nerwy mnie ponosza przez tego czlowieka.
KrP wyluzuj! Przecież wszystko jest do dogadania, tak jak opłata za polisę OC. :wink:
-
Proszę o uspokojenie emocji, w przeciwnym razie będę zmuszony zamknąć temat...
Uwielbiam ten tekst :crazy:
-
tak, jest moj. Powiedz mi czego w nim nie rozumiesz to jeszcze raz postaram sie wytlumaczyc. I nie wyrywaj z kontekstu bo to manipulacja. Dokonczenie tego cytatu brzmi - to jest na z gory przegranej pozycji.
W tym wątku manipulacja polegała na próbie (okrężnego - przez ocenienie go) przypisania mi idiotycznego pomysłu, z którym nie mam nic wspólnego. Tak, tego z pozywaniem ubezpieczonego za przekręty ubezpieczalni. Nigdzie czegoś takiego nie proponowałem, co każdy zainteresowany krótką praktyczną lekcją erystyki może sobie sprawdzić.
Chwyt zastosowany przez KrP należy do grupy technik określanych jako "modyfikowanie wypowiedzi". Celem było ośmieszenie tezy "poszkodowany może pozwać sprawcę" przez dopisanie jej bzdurnego wariantu "za przekręty ubezpieczalni".
Nie udało się - technika została obrócona przeciwko manipulatorowi. W efekcie mały erysta wrócił do chwytów, które opanował najlepiej: ataków ad personam i "napadów złości" obliczonych na pozyskanie sojuszników.
KrP, może następnym razem zamiast szukać sposobów na zwycięstwo w dyskusji w "Kursie erystyki dla opornych" poszukasz po prostu argumentów? Bo w tych podręcznikach nie piszą jednej rzeczy: że większość z prezentowanych w nich metod kiepsko się sprawdza w sytuacjach, gdy nie trzeba odpowiadać natychmiast i do dowolnego elementu można w każdej chwili wrócić - a już zwłaszcza wówczas, gdy przeciwnik te metody zna...
-
Geez, nadal nie rozumiesz o co mi chodzi. --"
Jeszcze raz:
Twoj pomysl - pozwanie sprawcy za szkode bo jego TU jest tanie, glupie i zwleka z wyplata kasy.
Moja odpowiedz - sprawca nie odpowiada za dzialania swojego TU wiec pozwanie go za opieszalosc i przekrety TU nic nie da bo sad oddali powodztwo i zasugeruje pozwanie bezposrednio ubezpieczyciela. Wiec tak jak pisalem, nie oplaca sie poszkodowanemu pozywac sprawcy za niechec wyplaty kasy przez TU bo jest na z gory przegranej pozycji.
Czy ja to naprawde napisalem tak skomplikowanym jezykiem?
-
(pogrubienia moje - W.)
Jeszcze raz:
Twoj pomysl - pozwanie sprawcy za szkode (...)
Moja odpowiedz - (...) pozwanie go za opieszalosc i przekrety TU nic nie da
:rotfl:
Ty tak nieświadomie? Chłopie, rozczarowujesz mnie...
-
A wy ciagle to samo... w kólko... nie znudzi się?
Moze spotkacie się w realu i powiecie sobie w oczy to co tutaj.... może być ciekawie...
może jakieś bilety? chetnie zapłacę, aby uslyszeć taka pyskowkę... :rotfl:
-
(pogrubienia moje - W.)
Jeszcze raz:
Twoj pomysl - pozwanie sprawcy za szkode (...)
Moja odpowiedz - (...) pozwanie go za opieszalosc i przekrety TU nic nie da
:rotfl:
Ty tak nieświadomie? Chłopie, rozczarowujesz mnie...
Matko Boska...
Po pierwsze - mówiłem ci, przestań manipulować cytatami. Napisałem wyraźnie:
"Twoj pomysl - pozwanie sprawcy za szkode bo jego TU jest tanie, glupie i zwleka z wyplata kasy.
Moja odpowiedz - sprawca nie odpowiada za dzialania swojego TU wiec pozwanie go za opieszalosc i przekrety TU nic nie da bo sad oddali powodztwo i zasugeruje pozwanie bezposrednio ubezpieczyciela. Wiec tak jak pisalem, nie oplaca sie poszkodowanemu pozywac sprawcy za niechec wyplaty kasy przez TU bo jest na z gory przegranej pozycji.
więc łaskawie nie baw się w wycinanki i nie pozbawiaj moich słów kontekstu.
Po drugie, ostatni raz mówię - ty chcesz pozywać sprawcę żeby dostać kasę za wyrządzoną szkodę bo ubezpieczyciel sprawcy jest opieszały i tej kasy oddać ci nie chce więc chcesz ją uzyskać bezpośrednio od sprawcy. Więc tłumaczę ci ostatni raz, że pozwanie tego sprawcy za opieszałość jego ubezpieczalni NIC ci nie da bo jesteś z góry na przegranej pozycji. Sąd oddali powództwo i nakaże ci pozwanie TU, nie sprawcy.
To jest moja ostatnia odpowiedź, jeśli JESZCZE nie rozumiesz to ja prościej nie potrafię, wybacz.
jasia: po prostu starałem wytłumaczyć o co mi chodzi, ale nie martw się to moja ostatnia próba. ;p
-
(pogrubienia moje - W.)
Jeszcze raz:
Twoj pomysl - pozwanie sprawcy za szkode (...)
Moja odpowiedz - (...) pozwanie go za opieszalosc i przekrety TU nic nie da
:rotfl:
Ty tak nieświadomie? Chłopie, rozczarowujesz mnie...
Matko Boska...
Po pierwsze - mówiłem ci, przestań manipulować cytatami. Napisałem wyraźnie:
"Twoj pomysl - pozwanie sprawcy za szkode bo jego TU jest tanie, glupie i zwleka z wyplata kasy.
Moja odpowiedz - sprawca nie odpowiada za dzialania swojego TU wiec pozwanie go za opieszalosc i przekrety TU nic nie da bo sad oddali powodztwo i zasugeruje pozwanie bezposrednio ubezpieczyciela. Wiec tak jak pisalem, nie oplaca sie poszkodowanemu pozywac sprawcy za niechec wyplaty kasy przez TU bo jest na z gory przegranej pozycji.
więc łaskawie nie baw się w wycinanki i nie pozbawiaj moich słów kontekstu.
Kontekst nie ma tu żadnego znaczenia. Twoje słowa są tak samo bez sensu (w tym temacie, nie jako ogólne stwierdzenia) zarówno z kontekstem, jak i bez niego. Bez kontekstu po prostu bardziej to widać.
Dobra, przyjmijmy, że naprawdę nie rozumiesz tego co czytasz i piszesz, i zacznijmy od początku.
1. Ja twierdzę, że można pozwać sprawcę o naprawienie szkody. Bezpośrednio jego, bez zawracania sobie głowy polisami i ubezpieczeniami, po prostu na zasadach wynikających z kodeksu cywilnego. Być może mam rację, być może nie - w tym miejscu to nieważne.
2. Ty w odpowiedzi stwierdzasz, że sprawca nie odpowiada za swojego ubezpieczyciela. Racja - tylko co to ma wspólnego z tym, co ja napisałem? Bo ja twierdzę, że sprawca odpowiada za szkodę.
3. Dalej dokładasz do tego tezę, że pozywanie sprawcy za opieszałość jego ubezpieczalni nic nie da. Kolejna oczywista oczywistość, i tak samo jak poprzednia kompletnie bez związku z moim twierdzeniem, z którym rzekomo polemizujesz.
Jeżeli nadal nie rozumiesz, to może po prostu daj sobie spokój z dyskusjami na niektóre tematy?
-
Już Ci napisałem, że dałem sobie spokój. :) Po prostu mnie źle zrozumiałeś, starałem się wytłumaczyć, nie udało mi się, trudno.
Pozdrawiam.
-
Już Ci napisałem, że dałem sobie spokój. :)
Obiecujesz? :)
Po prostu mnie źle zrozumiałeś, starałem się wytłumaczyć, nie udało mi się, trudno.
Po dwakroć niepotrzebnie się starałeś. Po pierwsze - zrozumiałem cię doskonale bez tłumaczenia, co zresztą wyżej widać. Po drugie - tłumaczenie innym czegoś, czego sam nie rozumiesz, to czynność skazana z góry na niepowodzenie.
-
Znam ten artykuł, bo między innymi na ten powoływała się osoba, która próbowała wyłudzić odszkodowanie ode mnie. Tak jak pisałem sąd kazał sądzić ubezpieczyciela, jeśli nie ma zaległości w składkach, pojazd był sprawny (posiadał ważny przegląd) to nie mógł mi nic zrobić. Ustawa, ustawą, ale sprawiedliwość jest po naszej stronie :).
A pamiętasz może, jak dokładnie brzmiał pozew?
Oczywiście jest możliwe, że to ja się mylę, i zapis "W postępowaniu sądowym o naprawienie szkody objętej ubezpieczeniem obowiązkowym odpowiedzialności cywilnej jest niezbędne przypozwanie zakładu ubezpieczeń" wcale nie wskazuje, że o naprawienie szkody można pozywać bezpośrednio jej sprawcę, a "przypozwanie" nie oznacza, że ubezpieczalnia ma jakikolwiek wybór. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak, że ta osoba miała za doradcę jakiegoś KrP, który poradził jej pozwanie Ciebie o odszkodowanie z Twojej ubezpieczalni albo wpadł na inny równie genialny pomysł :)
[ Dodano: 2010-07-27, 11:48 ]
Podejście, które tu zaprezentowałeś, sprawdzi się przy kilkusetzłotowych odszkodowaniach należnych przeciętnym zjadaczom chleba - jeśli Twoja ubezpieczalnia wystarczająco ich zniechęci, machną ręką na kasę, ewentualnie niektórzy poszukają sposobu, żeby się zemścić.
We wrześniu zeszłego roku rozbiłem Opla Corsę. Auto porządnie trzepnięte, tak że firma ubezpieczeniowa uważana za najgorszą na rynku po oględzinach stwierdziła, że powstała szkoda całkowita i auto ma iść do kasacji.
Mechanicy mieli umowę z ubezpieczycielem i uznali, że gdzieniegdzie naprawią stosując zamiennik (m.in. reflektory i chłodnica). Efekt był tak, że naprawa kosztowała około 80-90% wartość auta. I co? Koszt naprawy wyniósł bodajże 9 tys. zł i auto zostało naprawione i po 4 tygodniach od kraksy odebrałem auto. Zatem gdzie te kilkaset złotych?
Już wyjaśniam. Mam na myśli te przypadki, w których (przynajmniej mi) ubezpieczenie OC tak naprawdę nie jest potrzebne. Jak komuś zarysuję błotnik czy stłukę reflektor, to stać mnie na pokrycie kosztów naprawy i bez polisy. Polisy potrzebuję na sytuacje, w których szkody są większe i na ich naprawienie mnie nie stać albo byłoby to bardzo dużym obciążeniem domowego budżetu.
Też kiedyś uważałem tak jak Ty, że ubezpieczalnia, która w składkę OC ma wkalkulowany jakiś procent niewypłacanych należnych odszkodowań (w efekcie zniechęcania zainteresowanych do dochodzenia swego) to problem poszkodowanego. Później przy jakiejś okazji poczytałem przepisy i wyszło, że to może się okazać również mój problem, i to właśnie w tych sytuacjach, w których naprawdę potrzebowałbym OC. Dlatego uznałem, że nie warto za wszelką cenę szukać tej stówki oszczędności na składce. Ale oczywiście każdy decyduje za siebie.
Możesz teraz w rewanżu wyjaśnić, co podany przez Ciebie przykład z corsą ma do polisy OC?
...i to jest rozsądne i zdrowe myślenie.